lipca 18, 2017

lipca 18, 2017

Bieszczadzkie wędrówki i inne atrakcje po za szlakiem

Zaczęliśmy drugi etap naszego wakacyjnego urlopu, czyli bieszczadzkie wędrówki. Naszą bazą noclegową była Cisna — maleńka miejscowość położona nad rzeczką Solinką, w której to nie raz taplaliśmy nasze umęczone górską wędrówką nogi.
No właśnie, jak „daliśmy sobie radę” w górach z niechodzącym dzieckiem? Po jakich szlakach wędrowaliśmy i czy 10-letniej Wici nie odpadły od tego nogi? A może w Bieszczadach trafiliśmy na jeszcze inne bardziej „dzieciowe” atrakcje? I najważniejsze: czy odpoczęliśmy na urlopie?

Bieszczady

Za chwilę wszystko po kolei 😊.

A jeszcze tak na marginesie, to Blarzyna był w Cisnej dwa lata wcześniej, na Bieszczadzkich Cyclach, czyli swej „rehabilitacyjnej” pieszo — rowerowej wyprawie, więc sporo mieliśmy już poobczajane i niejednokrotnie podążaliśmy jego śladem.

Tutaj link do Blarzego bloga i relacji z bieszczadzkich cycli


Gdzie nocowaliśmy?

Koniecznie muszę napisać kilka słów o naszym noclegu w Cisnej. Rezerwowaliśmy go…oj dawno, dawno jeszcze chyba w lutym lub marcu??? O ile w Czorsztynie na warunki noclegowe nie można było narzekać (było komfortowo i z czystym sumieniem mogę ten nocleg polecić), to tutaj był już luksus. Mieliśmy przestronny apartament z sypialnią, jadalnią, dobrze wyposażonym aneksem kuchennym, łazienką i balkonem. A nocowaliśmy w „Wygodne spanie” u pani Ani Chmury – przesympatyczna właścicielka. Piotruś zaprzyjaźnił się tam z „kokiem”, czyli psem właścicieli, którego nawet ja się nie bałam (a mam jakiś uraz do psów).


Bieszczadzkie wędrówki

Staraliśmy się tak planować nasze trasy, żeby przede wszystkim Wiciowe nogi nie padły ze zmęczenia. Co prawda nasze wędrówki to nie był taki lekki spacerek, ale nie był to też jakiś hard core. Chociaż trzeba przyznać, że Wicia to zdecydowanie twardy zawodnik, zaprawiony w górskich bojach. Poza tym jej treningi gimnastyki artystycznej trzy razy w tygodniu też robią swoje. W każdym razie dziecko wieku szkolnym, które nie jest skrajnym typem kanapowco -smartfonowca powinno sobie poradzić na szlakach, którymi wędrowaliśmy.

Poniżej linki do opisów i mapek z naszymi wędrówkami:


Połonina Caryńska - czytaj dalej 

Szlak prowadzący na połoninę to w mojej osobistej ocenie najpiękniejsza  trasa, jaką wędrowaliśmy w Bieszczadach. 


połonina Caryńska
połonina Caryńska
Szlak prowadzący na Rawki to jeden z bardziej popularnych kierunków dla bieszczadzkich wędrówek. Trasa tej wycieczki była dość wymagająca, ale widoczki wynagrodziły nam wszelkie trudy.

Mała i Wielka Rawka
Zdecydowanie mniej uczęszczana i lżejsza wędrówka, której trasa wiedzie głównie przez lasy. Idealna wycieczka na wczucie się w bieszczadzki klimat, bez tłumów i "atrakcji". 




Wędrówka przez Połoninę Wetlińską do Chatki Puchatka - czytaj dalej
Zachciało nam się z Wicią szukać misia z bajki, a znaleźliśmy (a właściwie poczuliśmy) ... hmm coś innego 😉. Trasa bardzo widoczkowa i trochę drapania się pod górę. 

Połonina Wetlińska

Połonina Wetlińska



To też zdecydowanie mniej uczęszczana trasa, z przerwą na odpoczynek przy kojąco szumiących wodach wodospadu Szepit na Hylatym. W trakcie swojej wycieczki nie spotkaliśmy prawie nikogo. To słowo „prawie” ma tutaj spore znaczenie, bo przez sporą część trasy towarzyszyły nam „tajemnicze” ślady.

wodospad Szepit na Hylatym

Bieszczady poza górskim szlakiem

Nawet w górach człowiek nie samymi górami żyje. Nie chodziliśmy codziennie na wędrówki, trzeba było dać trochę odpocząć nogom. Poniżej linki do wpisów o tym, co my robiliśmy w Bieszczadach poza wędrowaniem:

2. Zoo w Lisznej  

Co dobrego do jedzenia, gdzie dobrze karmią w Bieszczadach?

W Biesach jest cała masa różnych regionalnych smakołyków. Oczywiście nie wszystko, co jedliśmy, było stricte związane z ichniejszą kuchnią. A poniżej kilka słów na temat różnych wakacyjnych pyszności, których mieliśmy okazję spróbować i nasza subiektywna lista miejsc, w których można dobrze zjeść.

1.  Oberża pod Kudłatym Aniołem w Cisnej
To miejsce vis-à-vis naszego noclegu i nawet chyba jakieś zniżki na obiady tam mieliśmy. Swoje pierwsze, żądne jedzenia kroki, zaraz po przyjeździe do Cisnej skierowaliśmy właśnie do oberży. Wygłodniali rzuciliśmy się na fuczki z baraniną, czyli regionalne placki z ziemniaków i kapusty. Pychotka!

2. Troll w Cisnej
Karczma z bardzo ciekawym wystrojem i dobrym jedzonkiem. Zwłaszcza Wicia naciągała nas odwiedzenie chaty, w której mieszkają trolle, a dach porasta trawa.  No i obiad rzeczywiście był palce lizać: zajadaliśmy się plackami po bieszczadzku z gulaszem baranim, a Wicia skusiła się na wielką porcję pomidorówki z ryżem i był to idealny wybór.

3. Siekierezada w Cisnej
To miejsce kultowe w Cisnej, z bardzo mrocznym wystrojem, różnymi posępnymi, rzeźbionymi, wykuwanymi i malowanymi diabołami. Na stołach powbijane siekiery i kibelek w punkcie szczepień (he he) Mega! Do Siekierezady warto zajść, nawet jeśli ktoś nie zamierza kompletnie nic zamawiać (choć popełnia w tym momencie błąd) i zwyczajnie ją zobaczyć, bo to miejsce ze świetnym klimatem. Na obiedzie byliśmy tu dwa razy i jedliśmy: pierogi, kurczaka z grilla, stek z karkówki z oscypkiem i żurawiną i jeszcze jakieś ciekawe regionalne placki (ale jak to się nazywało?). W każdym razie jedzonko poezja. W Siekierezadzie do każdego zamówienia, dostaje się taką mini drewnianą siekierkę z numerkiem. Oczywiście do siekierki raz-dwa dorwał się Puszong i chciał nią porąbać pobliskie drewniane krzesło.

Siekierezada

4. Pstrągarnia w Cisnej
Można tam zjeść genialnego świeżo uwędzonego pstrąga, do tego kiszonego ogóra i fryty. Zupełnie niepozorne miejsce i w życiu bym nie pomyślała, że tak dobrze tam jeść dają. Nie potrafię wytłumaczyć jakoś sensownie, gdzie jest ta pstrągarnia … no tak w centrum Cisnej, ale tak trochę z boku z tyłu i nawet nie wiem, czy ma jakąś nazwę.

5. Polanka kawiarnia & bistro w Cisnej
To taka mała kawiarenka z bardzo przyjaznym klimatem. Można tam też zjeść obiadek. Prawie codziennie chodziliśmy tam na lody, a któregoś dnia skusiliśmy się też na pyszne proziaki, czyli takie bułeczki, burgery pieczone na prozie (sodzie). Mniam i pychotka.

6. Chata Wędrowca w Wetlinie
To nie tylko restauracja, ale także sklepik z różnymi rzemieślniczymi wyrobami, w którym zaopatrzyliśmy się w kraftowy cydr. Chata wędrowca słynie przede wszystkim z naleśników gigantów. Są to takie ogromne naleśniko racuchy ze stertą owoców i bitą śmietaną. Ja skusiłam się na „mała” wersję tego giganta i ledwo ją wcisnęłam z niemałą pomocą reszty naszej ekipy.

naleśnik Gigant

























7. Kraftowe piwo z browaru Ursa Maior
Właściwie w każdej bieszczadzkiej knajpie, a nawet w małym spożywczaku dostępne było rzemieślnicze piwo warzone przez pasjonatów z Bieszczadzkiej Wytwórni Piwa Ursa Maior. Jedne były genialne, inne nieco mniej udane. Najważniejsze, że Blaru nie był skazany na picie koncerniaków.

piwo Ursa Maior

8. Słodkie pyszności z słowackiego marketu
Oczywiście słowackie słodkości zupełnie nie są związane z bieszczadzką kuchnią, jednak jadąc do Cisnej przez Słowację, po prostu musieliśmy się zaopatrzyć w lokalnym supermarkecie w: Kofolę, czekoladę Studencką i różne ichniejsze słodyczowe pyszności. A co, jak na co dzień się nie pasiemy takimi rzeczami to chociaż na wakacjach można poszaleć!

Czy wakacje w Bieszczadach to był dobry pomysł?

Podsumowując nasze wakacje, śmiało mogę powiedzieć, że to był nasz najfajniejszy urlop. Mimo że zafundowaliśmy sobie bardzo aktywny sposób wypoczynku, to zdecydowanie był to dla nas wszystkich nadal wypoczynek. Momentami górskie podejścia były naprawdę wymagające, a nasze nogi dostały porządnie w kość. Tego właśnie chcieliśmy – solidnej dawki górzenia, która załaduje nam akumulatory. W Bieszczadach nadreptaliśmy ponad 80 km (!) z małym, rocznym Puszongiem i dzielną góraliczką Wicią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Puszongowo , Blogger