Gdzie warto wybrać się na sanki na Dolnym Śląsku?
Oprócz kilku „kultowych w naszym mieście saneczkowych górek” 😉 oczywiście warto ruszyć w góry. Jedną z fajniejszych miejscówek na saneczkowe szaleństwo jest górka pod schroniskiem PTTK Andrzejówka w Górach Suchych. W schronisku można się ogrzać i dobrze najeść, a gdyby okazało się, że zjeżdżanie to za mało, to można się wypuścić jeszcze na jakąś przechadzkę na szlak.No dobra, to by było tyle przydługiego wstępu — zaczynamy wycieczkę 😊
Mapa z trasą wędrówki
Śnieg?... ale gdzie?
Właściwie cała ta nasza wycieczka miała wyglądać zupełnie inaczej. Planowaliśmy pojechać na sanki, na górkę przed schroniskiem PTTK Andrzejówka i trochę poszaleć. Pogodę sprawdziliśmy: dzień wcześniej miało troszkę podsypać białego puchu, temperatura w okolicach 0° C. Liczyliśmy na całodzienną zabawę z sankami, rzucanie się śnieżkami, lepienie bałwana i wyżerkę w Andrzejówce. Oczywiście krótki spacer w zależności od tego „gdzie nas nogi poniosą” też chcieliśmy zrobić. No ale prognoza to prognoza i albo się sprawdza, albo nie 😆. Tym razem się nie sprawdziła, bo w samym Wałbrzychu śniegu było tyle, co nic, a pod schroniskiem tyle co kot napłakał, czyli jak widać na załączonym obrazku.Wędrówka żółtym szlakiem
Jednak obiecaliśmy dziecku białe szaleństwo, więc obietnicy trzeba było dotrzymać. Władowaliśmy (szczęśliwego już) Puszonga na sanki i ruszyliśmy żółtym szlakiem przed siebie (nie, nie NIE w kierunku Waligóry 😆 w tym przeciwnym 😉). Wokół było mgliście, przyjemnie szczypał lekki mrozik, na wędrówkę pogoda całkiem fajna.I tak sobie szliśmy, delektując się spokojem i tą bądź co bądź zimową aurą. Piotruś raz wchodził, raz schodził z sanek w zależności od tego, czy Blaru ciągnął ten jakże ekskluzywny zaprzęg po śniegu, czy już po kamieniach.
I tak doszliśmy do ściany lasu, cały czas wędrując po żółtych znaczkach. Przyjemnie nam się szło. Zrobiło się tak przytulnie pośród drzew i jakby trochę cieplej, ale to może od ciągania sanek 😉.
Tak na marginesie to te sanki nie są własnością Puszonga (ani nawet Wici), to MOJE sanki i mają gdzieś pomiędzy 25 a 30 lat 😉.
Turzyna (898 m. n p.m) - pierwsza góra na naszej trasie
Chwilę odpoczynku na gorącą herbatę i pączki zrobiliśmy sobie na rozwidleniu szlaków Pod Turzyną.
Po przerwie ruszyliśmy już czerwono-niebieskim szlakiem, zostawiając żółte znaczki za sobą. Powoli wspinaliśmy się na górę Turzyna (898 m n. p.m).
Nie zatrzymywaliśmy się na szczycie — ot pstryknęłam fotkę dla upamiętnienia i Blaru pociągnął sanki dalej.
Powrót do Andrzejówki
Niesamowity klimat wędrówki zrobił się, gdy weszliśmy w bukowy las: zmrożone, czarne drzewa skrzypiały od mrozu, lekko prószył śnieg. Było pięknie i tak tajemniczo.I trochę z górki
W którymś momencie ze szlaku pieszego odbiliśmy na rowerowy i nim wróciliśmy do żółtych znaczków i Hali pod Klinem. Od rana dosypało tam troszkę śniegu i zrobiła się mgła tak gęsta, że było widać ... nic 😉.
Ta wyprawa z pewnością należała do udanych. Super relacja.
OdpowiedzUsuń