Auto w Wałbrzychu zaparkowaliśmy sobie mniej więcej w okolicach głównego dworca kolejowego i już przed ósmą ruszyliśmy na szlak. Zimno było, więc opatuliliśmy się we wszystko, co tylko było można na siebie włożyć.

Zabytkowy Wiadukt w Wałbrzychu
Zanim jeszcze rozpoczęliśmy konkretniejszą wędrówkę, minęliśmy zabytkowy wałbrzyski wiadukt kolejowy. Wybudowano go w 1880 roku i obecnie jest częścią linii kolejowej Wałbrzych-Kłodzko. Z góry musi być całkiem fajny widoczek.
Zostawiliśmy za sobą miejskie zabudowania Wałbrzycha i weszliśmy na rozległą łąkę. Nawet się trochę rozgrzaliśmy dotychczasową wędrówką, ale dopiero za chwile mieliśmy się porządnie spocić.
Nie spodziewaliśmy się, że podejście na Zamkową Górę okaże się aż tak strome. Oczywiście wcześniej zerknęliśmy sobie na mapę i wiedzieliśmy, że to nie będzie spacerek. Drogę na szczyt, mimo że nie była łatwa, warto było jednak pokonać. Wokół było naprawdę pięknie: malowniczo, rudo, jesiennie i tak tajemniczo.

Na Zamkowej Górze zrobiliśmy sobie zasłużoną przerwę na odpoczynek. Na szczycie jest kilka miejsc na przycupniecie i rozpalenie ogniska. Dość mocno wiało, ale udało nam się schować gdzieś za winklem i w otoczeniu tych zabytkowych murów siedliśmy sobie na liściach i wyciągnęliśmy żarełko. Piotruś zajadał się ciepłą zupą kalafiorową z termosu, a my ciastkami 😉.

Z góry dosłownie zbiegaliśmy, ślizgając się na tyłku po liściach.
Gdy zeszliśmy na dół, teren zrobił się zdecydowanie łatwiejszy do wędrówki. Szliśmy sobie przez tajemniczy jesienny las, a co jakiś czas pokazywał nam się jakiś ładny widoczek — było naprawdę pięknie.

Eh, cóż było robić — przeczekaliśmy pierwszy atak paniki na ławce

Czarnym szlakiem na Borową

Gdy Piotruś oddawał się swojej rozpaczy po przegranym wyścigu, Blaru wdał się w rozmowę z innym wędrowcem, który wybierał się na wycieczkę na Borową z dwójką swoich pociech – tak na oko dziewczynka była mniej więcej w wieku Puszonga, a chłopczyk pewnie niedawno zaczął podstawówkę. Z tej rozmowy wynikło to, że spontanicznie postanowiliśmy zmienić naszą trasę. Początkowo planowaliśmy wejść na Borową czerwonym szlakiem, który jest dłuższy, ale mniej stromy niż czarny. A co zrobiliśmy? Poszliśmy za tym młodym tatom, czarnym szlakiem, tą drogą przez mękę! No to nie była dobra decyzja 😆. Piotruś w pewnym momencie tej mozolnej wspinaczki wskoczył na Blarze plecy do nosidełka, a my z Wicią walczyłyśmy o każdy oddech 😉.

Na szczęście udało się jakoś dopełznąć na szczyt Borowej.

Borowa Góra (853 m n.p.m.)
Borowa Góra (Czarna Góra) jest najwyższym szczytem Gór Czarnych i całych Gór Wałbrzyskich. Co ciekawe do Korony Gór Polski zalicza się pobliski Chełmiec, w rzeczywistości niższy od Borowej o ponad 2 metry, bo kiedyś dokonano błędnego pomiaru i ... tak już zostało.
Jak już wspomniałam na początku wpisu, na Borowej znajduje się wieża widokowa. Ma ona 16,5-metra wysokości i została oddana do użytku w 2017 roku. Widoczki, które się z niej rozciągają ponoć są cudne, ale nam dane było jedynie zobaczyć gęstą jak mleko mgłę. Piotrusiowi tak się spodobało to wchodzenie na zakręconą wieżę, że wszedł na nią 3 razy (oczywiście w towarzystwie) - to nic, że nic nie było widać i że wiało tak, że głowa mało nie odpadła 😏.



Oczywiście zrobiliśmy sobie baaaardzo długą przerwę na odpoczynek. Na szczycie znajdują się wiaty, ławki i miejsca na ognisko. Ach jak przyjemnie było, po tej „drodze przez mękę” 😏, rozsiąść się z kubkiem gorącej herbaty przy ognisku i zajadać się kiełbasą.
Zejście z Borowej Góry
Z Borowej wcale nam się nie chciało schodzić, ale skończyła się kiełbasa, a herbatę trzeba było zostawić na później. Zrobiło się chłodnawo i co prawda Piotruś na rozgrzewkę proponował czwarte wejście na wieżę, ale jakoś tego nie podchwyciliśmy. Zbiegliśmy więc z Borowej czarno-czerwonym szlakiem.
Gdy tylko zeszliśmy ze szczytu Borowej wyszło przepiękne słońce. Żal nam było, że to nie towarzyszyło nam, gdy byliśmy trochę wyżej.

Czerwonym szlakiem nie wędrowaliśmy długo: na Rozdrożu pod Borową skręciliśmy w niebieski, a na Ptasim Rozdrożu znów wybraliśmy czarne znaczki.
Gra świateł, cieni i widoczki wokół były zachwycające.




Ostatni raz kolor szlaku zmieniliśmy na Rozdrożu Leśne Berdo skąd dotarliśmy po zielonych znaczkach aż pod pierwsze zabudowania Wałbrzycha.

Dotuptaliśmy do miejsca gdzie zaparkowaliśmy auto i to był już koniec naszej wycieczki 😊.
Kurcza, musicie wybrać się koniecznie na Chełmiec, jest taki stary szlak starymi torami, to znaczy nie ma juz torów bo rozkradli, ale kiedyś były. Po drodze jest takie źródełko, gdzie zawsze wodę zabieraliśmy do picia. Trasa jest śliczna i jest taki stary mostek. Myślę, że jak na wycieczkę z dziećmi w sam raz. Polecam bardzo i podziwiam, że tak z dziećmi, mało kto już tak żyje jak nasz rocznik kiedyś dorastał.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa 😉 i pomysł na kolejną wędrówkę - zachęciłeś nas. Ja na Chełmcu jeszcze nie byłam, a dla Blara to rodzinne strony, w które zawsze fajnie się wraca
OdpowiedzUsuńTroszkę podobnie jak w puszczy wakrzyńskiej obok szczecina też taki doliny i fajne ruiny ale bez wieży widokowej.
OdpowiedzUsuńTakie klimaty podczas wyjazdów bardzo do mnie przemawiają. Super relacja.
OdpowiedzUsuń