Dlaczego Jastarnia?
Ja i Blaru bardzo lubimy spokojne, niezatłoczone nadmorskie miejscowości, a Jastarnia raczej nie cieszy się taką opinią – to dość oblegany kurort. Dlaczego więc właśnie tu postanowiliśmy spędzić nasz urlop?Gdzie dobrze zjeść w Jastarni? Nasze sprawdzone miejsca
Restauracja Łóżko
Skoro wracaliśmy, to znaczy, że smakowało. A jednak… mamy mieszane uczucia.
Były dania świetne (zupy, bataty, schabowy), dobre, ale i takie sobie. Największe rozczarowanie przyszło na koniec — ryba w sosie krewetkowym była przesolona i przepieczona, a porcja tak mała, że Blaru został głodny. Chciał ratować się pizzą, ale ta okazała się zupełnie inna niż ta, którą wcześniej jadła Wicia — niedopieczona, ciężka, z toną sera. Reklamację przyjęto, ale niesmak pozostał.
Podsumowując: ja bym tę restaurację poleciła, bo moje dania były naprawdę dobre. Nawet dziecięce menu było smaczne i solidne. Ale patrząc na talerz Blaru… trudno się dziwić, że jego opinia byłaby zupełnie inna. Cóż — nawet najlepszym zdarzają się wpadki?
Restauracja Kapitalna
Kapitalne miejsce dla rodzin z dziećmi — z dużym ogrodem i placem zabaw, gdzie maluchy mogą się wyszaleć, a rodzice spokojnie poczekać na jedzenie. Dodatkową atrakcją był przejeżdżający za płotem pociąg – prawdziwy raj dla Puszonga: plac zabaw i odgłos lokomotywy. Czego trzylatek może chcieć więcej?A no tak — dobrego jedzenia! I tutaj Kapitalna naprawdę dała radę. Żałuję, że wpadliśmy tam tylko dwa razy, bo menu było bardzo bogate.
Porcje są duże, nawet dziecięce. Piotruś dostał gnocchi z parmezanem i spokojnie mogłabym najeść się jego porcją. Wicia oczywiście wybrała klasycznego schabowego z kością, smażonego na smalcu. Mnie odrzuca sam zapach smalcu, ale Wicia — nasza domowa ekspertka od kotletów — uznała go za pyszny.
Blaru i Andrzej zachwycali się jakąś rybą (niestety nie pamiętam jaką), a ja zamówiłam pieczonego dorsza z grillowanymi warzywami. Danie było naprawdę wyśmienite.
Wszystko przebił jednak jabłecznik z lodami...
Restauracja Homar
Hmmm… niestety nie możemy się zgodzić z nieskromną opinią właścicieli tego lokalu (zamieszczoną na ich stronie internetowej), że serwują „najlepsze jedzenie w całej Jastarni”.Morze, słońce, czebureki
Nagłówek tego akapitu to chyba nie nazwa miejsca, w którym jedliśmy, choć 100% pewności nie mam. Pewnego dnia skusiliśmy się na smaki zza naszej wschodniej granicy i trafiliśmy do lokalu, na którym widniał właśnie taki szyld reklamowy.Fiszka sieć smażalni szprotek
To jedno z tych miejsc na kulinarnej mapie Jastarni, które po prostu trzeba odwiedzić.Rybułka
Mała, może trochę niepozorna budka, w której serwowana jest... ryba z bułką. Pomysł na biznes – genialny w swej prostocie.Piekarnia - Cukiernia Konkol
Chciałabym, żeby w moim mieście była piekarnia z takim wyborem pieczywa i różnych słodkości. A w sumie... może lepiej nie — nie wiem, jakby się to odbiło na mojej wadze 😉 ?Co robiliśmy na wakacjach?
Pogoda nam się udała idealnie: bez upałów, ale z temperaturą w okolicach 20–25 stopni, w sam raz zarówno na spacery, rowery, jak i plażowanie czy kąpiel w morzu.Spacery po Jastarni
Plażing w Jastarni
W tym roku nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby nadrobić książkowe zaległości na plaży (no dobra, Blaru próbował — przeczytał jakieś kilkanaście stron), bo Puszong ani myślał ucinać sobie drzemki. Za to jazda na mamucie była jego stałą atrakcją.
Choć plaża w Jastarni jest szeroka i naprawdę przestronna, to przy głównym zejściu — tam, gdzie znajduje się plaża strzeżona — parawanów potrafi być całkiem sporo. Na szczęście nie jest to jeszcze poziom „parawanowego survivalu”, jak w pobliskim Władysławowie 😉. Spokojnie można znaleźć miejsce dla siebie, bez wstawania bladym świtem.
Kilka słów na temat bezpieczeństwa na plaży
W tym roku na plaży w Jastarni byliśmy świadkami takich wydarzeń, że do tej pory mam ciarki na całym ciele. W ogóle to był jakiś okropnie pechowy dzień — chociaż nie wiem, czy w ogóle mogę tak napisać, mając na myśli to, co się wtedy wydarzyło.
Po kilku dniach zamkniętej plaży (na dodatek była sobota, więc weekend i więcej ludzi), ratownicy ku uciesze wczasowiczów w końcu wywiesili białą flagę. Wcześniej było podejrzenie sinicy i niestety powiewała czerwona płachta. Oczywiście część osób i tak wchodziła do wody, ale dobra — kolor flagi się zmienił, przyszedł weekend... i się zaczęło.
Najpierw zgubione na plaży kilkuletnie dziecko, chwilę później akcja ratunkowa, bo ktoś topił się w morzu. Dziecko na szczęście się znalazło — i to chyba nawet szybciej niż się zgubiło — ale nie chciałabym nigdy poczuć przerażenia rodziców, którym nagle ginie z pola widzenia maluch, na plaży pełnej ludzi i potencjalnych niebezpieczeństw. Zwłaszcza że dosłownie pół minuty później ratownicy rozpoczęli akcję ratunkową — ktoś tonął.
I szczerze? Nie wiem, czy tego człowieka udało się uratować. Ratownicy go szukali, ale nie widzieliśmy finału tej akcji, mimo że nad morzem zostaliśmy jeszcze długo. Możemy się tylko domyślać zakończenia tej historii… choć mimo wszystko mam nadzieję, że życie nie napisało dla niego aż tak tragicznego scenariusza.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że wszedł do wody przy białej fladze. Fakt — pływał w pewnej (niewielkiej) odległości od strefy strzeżonej, ale ciężko, żeby wszyscy plażowicze w Jastarni rozkładali się wyłącznie na pilnowanym odcinku. Ostatecznie, po tej akcji ratownicy zmienili flagę na czerwoną — okazało się, że są bardzo silne prądy wsteczne. Tyle że niestety kolor czerwony nie dla wszystkich oznacza zakaz kąpieli…
Nie minęła godzina i znów miała miejsce kolejna akcja. Tym razem ratownicy wyciągali z wody starszą kobietę i chłopca (najprawdopodobniej babcia z wnuczkiem). Z relacji Wici i Blaru wynikało, że to też nie była łatwa interwencja. A jaki wniosek z tego? Żaden. Bo po chwili była kolejna akcja, tylko już dalej, poza zasięgiem naszej „bazy” , więc nie wiemy, co się wydarzyło. W międzyczasie na placu zabaw zgubiło się jeszcze jedno dziecko — dziewczynka na szczęście szybko się znalazła. Okazało się, że schowała się swojej babci w hamaku. A biedna kobieta o mało nie dostała zawału.
A teraz kilka moich przemyśleń:
- Ktoś, kto uważa, że ratownicy wywieszają czerwoną flagę, bo im się nie chce pracować, są leniwi, źli, albo „tak mają” — niech się puknie w łeb i dziesięć razy zastanowi, zanim się odezwie. Ci ludzie ratują życie innych, narażając własne.
