A na pytanie czy warto tam jechać z dziećmi odpowiedź jest oczywiście tylko jedna: TAK
(i podpisujemy się pod tym całym kompletem naszych rąk i nóg).
Góry z niechodzącym dzieckiem?
Gór byliśmy spragnieni przeogromnie, bo: najpierw ciąża, później Puszong był mini mini, a jeszcze później mój bardzo niefortunny upadek i skręcona kostka. Przed wakacjami byliśmy na kilku wycieczkach, ale generalnie miał to być taki przedsmak naszego urlopu, bo nam naprawdę był już potrzebny porządny górzysty kop. Zwłaszcza mi.Ktoś (co akurat niewiele mnie obchodzi) mógłby zarzucić nam egoizm, ktoś inny bezmyślność. No bo co takie roczne dziecko jak Piotruś ma robić w tych górach? Co ono z tego ma i co z tego będzie pamiętało? Po pierwsze i po najważniejsze: to taki maluch potrzebuje przede wszystkim bliskości szczęśliwych rodziców, a my w górach jesteśmy szczęśliwi. Takiemu dziecku wystarczy tylko być w otoczeniu osób, wśród których czuje się bezpieczne i kochane. Poza tym wbrew pozorom dużo łatwiej jest zaplanować trasę górskiej wędrówki z dzieckiem, które jeszcze nie chodzi niż z dzieckiem w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym.
Kilka pomysłów na to co robić w Pieninach
1. Spacer po Czorsztynie
Czorsztyn jest naprawdę przepięknie położoną miejscowością, warto się tu po prostu poszwendać tak bez planu celu i mapy. Oczywiście punktem obowiązkowym do zobaczenia są ruiny czorsztyńskiego zamku. Tutaj nasze wrażenia na temat samej miejscowości.2. Wycieczka promem z Czorsztyna do Niedzicy (lub/i odwrotnie)
Świetną, chodź nie górską atrakcją w Pieninach jest rejs statkiem po jeziorze czorsztyńskim.My płynęliśmy właściwie przez jezioro, stateczkiem „Dunajec”, który jest napędzany przez takie wielkie boczne koła. Można też wybrać się w dłuższy rejs statkiem pasażerskim. Zresztą na przystani w Czorsztynie jest całkiem sporo różnego rodzaju łódeczek, kajaków i gondoli, którymi można pływać po jeziorze, delektując się przy okazji niesamowitymi widokami.
3. Zwiedzanie zamku w Niedzicy
Wizyta w malowniczo położonym niedzickim zamku to naprawdę punkt obowiązkowy w trakcie pobytu w Pieninach. Oprócz niezwykle ciekawej lekcji historii, przeplatanej licznymi opowieściami i ciekawostkami, warto się tam było udać chociażby dla wyjątkowych widoczków jakie rozpościerają się z tarasu.Więcej na temat naszego wypadu do Niedzicy można przeczytać tutaj.
4. Spacer po Szczawnicy
Szczawnica to jedno z bardziej popularnych pienińskich miasteczek. My byliśmy tam dosłownie „moment”, więc nie będę się rozpisywać o atrakcjach tej miejscowości, których jest zresztą całkiem sporo. Natomiast będąc w Szczawnicy koniecznie trzeba chociaż zahaczyć o promenadę biegnącą wzdłuż potoku Grajcarek. To najdłuższy w Polsce, prawie 2 – kilometrowy deptak spacerowy z widoczkami na góry. Naprawdę bardzo przyjemne miejsce na leniwy spacerek lub odpoczynek po wędrówce przy potoku.5. Wędrówka szlakiem brzegu Dunajca
Przepiękna, malownicza trasa pieszo rowerowa. Po prostu niekończący się efekt WOW! Więcej na temat naszych wrażeń z wędrówki można przeczytać tutaj.Oczywiście równie atrakcyjna co piesza wycieczka (a może i bardziej) jest przeprawa tratwą flisacką. Natomiast w naszej ocenie Puszong jest za mały na tego typu przygody (chociaż chyba nie ma ograniczeń wiekowych).
6. Wycieczka na Trzy Korony
Z pewnością szczególnie godną polecenia trasa na wycieczkę w góry jest szlak prowadzący z Sromowców Niżnych na Trzy Korony (więcej szczegółów i mapka tutaj). Panorama, którą mogliśmy podziwiać ze szczytu Okrąglicy to krajobraz, który dosłownie zapiera dech w piersiach. Spektakularny widok na Pieniny, przełom Dunajca, Sromowce Wyżne, Sromowce Niżne, Gorce i Tatry, to istna górska magia!Gdzie nocowaliśmy?
Nocleg załatwiałam nam naprawdę na ostatnią chwilę. Znalezienie czegoś sensownego w środku lata graniczy z cudem. Cud nastąpił i znalazłam fajny nocleg do tego jeszcze w dobrej cenie. Nocowaliśmy w kwaterze u pani Danuty Kaczmarczyk, na Turystycznej 25. Mieszkaliśmy na piętrze i do naszej dyspozycji mieliśmy dwa pokoiki z łazienką. Na parterze natomiast była duża wspólna kuchnia, w której rano, przed wyjściem na szlak przygotowywałam dla Puszonga ekspresowe obiadki do termosu. Przed domem był plac zabaw z trampoliną, na której szalała Wicia.Jak to się stało, że znaleźliśmy się w Czorsztynie?
Planowo nasz urlop miał wyglądać tak, że od 18 -go do 27-go lipca mieliśmy jechać na wakacje do Cisnej w Bieszczady. No, ale nim ruszyliśmy w góry, to mieliśmy z Blarem pojechać w jeszcze jedno super zajebiste miejsce, za którym mocno tęsknimy. Mam na myśli Bolków i Castle Party. Jesteśmy zakochani: w tym miejscu, atmosferze, ludziach i muzyce. Niestety, z różnych powodów nie mogliśmy być na ostatnich festiwalach. W tym roku też się nie udało, więc żeby sobie wynagrodzić niepojechanie na Castla, wymyśliliśmy, że pojedziemy na wakacje gdzieś wcześniej. Koniec końców, wyszło tak, że na ostatnią chwilę wynalazłam w bardzo atrakcyjnym miejscu, w bardzo atrakcyjnej cenie 4 noclegi w Czorsztynie i…zrobiło się nam jeszcze więcej górzenia!!!!!Ale, ale, ale… Górzenia prawie by nie było, bo Puszong ni z tego, ni z owego się rozchorował. W swym prawie rocznym życiu nie chorował ani razu, a tu nagle: temperatura prawie 40 stopni w środę, a w piątek mamy jechać. Polecieliśmy w panice całą rodziną do lekarza, a tam okazało się, że dzidziunia ma zapalenie gardła. No, ale dostaliśmy leki i pozwolenie (prawie nakaz) na wyjazd, więc pełni nadziei i optymizmu stwierdziliśmy, że jedziemy i była to bardzo dobra decyzja. Zresztą kończąc pierwszą cześć naszego urlopu, zgodnie stwierdziliśmy, że w Czorsztynie byliśmy stanowczo zbyt krótko i, że jest to miejsce do wakacyjnego powtórzenia za kilka lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz