Mapka z trasą wędrówki
Wędrówka z Jakuszyc do Schroniska Orle
Jak pokazuje mapka, naszą a wycieczkę rozpoczynaliśmy w Jakuszycach. Na miejsce dojechaliśmy trochę po godzinie ósmej, a auto zostawiliśmy sobie na parkingu w pobliżu wejścia na szlak. Parking teoretycznie jest płatny i niestrzeżony, a w praktyce nic nie płaciliśmy, bo w tych koronoświrusowych czasach nie było tam nikogo, komu można by zapłacić. Tuż po wyjściu z nagrzanego Seacika poczuliśmy górski powiew chłodnego powietrza. Pozakładaliśmy więc na siebie wszystko, co było do założenia i potuptaliśmy żółtym szlakiem.Dość szybko zrobiliśmy sobie długaśną przerwę na jedzonko, bo co prawda śniadanie w domu jedliśmy, ale raczej liche. Zatrzymaliśmy się w takiej zatoczce, na asfalcie, wyciągnęliśmy sobie świeżutkie drożdżówki i ciepłą herbatę.
Schronisko Orle
W tym schronisku zwykle jest sporo ludzi, ale w środku tygodnia, w czasach takich, jakie obecnie mamy, zastaliśmy pustki. Przyjemnie było się rozsiąść na ławach przed schroniskiem i delektować się zimnym czeskim piwkiem. Schronisko Orle powstało w miejscu dawnej osady Carlsthal, którą to wraz z rodzinami, zamieszkiwali pracownicy ówczesnej huty szkła. Huta funkcjonowała do 1890 roku, później budynek administracyjny przekształcono w leśniczówkę, a w latach 30. XX wieku Niemcy ustanowili tam posterunek służb granicznych i wybudowali jeszcze dwa nowe budynki. Po II wojnie światowej funkcjonowała tam Strażnica WOP Orle.Ścieżka dydaktyczna Model Układu Słonecznego
Przez sporą część naszej dzisiejszej trasy wędrowaliśmy niezwykłą, kosmiczną, ścieżka edukacyjną.O co chodzi?
Otóż w Górach Izerskich powstała taka specjalna trasa edukacyjna obrazująca model Układu Słonecznego w skali 1:1 miliarda. Ścieżka przedstawia Słońce oraz 8 krążących wokół niego planet i 5 planet karłowatych (łącznie jest to 14 obiektów) i wszystko to pokazane jest z zachowaniem rzeczywistych proporcji, jeśli chodzi o wielkość samych planet, jak i odległości między nimi. Cała ścieżka ma 11,2 km i rozpoczyna się przy schronisku Orle, a kończy na Stogu Izerskim. Pierwsze na trasie jest Słońce przedstawione za pomocą gnomonu, czyli skalnego słupa wbitego w ziemię, dzięki któremu można, chociażby odczytać czas. Sprawdziliśmy — działa nasze zegarki wskazywały 11:45 i gnomon też 😏.
Planety Układu Słonecznego zostały umieszczone na stalowych tabliczkach, a te z kolei przytwierdzone do głazów. Wielkość danej planety przedstawia nawiercony w tabliczce otwór. Wyszukiwanie kolejnej planety było zwłaszcza dla Piotrusia (naszego pełnoetatowego Pana Przewodnika) fajną zabawą.


Nie mam udokumentowanych wszystkich głazów z planetami, bo za Chatką Górzystów schodziliśmy z trasy ścieżki. Dalej, w drodze na Stóg Izerski są jeszcze planety karłowate, czyli: Pluton, Haumea, Makemake i Eris.
A skąd w ogóle tak kosmiczny pomysł na tego typu ścieżkę w górach? Wbrew pozorom wcale nie jest to tak absurdalny pomysł, jakby mogło się wydawać. Jako ciekawostkę napiszę tylko, że w pogodną noc na izerskim niebie widać prawie 2000 gwiazd i Drogę Mleczną prawie po sam horyzont — to naprawdę unikatowe zjawisko. Więcej na temat astroturystyki w Górach Izerskich można poczytać na stronie projektu Astro Izery, klikając tutaj (a zapewniam, że jest o czym czytać 😏).
Wędrówka z schroniska Orle do Chatki Górzystów
Od Stacji turystycznej Orle wędrowaliśmy cały czas szlakiem czerwonym aż do Hali Izerskiej i kolejnego słynnego schroniska — Chatki Górzystów. Nim tam jednak dotarliśmy czekało nas trochę tuptania, ale nadal bez żadnej mozolnej wspinaczki.Szło się naprawdę przyjemnie, po drodze mijaliśmy sobie takie urokliwe mostki, a pod nimi ... płynęła rzeka pełna piwa. No bo co niby ma taki kolor jak nie piwo? Nikt mi nie wmówi, że to zwykła woda 😉.
Najpiękniejszy moment całej wycieczki czekał nas, gdy wędrowaliśmy przez Kobylą Łąkę. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego 😏? Oczywiście musieliśmy sobie zrobić dłuższą przerwę nad malowniczą Izerą.
W ogóle nie chciało nam się stamtąd ruszać, no ale brzuchy znowu domagały się jedzenia. A wiedzieliśmy, że w Chatce Górzystów możemy się spodziewać prawdziwych rarytasków. Wrzuciliśmy więc Piotrusia w nosidełko (w końcu dał się przekonać do tego pomysłu) i powędrowaliśmy dalej.

W oddali widać Chatkę Górzystów
Odpoczynek w Chatce Górzystów i naleśnikowa wyżerka
Chatka oczywiście też ma swoją historię. Dawno, dawno temu (😏) na Hali Izerskiej istniała wieś Gross-Iser. Osada została całkowicie zniszczona w latach powojennych, na trasie naszej wędrówki mijaliśmy zniszczone kamienne fundamenty dawnych domostw. Z całej wsi ostał się jedynie budynek obecnego schroniska, które niegdyś pełniło funkcję szkoły.Będąc na przechadzkach w Górach Izerskich już kilka razy odpoczywaliśmy pod Chatką Górzystów. Zwykle są tam tłumy, zwłaszcza na weekend. Tym razem jednak zastaliśmy „prawie pustki”, więc postanowiliśmy skorzystać z okazji i w końcu skosztować słynnych naleśników z jagodami. W chatce serwowane są genialne biszkoptowe naleśniki, ale jakoś do tej pory nie złożyło się nam ich spróbować. Skutecznie odstraszały nas gigantyczne kolejki za tym specjałem. Naleśniki były naprawdę pyszne, ale gdybym miała stać za nimi w godzinnej kolejce, to mimo wszystko bym się nie skusiła.
Wniosek: drogi wędrowcze, po naleśniki do Chatki Górzystów idź w tygodniu 😏.
Powrót do Jakuszyc
Od schroniska poszliśmy sobie żółtym szlakiem w las. Przeszliśmy nie tak duży kawałeczek drogi i wypatrzyliśmy sobie taką fajną miejscówkę na ognicho — na kiedyś tam w przyszłości.
Żółtym szlakiem wędrowaliśmy dość długo, ale jak widać na mapie, do auta byśmy nie zaszli, idąc po żółtych znaczkach. W pewnym momencie nasza trasa odbiła na szlak oznaczony na mapie jako rowerowy. Kolejną przerwę zrobiliśmy sobie nad wąwozem Jagnięcego Potoku, przy kapliczce Matki Boskiej Izerskiej. I chociaż na żadnym ze zdjęć tego nie widać, to jest tam naprawdę ładny punkt widokowy.
Jeśli zaś chodzi o samą kapliczkę to powstała ona z inicjatywy leśniczego, dla upamiętnienia mozolnej walki wielu ludzi ze skutkami zamierania izerskich lasów.
Ostatnią przerwę zrobiliśmy sobie w towarzystwie takiego widoczku, bo umęczony Piotruś zażyczył sobie masażu stópek.
Żółtym szlakiem wędrowaliśmy dość długo, ale jak widać na mapie, do auta byśmy nie zaszli, idąc po żółtych znaczkach. W pewnym momencie nasza trasa odbiła na szlak oznaczony na mapie jako rowerowy. Kolejną przerwę zrobiliśmy sobie nad wąwozem Jagnięcego Potoku, przy kapliczce Matki Boskiej Izerskiej. I chociaż na żadnym ze zdjęć tego nie widać, to jest tam naprawdę ładny punkt widokowy.
Jeśli zaś chodzi o samą kapliczkę to powstała ona z inicjatywy leśniczego, dla upamiętnienia mozolnej walki wielu ludzi ze skutkami zamierania izerskich lasów.
Ostatnią przerwę zrobiliśmy sobie w towarzystwie takiego widoczku, bo umęczony Piotruś zażyczył sobie masażu stópek.
Myśleliśmy, że po tym masażu Puszong ochoczo wskoczy w nosidełko, ale gdzie tam ... pobiegł dalej przed siebie. Nie wiem, skąd to dziecko ma w sobie tyle energii. Dopiero gdzieś w okolicach Rozdroża pod Cichą Równią stwierdził, że jednak warto skorzystać z Blarzej pomocy i po chwili ululał się w nosidełku wtulony w swego tatusia.
Piękne miejsca
OdpowiedzUsuń🙂 dokładnie, nic tylko pakować plecak i w drogę 😉
UsuńPiękne widoki,soczysta zieleń.Fajnie opisany artykuł.
OdpowiedzUsuńTe widoki są zachwycające. Chętnie wybrała bym się na taką wędrówkę.
OdpowiedzUsuń