- Ludzie mają okropną tendencję do oceniania innych. Uwielbiają krytykować, nie mając pojęcia o sytuacji. Naprawdę — zanim ktoś nazwie matkę czy babcię patologią, bo zgubiła dziecko, niech się chwilę zastanowi. W życiu zdarzają się różne, nagłe i niespodziewane sytuacje. Czasem wystarczy sekunda nieuwagi, by doszło do tragedii. Ale czy w takim momencie komukolwiek potrzebna jest ocena i potępienie? Myślę, że raczej pomoc i wsparcie.
- Niestety są ludzie, którzy wciąż traktują zakaz jak wyzwanie. „Jest czerwono? To właśnie teraz wskoczę!”. Tacy buntownicy. Im bardziej zabronione, tym fajniejsze. Taaa... ja też bywam buntowniczką, ale nie chciałabym, żeby moja rodzina patrzyła, jak się topię i nikt nie może mi pomóc. Część ludzi po prostu nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń albo je lekceważy. „Prądy wsteczne? Phi! Umiem pływać!” albo „Morze zawsze wyrzuca na brzeg”. Tylko szkoda, że niekoniecznie na ten sam brzeg, którym się wchodziło do wody…
No dobra. Wykład nieumiejącej pływać Żabiny dobiegł końca 😉 Czas przejść do tych mniej dramatycznych wspomnień z tegorocznego urlopu.
Wycieczka rowerowa Jastarnia - Jurata - Władysławowo
Z wypożyczalni pojechaliśmy najpierw na Juratę, później wróciliśmy do Jastarni i dalej ruszyliśmy już w kierunku Władysławowa.
Trasę z Helu też znamy – jeździliśmy nią kilka lat temu, będąc tu z Wicią. Z tym że droga na Hel jest nieco trudniejsza. Przebiega przez las, miejscami są wystające korzenie drzew i trzeba bardziej uważać. Odcinek Jurata–Władysławowo to zupełnie inna bajka: teren płaski, droga szeroka i dobrze utrzymana, a większość trasy biegnie wzdłuż Zatoki. Jedzie się lekko, widoki są przepiękne.
Warto sobie zrobić przerwę gdzieś nad Zatoką i zamoczyć nogi w płyciźnie.
Uwaga praktyczna dla rowerzystów
Warto jednak wiedzieć, że momentami droga rowerowa na Półwyspie Helskim łączy się z chodnikiem. Co to oznacza w praktyce? Tłumy pieszych z parawanami, piwem, wózkami dziecięcymi i jorkami biegnącymi przy nodze. 😉 Zarówno piesi, jak i rowerzyści mają tam oczywiście prawo się poruszać, ale trzeba być czujnym – i jadąc, i idąc. Natomiast z racji tego, że piesi na drodze jednak są, to ta rowerówka nie jest dobrą trasą dla kogoś, kto chce potrenować w czasie urlopu, nie ma szans nawet porządnie pedałem zakręcić. Blaru znalazł sobie na to sposób i po prostu wstawał raniutko i około 6:00 wyruszał na przejażdżkę — wtedy było jeszcze pusto zarówno na ulicy, jak i na drodze rowerowej.Pociągiem na Hel
Planując, jeszcze w domu, co będziemy robić podczas urlopu w Jastarni, zgodnie stwierdziliśmy, że koniecznie musimy odwiedzić Hel. Wycieczka do Helu była więc punktem obowiązkowym naszych tegorocznych wakacji. Jednak gdy Blaru pomyślał o tempie przejazdu autem tego krótkiego odcinka, to mu się słabo zrobiło. Półwysep Helski jest straszliwie zakorkowany w sezonie. Tam nie ma sensu w ogóle poruszać się samochodem, bo ciężko to w ogóle nazwać poruszaniem się. Żeby w miarę sprawnie przemieszczać się po Półwyspie drogą lądową można albo wypożyczyć rowery, albo zdecydować się na przejazd pociągiem. Jadąc na Hel wybraliśmy tę drugą opcję, w końcu wycieczkę rowerową mieliśmy już za sobą.Podróż pociągiem po Półwyspie Helskim – kilka cennych uwag i informacji
Sama idea pociągów kursujących po Półwyspie to świetna sprawa – jeżdżą często i szybko. Nasz przejazd z Jastarni na Hel trwał zaledwie 13 minut! Dużo szybciej niż samochodem.Ale czy komfortowo? No... różnie.
Konduktor A: „jak tam?”
Konduktor B: Machnął ręką i dodał „aby przeżyć"...
Ha ha i tak to właśnie wygląda 😃😃😃
Chcąc nie chcąc postanowiliśmy poczekać na następny pociąg, który przyjechał ... prawie pusty i w komfortowych warunkach dojechaliśmy sobie do celu naszej podróży. Chociaż to jeszcze nie koniec pociągowych absurdów. W Polsce jest wielu różnych przewoźników i jeśli taki sobie turysta z Jastarni jakimś cudem kupił bilet na pociąg, to nie znaczy, że będzie on ważny u innego przewoźnika. Niby logiczne i oczywiste, ale byliśmy świadkami takiego właśnie cudu i absurdu zarazem: babcia, która chciała jechać z wnuczkiem na Hel, kupiła bilet w kasie w Jastarni, a nastała się za nim kobiecina niemiłosiernie. Oczywiście do pociągu jej się wejść nie udało, wsiadła więc razem z nami do PKP InterCity, ... a tam konduktor miał jej prawo (chyba nawet obowiązek) wypisać opłatę za brak biletu, bo kasa w Jastarni była przecież otwarta. Całe szczęście dla co poniektórych pasażerów, w sezonie wakacyjnym, konduktorzy w pociągach jadących na Hel mają tylko jedno marzenie: „aby przeżyć"i pewnych sytuacji już po prostu nie chcą widzieć.
A jednak warto!
Hel w jeden dzień
Wizyta w Fokarium
Fokarium w Helu powstało w 1999 roku, a jego głównym celem jest ochrona i pomoc w odtworzeniu populacji foki szarej w rejonie południowego Bałtyku. Trafiają tam osobniki wymagające leczenia i rehabilitacji — takie, które bez pomocy człowieka nie poradziłyby sobie na wolności.Będąc na Helu, koniecznie trzeba zrobić sobie spacer na sam koniec (a może początek?) Polski — czyli na najbardziej wysunięty na północ punkt widoczny na mapie kraju. Z centrum miasteczka to tylko przyjemny spacerek: trochę przez las, trochę z widokiem na morze. Można tam też dojechać meleksem, ale… po co?
Od pewnego momentu szliśmy specjalnym pomostem nad wydmami, który stanowi jednocześnie ścieżkę dydaktyczną. Po drodze można poczytać tablice informacyjne o nadbałtyckiej roślinności.
Szlak Helskich Fortyfikacji
Spacery po centrum i nadmorskim bulwarze
Hel ma też swoje bardziej turystyczne oblicze i jest się gdzie poszwendać. Centrum miasteczka to ulica Wiejska — pełna kawiarni, restauracji, stoisk z pamiątkami i innym badziewiem 😉. Oczywiście centrum miasteczka jest bardzo zatłoczone i w sezonie nie ma co liczyć na spokój.
Przeszliśmy się też bulwarem nadmorskim im. profesora Kazimierza Demela. Kiedyś był tam facet sprzedający gumy cynamonowe — Blaru miał nadzieję, że jeszcze go spotka, bo ten smak to jego wspomnienie z dzieciństwa, a u nas takich gum się już nie kupi.
W Helu znajdują się także porty: rybacki, pasażerski, jachtowy i marina helska.
Będąc w porcie, na prawdę warto skorzystać z możliwości przepłynięcia się statkiem. My z sentymentem wspominamy nasz rejs sprzed kilku lat. Aż nam się oczy uśmiechnęły, gdy znów zobaczyliśmy na horyzoncie nasz statek Ocean.
Dziękuję ☺
OdpowiedzUsuńMiejsce nad polskim morzem, które uwielbiam. Warto udać się tam na urlop
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto 🙂 ja w ogóle jestem fanką całego Półwyspu Helskiego
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję 😊 pozdrowionka
OdpowiedzUsuńUdało się Ci się wszystko naprawdę dobrze opisać
OdpowiedzUsuńDoskonałe miejsce na wakacje
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na wakacje!
OdpowiedzUsuń