lipca 23, 2017

lipca 23, 2017

Bieszczady: Zoo w Lisznej

W tym dniu czeka nas błogie lenistwo. Zrobiło się dość upalnie i nie chcieliśmy się zniechęcić do górskich wędrówek. Fakt, że preferujemy raczej aktywne spędzanie wolnego czasu, nie oznacza, że mamy paść ze zmęczenia na szlaku – zwłaszcza tyczyło się to Wici. W końcu jesteśmy na urlopie i dla każdego ma być to przyjemny odpoczynek. Tego dnia wybraliśmy się do zoo w Lisznej.

Mogliśmy tam zobaczyć ponad 30 gatunków przeróżnych zwierzątek. Podziwialiśmy między innymi: daniele, jelenie, muflony, dziki, szopy, skunksy, lisy i jenoty. Z mniejszych zwierząt są susły, nutrie, fretki, wiewiórki, świnki morskie oraz króliki. Ptaki zamieszkujące mini zoo to gatunki wodne i lądowe: bażanty, przepiórki, kaczki szmaragdowe, kaczki krzyżówki, kaczki czubate, sowa śnieżna, bocian, a także gęsi gęgawe i gęsi bernikle oraz struś i śmiejące się ptaszki". Część zwierzątek żyje w klatkach, a część ma duże wybiegi. Przy klatkach umieszczone zostały tablice informacyjne na temat poszczególnych zwierząt.

Koszt biletu do zwierzyńca to: 10 zł cały, 7 zł ulgowy, a Puszongi i inne dzieci do lat 7 wchodzą za darmo. Przy kasie można było zakupić specjalną karmę i karmić nią zwierzaczki. My się w nią nie zaopatrzyliśmy więc… zbieraliśmy z ziemi tą, która spadła poza ogrodzenie, poza zasięg zwierzęcych pyszczków. Mimo że zwierzyniec nie jest bardzo duży, to spędziliśmy w nim prawie dwie godziny. Zarówno dla nas, jak i dla dzieciaków była to świetna atrakcja. Większość zwierzątek była bardzo oswojona i cieszyła się z dokarmiania i głaskania. Wicia, na pamiątkę z tego przemiłego zakątka, kupiła sobie sztuczną mini wiewiórę, której później Puszong odgryzł pół nosa.














Tego dnia na obiadek Blaru zaciągnął nas do kultowej Siekierezady w Cisnej. Miałam trochę obaw, bo nie było tam krzesełka do karmienia, ale jakoś daliśmy radę z Puszongiem. Wystrój w lokalu bardzo w naszym klimacie: mroczny, posępny z różnymi diabołami, a na stołach były powbijane siekiery.  Na obiadek mięsolubna Wicia zamówiła kurczaka z grilla, a ja i Blaru tym razem nie pogardziliśmy mięsiwem i wzięliśmy stek z karkówki z oscypkiem i żurawiną. Jedzonko...mmm poezja.
Później byliśmy jeszcze poszwendać się trochę po Cisnej. Kupiliśmy kartki, myśleliśmy że kupimy pamiątki, ale póki co wybór nas przytłoczył i sprawę odłożyliśmy na potem. Generalnie w Cisnej są dwie godne polecenia galerie z pamiątkami: Czarny Kot i przy Karczmie Łemkowyna. A i jeszcze warto zajść do Krywuli, gdzie znaleźć można także jedzonkowe i kosmetyczne wyroby rzemieślnicze. Jak sobie trochę połaziliśmy po Cisnej, to później zaszliśmy jeszcze nad Solinkę. Blaru z Wicią robili patykowe wyścigi, a ja z Puszongiem przekładaliśmy kamyki z jednego miejsca na drugie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Puszongowo , Blogger