Uwielbiam takie wycieczki ...
Auto zostawiłyśmy na parkingu na Przełęczy Jugowskiej i powędrowałyśmy po śnieżnym puchu.
Mapa z trasą wycieczki
Z górki na pazurki
Początkowo ruszyłyśmy po zielonych znaczkach ostro w dół. Ślady naszych butów były oznaką pierwszej tego dnia obecności gatunku Homo Sapiens na szlaku 😉. Trochę wcześniej szło tam jakieś leśne zwierzątko, które zostawiło swoje tropy na śniegu — kot, lis czy tam inna sarna 😉.
W okół było po prostu pięknie! Biało i mroźnie, a my ślizgałyśmy się po śniegu, ale frajda 😉
No i widoczek też nam mignął po drodze:
Wędrujemy niebieskim szlakiem
Gdy zjechałyśmy do niebieskiego szlaku, czyli do Rozdroża pod Kamionkami, nasza trasa zrobiła się zdecydowanie bardziej płaska.
Poszłyśmy sobie wzdłuż drogi, co prawda po niebieskich znaczkach, ... ale nie w tę stronę 😆. Zagadałyśmy się, zupełnie nie zwracając uwagi na kierunki, ani napominający głos mojej nawigacji. No, ale kto by tam przejmował się paplaniem o zawracaniu, kiedy trzeba nadrobić towarzyskie zaległości 😉? W którymś momencie jednak kapnęłyśmy się, że chyba coś jest nie tak i zawróciłyśmy.
Od Rozdroża pod Kamionkami (tym razem już we właściwą stronę) szłyśmy drogą tylko kawałek, później weszłyśmy w zaśnieżony las. Początkowo szlak prowadził delikatnie pod górę.
Gdy doszłyśmy do rozwidlenia Trzy Buki, uznałyśmy, że zasłużyłyśmy na chwilę przerwy i gorącą herbatę.
Po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy dalej niebieskim szlakiem.
Zimowa bajka ciąg dalszy
Tak sobie wędrowałyśmy, zachwycając się tym zimowym klimacikiem. Nie wiadomo jak i kiedy domaszerowałyśmy do zielonego szlaku, a tam zaczęło się ostrzejsze podejście. Wpełzać pod górę, po śniegu nie było już tak łatwo, zasapałyśmy się trochę, ale co tam — pięknie było 😊.Ups ... chyba znowu coś się pomieszało 😏
Zielonym szlakiem szłyśmy aż do Bielawskiej Polany, gdzie znajduje się rozwidlenie szlaków, wiata i miejsce na ognisko. Na tym rozwidleniu poszłyśmy każdym szlakiem prócz naszego właściwego 😉, ale z całą pewnością nie dlatego że trasa była źle oznakowana. Szłyśmy, gadałyśmy — kto by tam patrzył na znaczki 😉. Jednak z tego naszego „pobłądzenia” wyszło też coś dobrego. Gdy przypadkowo skręciło nam się w niebieski szlak, to spory kawałek wędrowałyśmy w takich okolicznościach przyrody:Bajka... A na żywo jeszcze lepiej 😊.
Żmij (887 m n.p.m.)
Tak na upartego to tym niebieskim szlakiem mogłybyśmy dojść do samej Zygmuntówki. Jednak po pierwsze znacznie skróciłybyśmy przechadzkę, a po drugie pominęłybyśmy widoczki z góry Żmij i z Kalenicy. A tych widoczków nie powinno się pomijać.Wróciłyśmy więc do Bielawskiej Polany i czerwono-żółtym szlakiem pomaszerowałyśmy w kierunku Żmija. Na sam szczyt nie prowadzi żaden szlak, trzeba kawałek odbić nieoznakowaną ścieżką. Przedzierałyśmy się przez jakieś powalone drzewa:
Warto było — widok jak z bajki 😍.
Legenda o Żmijowej Skale
Podobno dawno, dawno temu na górze znajdował się niewielki dwór, który zamieszkiwał rycerz Stanko, jego piękna żona Iza i ich malutki synek. Rycerz, jak to rycerz, któregoś dnia został wezwany do stawienia się na jakąś bitwę i obowiązek ten, bez chwili wahania postanowił wypełnić. Pożegnał swą młodą żonę tymi słowami: „Czekaj na mnie wiernie i strzeż pilnie naszego dziecięcia”. Niestety Izie niedane było spełnić prośby męża. Stanko długo nie wracał — minęła jedna zima i potem kolejna. Dziewczyna była młoda i trochę nudziło jej się we dworze. Tęskniła za obecnością innych ludzi i któregoś razu postanowiła wybrać się na zabawę do Jugowa. Niestety podczas jej nieobecności doszło do tragedii. Do komnaty, w której spał mały synek Izy i Stanka, wpełzła żmija zygzakowata i śmiertelnie pokąsała dziecko. Zrozpaczona matka skoczyła ze skały i zabiła się. Ponoć duch nieszczęsnej kobiety do tej pory nawiedza to przeklęte miejsce, szepcząc na ucho zbłąkanym wędrowcom swą historię ...Kierunek Kalenica
Dalej naszą „zimową wyprawę” kontynuowałyśmy, wracając na żółto-czerwony szlak, który prowadził na wieżę widokową na Kalenicę (964 m n.p.m.). Było biało, pięknie, cuuuudnie:Kalenica (964 m n.p.m.)
Kalenica to trzeci co do wielkości szczyt w Górach Sowich, a od 1933 roku dumnie stoi na nim wieża widokowa. Konstrukcja wykonana jest ze stali i nietrudno zauważyć, że jest ona "nieco" zardzewiała.
Za to widok z góry dosłownie zapiera dech w piersiach widać — rozległa panoramę Bielawy, Jugowa i pasma Gór Sowich, Stołowych, Bardzkich, Bystrzyckich, Złotych, Orlickich, a nawet Masywu Śnieżnika i Karkonoszy. Przy dobrej widoczności można wypatrzeć Wrocław z charakterystycznym Sky Tower.
Na wieży już kiedyś byłam, ale w rodzinnym składzie: ja, Blaru i Puszong w nosidełku. Jednak to było „wieki temu” i w zupełnie innych warunkach, bo wtedy wędrowaliśmy w środku lata.
Opis tamtej wycieczki jest tutaj: Góry Sowie i fantastyczne widoki z wieży na szczycie Kalenicy.
Panorama, jaka rozciąga się z góry, jest niesamowita i ciężko stwierdzić, która opcja — letnia czy zimowa powoduje większy wytrzeszcz oczu z wrażenia 😉.
Schronisko PTTK "Zygmuntówka"
Po zejściu z wieży żwawo ruszyłyśmy w kierunku Zygmuntówki. Czekał nas jeszcze kawałek marszu po śniegu, cały czas trzymałyśmy się czerwonych znaczków.
I w końcu dotarłyśmy do schroniska:
Zasiedziałyśmy się w tam — w końcu można było się trochę rozgrzać. Poza tym jest to miejsce z fajnym klimatem: przyjemny i oryginalny wystrój, trochę książek i mnóstwo planszówek — oj Wici i Puszongowi by się tam spodobało 😉. Planując tę wycieczkę, myślałam, że w Zygmuntówce zjemy obiad i rzeczywiście byłoby, na co się skusić. Apetycznie wyglądały chaczapuri i kraftowe piwo też było, ale my nie byłyśmy w ogóle głodne. Zjadłyśmy w trasie kawałek zimnej kanapki i czekoladę, napatrzyłyśmy się na śnieg i to wystarczyło za obiad.
Wracamy
Od schroniska do parkingu, na którym zostawiłyśmy auto, był rzut beretem. Jednak strasznie nie chciało nam się znowu wyłazić na te zimności, a że trasa tego odcinka prowadziła pod górę, to sama wędrówka też szła opornie. No ale udało się — dotarłyśmy do parkingu, z trochę zmarzniętymi nogami, ale za to z uśmiechem na twarzy. To była fajna wycieczka 😊.I jeszcze taka ciekawostka na koniec:
Widok ośnieżonych gór i stoków od razu zachęca mnie do spędzenia aktywnie czasu na desce.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona
OdpowiedzUsuńKrajobrazy górskie zwłaszcza w zimowej scenerii to coś co uwielbiam.
OdpowiedzUsuń