Na ten dzień zaplanowaliśmy wycieczkę promem do Niedzicy i zwiedzanie zamku. Wiedzieliśmy, że ma padać, więc chcieliśmy kręcić się w miarę po miejscowości, gdzie w razie „W” łatwo się schronić przed deszczem i burzą. Oczywiście pobudka była z samego rana.
Najpierw trzeba było dostać się na prom do Niedzicy. Tym razem
poszliśmy dookoła i asfaltem, podziwiając przy tym czorsztyńskie
krajobrazy. Ze względu na warunki pogodowe wzięliśmy wózek – żeby w
razie deszczu pod folią schować Puszonga, ale zaopatrzyliśmy się też w nosidełko – łatwiej poruszać się po zamku.
Niezapomniany rejs promem Dunajec
Do przystani zbliżaliśmy się powoli podziwiając czorsztyńskie widoczki. Bilety na prom kupuje się w barze przy samym porcie. Cena
biletu z Czorsztyna do Niedzicy to 6zł, a z Niedzicy do Czorsztyna 5zł, promy odpływają co 10 – 15 min. Po kupieniu biletów siedliśmy jeszcze na chwilkę w barze – Blarzyna wziął piwko, Wicianda
jakiś soczek, a ja poleciałam szukać przy przystani jakiegoś
nierzucającego się w oczy miejsca, żeby ściągnąć koszulkę
termoizolacyjną, bo coś się ciepło zrobiło.
W końcu przypłynął nasz prom Dunajec – ale czad! Stateczek był napędzany takimi wielkimi kołami umieszczonymi po jego bokach. Można było wyjść sobie po schodkach na tzw. pokład słoneczny i podziwiać piękną okolicę. Na dole natomiast był pokład zadaszony, dzięki któremu nawet w razie niepogody rejs byłby super atrakcją. Na pokład można spokojnie zabrać rowery i wózki dziecięce. Załoga też była świetna: bardzo przyjaźni i sympatyczni panowie marynarze – wszystko razem tworzyło niesamowity klimat.
W końcu przypłynął nasz prom Dunajec – ale czad! Stateczek był napędzany takimi wielkimi kołami umieszczonymi po jego bokach. Można było wyjść sobie po schodkach na tzw. pokład słoneczny i podziwiać piękną okolicę. Na dole natomiast był pokład zadaszony, dzięki któremu nawet w razie niepogody rejs byłby super atrakcją. Na pokład można spokojnie zabrać rowery i wózki dziecięce. Załoga też była świetna: bardzo przyjaźni i sympatyczni panowie marynarze – wszystko razem tworzyło niesamowity klimat.
Filmik z rejsu:
Kilka widoczków z pokładu statku:
Taka tam refleksja na temat Niedzicy
Kiedy dopłynęliśmy to wszyscy (prócz Puszonga, który oczywiście spał)
stwierdziliśmy: „jak to dobrze, że mieszkamy w Czorsztynie, a nie
w Niedzicy”. Naszym oczom ukazał się bowiem festiwal badziewia i
innych pamiątek z Chin. Chociaż trzeba przyznać, że kupiliśmy
tam Piotrusiowi jego góraliczkowe bodziaki. Generalnie, w
Czorsztynie dużo, dużo spokojniej. W Niedzicy jest
oczywiście przepięknie, ale te stragany to nie nasz klimat.
Korzystając z przyzwoitej aury, najpierw
poszliśmy w kierunku zapory na Jeziorze Czorsztyńskim. Oczywiście
było tam mnóstwo turystów, a ponadto odbywał się plener
malarski. A było co malować, bo widoczki z zapory na zamek i
jezioro naprawdę niesamowite.
Odpoczynek w bacówce
Dalej przeszliśmy do pobliskiej bacówki (tu wózek dostał za swoje – kamole), gdzie powitały nas przesłodziaste psiaki. Zgryźliśmy nasze kanapki, kupiliśmy oscypka u bacy, a w międzyczasie Puszong i Wica zaprzyjaźnili się z jednym z piesków, który tylko czekał, jak mu spadnie okruszek z kanapki. Po odpoczynku wróciliśmy tą samą drogą w stronę zapory.Przerwa obiadowa
Niestety, prognoza pogody się sprawdziła i lunęło jak z cebra. Trzeba
było szukać schronienia. Poszliśmy, więc na obiadek do Restauracji Czardasz, niedaleko zamku. I tu się najadłam i bardzo nam wszystkim
smakowało. My z Blarem jedliśmy polędwiczki w sosie pieprzowym z frytami i surówkami, Wicia mięsożerca oczywiście schab (który
ledwie wcisnęła), a Piotruś jadł obiadek zrobiony przez mamusię i
zagryzał marchewkami na parze zaserwowanymi przez szefa kuchni.
Zwiedzanie zamku Dunajec w Niedzicy
Przed
nami była cały czas jeszcze jedna, główna atrakcja dnia – zwiedzanie
zamku. Wejście na zamek jest biletowane: 14 zł bilet
normalny i 12 zł ulgowy. Bilety trzeba kupić z mniej więcej godzinnym
wyprzedzeniem, żeby móc wejść na daną godzinę. Jak już ma się ten bilet,
z ustalona konkretną godziną, można wejść ze swoją grupą i
przewodnikiem na zamek i zwiedzać. No i właśnie, ktoś te bilety musiał
kupić, a deszcz nadal lał. Nie zważając na niesprzyjającą aurę
bohaterski Blaru
w towarzystwie parasola, postanowił wynurzyć się z lokalu i zaopatrzyć
swą rodzinę w te bilety. I tak oto około godziny 17 poszliśmy zwiedzać
zamek. Warto dodać, że w cenie biletu mieliśmy też możliwość zwiedzenia
wozowni. Aż szkoda, że nikt z nas nie pstryknął żadnej fotki (a może był
zakaz – nie pamiętam), bo eksponaty były naprawdę ciekawe: stare,
zabytkowe i dobrze zachowane karety należące do ówczesnych właścicieli
zamku. Jeśli zaś chodzi o sam zamek, to wg mnie warto było go zobaczyć.
Nie są to ruiny (tak jak Zamek w Czorsztynie), ale naprawdę solidna
dobrze zachowana budowla.
Zamek pochodzi z XIV wieku, a jeszcze prawie
do połowy XX wieku był zamieszkiwany. Całe zwiedzanie jak już
wspomniałam, odbywa się z przewodnikiem, który opowiada o historii
zamku, związanych z nim legendach i takie tam różne ciekawostki. Wici w
całej tej zabytkowej budowli najbardziej podobał się kibelek. Ale, ale to nie byle jaki kibelek, bo zabytkowy, bodajże z XVII wieku, w męskiej sypialni mości żupana (czy jakoś tak).
A to trochę fotek z widoczkami z zamku:
A to trochę fotek z widoczkami z zamku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz