Mapka z trasą wycieczki
Gdy rano wsiadaliśmy do auta, na dworze było jeszcze zupełnie ciemno i na dodatek zimno. Normalni ludzie spali sobie smacznie pod ciepłą kołderką, a my wymyśliliśmy sobie jakąś wycieczkę. W nagrodę za pobudkę grubo przed świtem dostaliśmy: przepiękny wschód słońca (podziwiany zza okna auta), kolorowo i jesiennie ubarwioną przyrodę dookoła nas, zadyszkę przy podejściach pod górę i kiełbasę z ogniska. Czy to było warte zrywania się z łóżka w niedzielny poranek? - według nas tak 😉.
Start w Unisławiu Śląskim
Wycieczkę rozpoczynaliśmy w Unisławiu Śląskim. Auto zaparkowaliśmy niedaleko torów, z widoczkiem na Stożek Wielki. Żwawo ruszyliśmy żółtym szlakiem, który początkowo prowadził asfaltem, a dalej zmienił się w ostre podejście przez las.
Stożek Wielki (841 m n.p.m.) — podejście i zejście
Stożek Wielki to górka o charakterystycznym stożkowatym kształcie, nie sposób pomylić jej z żadną inną w okolicy. Jak nietrudno się domyślić stożkowaty kształt wzniesienia dla wędrowców może oznaczać tylko jedno: długie i strome podejście i szaleńcze zbieganie ze szczytu 😉.
Najpierw dzielnie pełzliśmy więc pod górę:
Na Stożku jest spora drewniana wiata i miejsce na ognisko, ale nie zdecydowaliśmy się na dłuższy postój. Dość mocno wiało, więc czym prędzej ruszyliśmy w dół.
Zejście było bardzo strome, ale widoczki dookoła wynagradzały cały trud 😍.
Kierunek Sokołowsko
Zejście ze Stożka Wielkiego to nie koniec naszej wycieczki, a raczej jej początek. Dalej szliśmy w kierunku Sokołowska.Po drodze do miejscowości minęliśmy przepięknie położoną wiatę turystyczną — miejsce idealne do zrobienia dłuższej przerwy na odpoczynek, ale niestety zbyt mocno wiało, żeby dało się tam rozsiąść.
Droga do Sokołowska cała była ustrojona w złoto-rdzawe jesienne liście. Kolory dookoła były bajeczne 😍.
Sokołowsko
Sokołowsko było pierwszym na świecie sanatorium dla gruźlików, które działało na zasadzie leczenia klimatycznego. Założył je w XIX wieku dr Hermann Brehmer. To miejsce zainspirowało później stworzenie słynnego szwajcarskiego kurortu Davos. Obecnie w Sokołowsku żadnego ośrodka dla gruźlików nie ma, bo budynek spłonął w 2005 roku. Dawne sanatorium jest jednak powoli odbudowywane i obecnie przekształcone zostało w Międzynarodowe Laboratorium Kultury. Odbywają się tu festiwale, koncerty, wystawy i warsztaty artystyczne.Samo Sokołowsko to klimatyczna, trochę tajemnicza miejscowość, otoczona lasami i górami. Większość zabudowań to wille w stylu alpejskim i secesyjnym. Mają ozdobne werandy, drewniane detale, witraże. Są też domy z tzw. murem pruskim, czyli z widocznym drewnianym szkieletem i wypełnieniem z cegły i gliny. Chociaż sporo budynków jest mocno zniszczona i odrapana, to mimo wszystko jest w tym coś uroczego — to takie trochę ruiny z duszą 😉.
W Sokołowsku znajdują się też dwa wyjątkowe drzewa — „Bracia Lumière”. To imponującej wielkości drzewa — żywotniki olbrzymie. Ich wysokość przekracza 30 metrów, a obwód pni to odpowiednio 285 cm i 275 cm. Zostały sprowadzone z Ameryki Północnej i rosną w pobliżu ścieżki prowadzącej do grobowca dr. Hermanna Brehmera. Kora żywotników ma bardzo ciekawą fakturę — taką jakby miękką, włóknistą i mechatą, a na dodatek ślicznie pachnącą — żywiczo i cytrusowo. Ogromne drzewa mają upamiętniać pobyt pionierów kinematografii Louisa i Augusta Lumière w Sokołowsku w 1910 roku.
Sokołowsko, choć niewielkie to myślę, że warte jest zobaczenia, choćby tylko przelotnie podczas wędrówki po okolicznych górkach. Jest jednak opcja zwiedzania tej wsi z przewodnikiem. Taki plakacik wpadł nam w oko:
Nie wiem na ile propozycja z plakatu jest aktualna, ale pomysł na taki spacer wydaje się całkiem fajny 😊.
Jesień i Miroszowicki Szlak Dzika
My tymczasem opuściliśmy Sokołowsko i podążając po śladzie Miroszowickiego Szlaku Dzika, skierowaliśmy się w stronę góry Miłosz (701 m n.p.m). Dookoła było po prostu pięknie — w góry zawitała kolorowa jesień 😍.A to już końcowe podejście na górę Miłosz, trochę się zasapałam 😉.
Góra Miłosz (701 m n.p.m) i ognisko
Zgodnie stwierdziliśmy, że szczyt Miłosz to idealna miejscówka na dłuższy odpoczynek — jest tu nowa, zadaszona wiata turystyczna i wyznaczone miejsce na ognisko. Pozrzucaliśmy więc plecaki i ochoczo zabraliśmy się za ogarnianie dzisiejszego obiadu. Nie ma to, jak kiełbacha z ogniska 😊.
Z wierzchołka roztaczają się piękne widoczki na okoliczne górki: Masyw Dzikowca, Lesistą Wielką i Pasmo Zaworów. Obserwowaliśmy też paralotniarzy, którzy „fruwali sobie” w pobliżu — ci to dopiero mieli co podziwiać 😍.
Z górą Miłosz wiąże się legenda o Nocy Świętojańskiej. Podobno właśnie w ten wyjątkowy czas można tu odkryć niezwykłą tajemnice szczytu, czyli skarby strzeżone przez krasnoludki. Do tej pory nikt nie wyniósł żadnych kosztowności z wnętrza góry, ale pewien młodzieniec o czystym sercu odnalazł tu skarby. Jednak zamiast bogactwa poprosił krasnoludki o inny dar: o wiedzę i mądrość. Strażnicy skarbu spełnili jego prośbę i od tego czasu chłopak rozumiał mowę natury, stał się też opiekunem gór i lasów.
Powrót do Unisławia
Z góry schodziliśmy niebieskim szlakiem.
W takich cudnych okolicznościach przyrody wędrowaliśmy aż do Sokołowska. Gdy wyszliśmy poza miejscowość czekała nas częściowo już znana droga powrotna do Unisławia.
Tym razem jednak zrezygnowaliśmy z opcji wdrapania się na Stożek Wielki. Szlakiem Dzika kierowaliśmy się w stronę Unisławia.
Do parkingu przy torach doprowadził nas ostatecznie zielony szlak i tak zakończyła się nasza dzisiejsza wędrówka 😊.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz