Mapa z trasą wycieczki
Jak widać na mapce, nam wycieczka zajęła nieco więcej niż 8 kilometrów. To dlatego, że oficjalnie Szlak Nenufarów startuje przy czołgu na skwerze w centrum Lubrzy. My natomiast przechadzkę rozpoczęliśmy wcześniej, przy Kościele pw. św. Jana Chrzciciela, no i jeszcze dołożyliśmy parę kroków, idąc na plażę nad jezioro Goszcza.
Startujemy — kierunek plaża nad jeziorem Goszcza w Lubrzy
Choć początkowo wcale nie planowaliśmy, to spod parkingu przy kościele pw. św. Jana Chrzciciela, postanowiliśmy ruszyć w kierunku plaży nad jeziorem Goszcza w Lubrzy. Nad brzegiem jeziora przywitał nas leniwy, spokojny poranek. Na pomoście i w kilku łódkach siedzieli już wędkarze — narzekali, że „dziś nic nie bierze”, tylko że dla nich chyba sam „rytuał” łowienia był równie ważny co jego rezultat 😉. W powietrzu unosił się zapach wody i trawy, w oddali słychać było jakieś ptaki. Cisza, spokój, taka sielanka „wędkarzowa”, więc i my swój ton głosu dostosowaliśmy do szeptu 😉.Plaża przy jeziorze jest niewielka i raczej zadbana (choć trudno to ocenić przed sezonem). Jest tam plac zabaw, ale rano był jeszcze mokrawy, więc nie daliśmy się namówić Piotrkowi na zabawę.
Spacer do centrum i spotkanie z czołgiem
Z plaży ruszyliśmy spokojnym tempem z powrotem w stronę Lubrzy. Szlak prowadził przez zabudowaną część miejscowości, aż do małego skwerku w centrum, gdzie startuje Szlak Nenufarów. To właśnie tutaj, przy Placu Wdzięczności, na postumencie dumnie stoi sobie czołg, a konkretnie radziecki lekki czołg pływający PT-76, upamiętniający poległych w czasie II wojny światowej.
Tuż przy placu znajduje się duża tablica wraz z mapą i opisem różnych ciekawostek na Szlaku Nenufarów.
Kierunek kanał Niesulicki
Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej ulicą Świebodzińską i tak sobie wędrowaliśmy aż do kanału Niesulickiego — to sztucznie utworzony ciek wodny łączący jezioro Goszcza z jeziorem Lubie. Na kanale znajduje się jaz, do którego podeszliśmy bliżej. Właściwie to zeszliśmy niżej, aż do samej wody.
Przy jazie startują spływy kajakowe — popularna w okolicy atrakcja.
Trasa prowadzi przez malowniczą rzekę Paklicę do jeziora Paklicko Wielkie, gdzie przy dobrej pogodzie można się trochę popluskać. Dalej płynie się przez dzikie tereny rezerwatu Dębowy Ostrów — już sobie to wyobrażam: wokół las, śpiewające ptaszki i przy odrobinie szczęścia może jakieś boberki 😉. Spływ kończy się przy klasztorze w Gościkowie-Paradyżu — pięknym zabytkowym kompleksie, który sam w sobie zasługuje na oddzielną wycieczkę.
Cała ta kajakowa wyprawa wydaje się całkiem zachęcająca, zapisaliśmy więc sobie ją do planów na przyszłość 😊.
Kierunek jezioro Goszcza i druga plaża
Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej Szlakiem Nenufarów. Przeważnie szliśmy asfaltem, dopiero później weszliśmy na leśną ścieżkę, która doprowadziła nas do kolejnej plaży nad jeziorem Goszcza.
Ta plaża jest trochę większa od tej, na której byliśmy rano. Jest sporo ławek, duża zadaszona wiata i pomost. Oczywiście tu też zrobiliśmy sobie przerwę — tym razem na herbatkę z żelkami.
Z plaży ruszyliśmy dalej, trzymając się brzegu jeziora. Ścieżka w dużej części wiła się tuż przy linii wody, prowadziła przez las.
Samo jezioro Goszcza to średniej wielkości zbiornik polodowcowy o powierzchni około 48 hektarów. Jego maksymalna głębokość sięga 22,5 metra, a średnia wynosi około 7,7 metra. Brzegi są w większości porośnięte trzciną, pałką wąskolistną i tatarakiem, co dodaje naturalnego uroku. Woda jest czysta, więc latem można się tu kąpać, oczywiście raczej w wyznaczonych miejscach 😉.Wędrując przy brzegu, co chwilę mijaliśmy drewniane kładki i małe pomosty wchodzące w jezioro. Część z nich jest zadbana, inne trochę nadgryzione zębem czasu 😉. Choć według mnie to właśnie te spróchniałe deski i rozpadające się kładki tworzyły taki fajny klimacik.
Wędrowaliśmy sobie tak nieśpiesznie aż do dużej wiaty przy brzegu jeziora. No i w końcu mogliśmy rozpalić ognisko — kiełbasa od rana dusiła się w plecaku 😉.
Co prawda wcześniej mijaliśmy wiatę w lesie, ale, jako że tam ognia rozpalać nie można, a i miejsce też mało klimatyczne było (między drzewami, bez widoku), to powędrowaliśmy dalej.
A tutaj było idealnie 😍.
W stronę Nowej Wioski
Po bardzo długiej przerwie ruszyliśmy dalej, wciąż trzymając się brzegu jeziora. Szlak doprowadził nas do trzeciej już plaży nad jeziorem Goszcza — tym razem położonej na terenie miejscowości Nowa Wioska. Plaża jest niewielka, ale zadbana, są tu ławy, zielona trawka i charakterystyczne metalowe huśtawki w wersji XXL — widok z nich całkiem przyjemny.Przez Nową Wioskę
Dalej szlak prowadził nas przez Nową Wioskę. To taka niewielka, spokojna miejscowość, w której wszystko toczy się zwykłym, sielskim, wioskowym rytmem — są domki, przed domkami jakieś kolorowe kwiatki, gdzieniegdzie szczekające Burki i dziobiące w ziemi kurki 😉.Gdzieś przy drodze stał stary siewnik otoczony kwitnącymi, pachnącym bzem. Niby siewnik, to siewnik — ot zwykła stara, zapomniana maszyna rolnicza, ale ta kompozycja miała jednak swój urok.
Kawałek dalej trafiliśmy na drewnianą kapliczkę. Prosta, starannie wykonana, stała sobie przy drodze czekając, aż ktoś się przy niej zatrzyma.
Coraz bardziej zbliżaliśmy się do drugiego jeziora, czyli do jeziora Lubie, a zaraz za kapliczką nasz Szlak Nenufarów połączył się z inną ciekawą trasą o bardzo zachęcającej i oryginalnej nazwie: Szlak wśród tam bunkrów i mostów. Zanim jednak dotarliśmy do jeziora, naszą uwagę przyciągnęło ... pastwisko, które wyglądało jak jakiś luksusowy wybieg dla krów. Górki, pagórki, słońce lub cień — wedle życzeń i zachcianek, do tego relaksująca muzyka w postaci ptasich treli i woda, w której szczęśliwe stadko sobie brodziło. Widok totalnie sielski i jeśli istnieje krowi all-inclusive, to właśnie tam 😍.
Wzdłuż jeziora Lubie
Jezioro Lubie to kolejne jezioro na naszej trasie — wielkością podobne do Goszcza, ale chyba jeszcze bardziej malownicze.Kawałek dalej dwa łabędzie sunęły leniwie po wodzie. A pod spokojną taflą jeziora toczyło się już inne, rybie życie — pływają tu: płotki, okonie, szczupaki, sumy, leszcze, ukleje, węgorze oraz liny.
Wędrując brzegiem jeziora minęliśmy dwie wiaty turystyczne, przy jednej z nich zrobiliśmy sobie chwilę przerwy.
Później ruszyliśmy w kierunku ostatniej plaży — już na terenie miejscowości Lubrza. Niewielka plaża z pomostem, podobnie jak poprzednie, miała spokojny i kameralny klimat. Nie zatrzymywaliśmy się jednak na niej na zbyt długo — ostatnie spojrzenie na taflę jeziora i ruszyliśmy dalej w drogę, w stronę zabudowań Lubrzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz