Listopad to czas refleksji. Pomiędzy zniczami, chryzantemami i odwiedzinami na cmentarzach, szukamy oddechu – i tak właśnie powstał pomysł na krótki spacer w okolicy Wołowa. Zapaliliśmy znicze na grobach naszych bliskich, powspominaliśmy trochę rodzinnych historii na cmentarzu, a potem wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy w stronę lasów.
Mapa z trasą wycieczki
Samochód zaparkowaliśmy na trasie żółtego szlaku Orzeszków-Wołów, na parkingu zaznaczonym na mapie.
Trasa była prosta – pętla o długości niespełna 7 kilometrów, prowadząca przez mieszany las, który zachwycał kolorami późnej jesieni. Drzewa ustrojone w złoto i miedź, a pod nogami szeleszczący dywan z liści — po prostu pięknie 😍. Pogoda sprzyjała – było chłodno, ale bez wiatru i deszczu, z taką typową dla listopada ciszą, jakby świat zwolnił na chwilę.
Puszong niestrudzenie wypatrywał grzybów (choć to już raczej końcówka sezonu 😉) i zbierał kolorowe liście na jakieś tam zadanie do szkoły. Maszerowaliśmy oby dalej, cieszyliśmy się spokojem i rozmowami. Nie było spektakularnych widoków ani punktów widokowych – tylko las i my.
Po dłuższym czasie leśny szlak doprowadził nas do asfaltowej drogi, która przebiegała pomiędzy dwoma stawami: Górnym i Dolnym.
Wędrówka asfaltem nie trwała długo, znów wróciliśmy na leśny trakt.
Ten spacer był jak przedłużenie dnia zadumy — tylko że zamiast zniczy i pomników, to wśród drzew, które też pamiętają.
Po niecałych dwóch godzinach wróciliśmy do auta z myślą, że zrobiliśmy coś dobrego zarówno dla ciała, jak i dla ducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz