W trakcie naszego pobytu w Bieszczadach znaleźliśmy też sobie dzień na plażing. Tego dnia był taki upał, że postanowiliśmy zrobić przerwę od górzenia i poleniuchować nad jeziorem Solińskim w Polańczyku. Poza tym wczorajsza wycieczka na Połoninę Caryńską dała nam trochę w kość (zwłaszcza Wici), więc dzisiejsze lenistwo było w pełni zasłużone.
Jeśli chodzi o samą plażę to taka średnio fajna, bo mocno kamienista i w jeziorze też dużo kamieni. W sumie, bez klapek nie ma co wchodzić do wody ani chodzić po plaży. Cudem tylko udało mi się wypatrzyć bardziej piaszczyste miejsce dla Piotrusia do zabawy.
Gdzie by tu zaparkować?
My autko zaparkowaliśmy sobie pod kościołem, na bezpłatnym parkingu. W Polańczyku ceny płatnych parkingów to 3 zł/h, co ciekawe nieważne czy parking jest oddalony od plaży 3 km, czy 300 m – cena ta sama. Od kościoła do Kąpieliska Cypel, na które niespiesznie zdążaliśmy, było dokładnie 3,76 km.Wrażenia z pobytu na plaży w Polańczyku
Na plaży rozłożyliśmy sobie kocyk się w cieniu i poszliśmy się ciampotać do jeziora. Puszong początkowo nie był zachwycony obecnością „wielkiej wanienki” do pluszczenia. Dopiero po czasie, jak sobie siadł we w miarę piaszczystej miejscówce, dostał zabawki, to stwierdził, że woda jednak jest fajna. I tak sobie siedział przy brzegu, ciampocząc swe puszyste ciałko w wodzie, błotku i kamyczkach solińskiego jeziorka. Wicia też jakoś nie przekonała się do pływania. Weszła trochę głębiej, ale generalnie najbardziej podobała jej się zabawa przy brzegu. Blaru za to trochę popływał, ja nie bo jestem nieumiejącą pływać Żabą.Jeśli chodzi o samą plażę to taka średnio fajna, bo mocno kamienista i w jeziorze też dużo kamieni. W sumie, bez klapek nie ma co wchodzić do wody ani chodzić po plaży. Cudem tylko udało mi się wypatrzyć bardziej piaszczyste miejsce dla Piotrusia do zabawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz