Startujemy
Auto zaparkowaliśmy przy sklepie spożywczym w Dalkowie, tuż obok wejścia na włości dalkowskiego pałacu i ruszyliśmy w drogę.
Mapa z trasą wycieczki
Pałac w Dalkowie — Park Dendrofarma - Góra i kościół świętej Anny — Wilczy Grzbiet — Dalkowskie Jary — Pałac w Dalkowie
Słów kilka o Dalkowie
Dalków to niewielka miejscowość położona w sercu Wzgórz Dalkowskich, jakieś 20 kilometrów od Głogowa. Nazwa miejscowości wywodzi się po prostu od słowa daleko i oznacza „Daleko leżącą wieś”. My co prawda do Dalkowa aż tak daleko nie mamy, ale byliśmy tam po raz pierwszy i dla nas było to przyjemne odkrycie. Ładnie tam jest, tak malowniczo. Sporo jest tablic informacyjnych z ciekawostkami o okolicznych atrakcjach i historii. Jak już wspomniałam na początku, w Dalkowie na szczególną uwagę zasługuje zabytkowy pałac i przepiękny duży park. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem, jak w okolicy zadbano o dodatkowe udogodnienia dla turystów — ławki, wiaty, stojaki dla rowerów, mapy i pięknie oznaczone szlaki.Pałac w Dalkowie
Z tablic informacyjnych wyczytaliśmy, że pałac w Dalkowie został wybudowany w 1596 roku przez niemiecki ród von Glaubiz. Zarządzali oni Dalkowem aż do połowy XVIII wieku. Później tereny te przypadły w posiadanie rodziny von Stoschów, z którą związał się August Gottlob von Libermann, syn Georga Matlasa – komendanta miasta i twierdzy Głogów, żeniąc się w 1788 roku z Karoliną Tugendreich von Stosch.
A z Karoliną wiąże się pewna romantyczna opowieść:
Otóż ta szlachetnie urodzona panna zakochała się, z wzajemnością zresztą, w synu stajennego, który pracował w folwarku. Oczywiście rodzicom dziewczyny nie spodobał się taki kandydat na męża. Stajennego z Dalkowa więc pogonili, a córkę wydali za Augusta Gottlob von Libermann. Czy Karolina była szczęśliwa w tym małżeństwie? W sumie to nie wiadomo, ale ósemki dzieci państwo von Libermann się doczekali, więc może nie było tak źle 😉? August nie pożył zbyt długo, zmarł, mając 50 lat. Zrozpaczona tym faktem (?) Karolina postawiła w lesie pomnik upamiętniający przerwaną miłość. Jednak czy miała na myśli męża ? Tego nie wiadomo, bo na pomniku umieszczony został Urubos — wąż zjadający swój ogon, symbol nieskończoności i łączenia przeciwieństw. To mogłoby sugerować, że mimo 15 lat małżeństwa serce Karoliny nadal należało do syna stajennego. Połączyło ich przecież prawdziwe uczucie, ale niestety status społeczny różnił ich tak bardzo, że uniemożliwił wspólne szczęśliwe życie.Do pomnika nie dotarliśmy, zresztą obecnie są to tylko jego pozostałości, bo jacyś debile rozwalili go prawie 30 lat temu 😒.
Cóż, miejmy nadzieję, że za jakiś czas pałac w Dalkowie znów będzie prawdziwą perełką.
Park Dendrofarma w Dalkowie
Do pałacowych terenów przylega duży i zadbany park. Tam właśnie za czasów PGR-owskich wypasano krowy. Obecnie jest tam naprawdę przyjemnie, a zielona trawka aż kusi, żeby rozłożyć na niej kocyk i poleniuchować.
Kierunek Góra Świętej Anny
Zaszło nam trochę na oglądaniu pałacu i parku, na „oczytywaniu” ciekawostek na tablicach informacyjnych. A głównym celem dzisiejszej wycieczki była przecież wędrówka i zrzucenie świątecznego sadełka 😉. Dziarskim krokiem ruszyliśmy w końcu na przechadzkę, kierując się na górę Świętej Anny.
W okolicach Dalkowa są trzy pięknie oznaczone szlaki nordic walking: zielony, czerwony i czarny. Szlaki częściowo się ze sobą pokrywają, my trzymaliśmy się głównie czerwonej trasy.
Przyjemnie się szło szeroką drogą wzdłuż dalkowskich pól, później odbiliśmy w las.
A to oczywiście szczęśliwy Puszong z wielkanocnym piernikowym królikiem:
Oprócz nordic walkingowych szlaków w okolicach Dalkowa są też szlaki rowerowe, a nawet konne. Nie chcę się jednak za bardzo rozpisywać, bo coś mi się wydaje, że za jakiś czas wrócimy tu na kolejną wycieczkę.
Póki co wędrujemy dalej, w końcu odnajdując wiosnę w świecie 😉
W oddali widać już kościół na Górze Świętej Anny
Góra Świętej Anny
Góra Świętej Anny to wieś położona u szczytu mierzącej „aż” 190 m n.p.m. góry Świętej Anny, na której to w XVI wieku postawiono kościół, oczywiście pod wezwaniem świętej Anny. Tam właśnie zaplanowaliśmy sobie przerwę, ale żeby móc odpocząć musieliśmy najpierw wdrapać się na szczyt. Po niedzielnym obżarstwie nie było to takie proste. Uff, 😆...
Przy kościele zrobiliśmy sobie przerwę na kanapki i herbatę, a wielkanocne jajko w terenie smakuje zdecydowanie lepiej niż przy zastawionym stole 😉.
Kościół na Górze Świętej Anny jest w zasadzie zamknięty, raz w roku 26 lipca odbywa się tu msza święta odpustowa.
Dalej w las
Odpoczęliśmy chwilę, pojedliśmy i ruszyliśmy w dalszą wędrówkę. Początkowo szliśmy między polami, a po chwili weszliśmy w las.
Wędrowało nam się całkiem przyjemnie: świergoliły ptaszki, latały motylki cytrynki, kilka razy natknęliśmy się na sarny. Ludzi prawie nie spotkaliśmy.
I tak niespiesznie dotarliśmy na kolejny szczyt, czyli na górę Jana (228 m n.p.m.). , rozłożyliśmy się z babką i kawą 😍.
Wilczy Grzbiet i powrót do Dalkowa
Do Dalkowa wracaliśmy czerwonym szlakiem przez Wilczy Grzbiet, przyjemną ścieżyną z widoczkiem.
Tu Blaru, na prośbę Piotrusia, wypróbowuje wytrzymałość drewnianej, rozklekotanej ambony. Konstrukcja co prawda wytrzymała, ale dzieciom bym tam nie pozwoliła wejść 😆.
Dalej wędrujemy przez pola jeszcze zielonego rzepaku. Chociaż kilka żółtych kwiatków można było już dostrzec.
I kończymy swój spacer przy dalkowskim pałacu
Cała trasa zajęła nam 11,5 km i było to 6 godzin przyjemnego spaceru, który pozwolił nam odetchnąć od siedzenia przy wielkanocnym stole 😉.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz