Dzisiejsza wycieczka to przechadzka fragmentem najpiękniejszego szlaku turystycznego w Niemczech. Cały Szlak Malarzy (Malerweg), bo o nim mowa, to 112 kilometrów wędrówki przez malownicze zakamarki, położonego nad Łabą Parku Narodowego Szwajcarii Saksońskiej. Trasa obfituje w niesamowite panoramy, ciekawe formacje skalne, wąwozy i lasy, są tu też zamki i twierdze. Nic więc dziwnego, że okolicą zachwycili się malarze epoki romantyzmu w XVIII wieku. To na ich cześć w 2006 roku utworzono Szlak Malarzy.
My postanowiliśmy przejść odcinek szlaku prowadzący ze Schmilki do wodospadu Lichtenhainer, a następnie wsiąść do zabytkowego tramwaju i przejechać się nim aż do uzdrowiskowej miejscowości Bad Schandau. Jednak niecała nasza dzisiejsza trasa wiodła Ścieżką Malarzy — zboczyliśmy z niej na trochę i to był również ciekawy i urokliwy etap wędrówki.Trasa wycieczki
(bez przejażdżki tramwajem)
Nocleg w Königstein
Zanim rozpiszę się na temat wycieczki, to koniecznie muszę wspomnieć o naszym noclegu w Szwajcarii Saksońskiej. Nocowaliśmy zdecydowanie w opcji budżetowej, a nie luksusowej 😉, ale było fajnie. Zatrzymaliśmy się na cały długi sierpniowy weekend na kempingu w Königstein. Miejscówka ta jest urokliwie położona nad brzegiem Łaby, tuż „za płotem” jeżdżą pociągi, jest też przyjemny widoczek na twierdzę Königstein i górę Lilienstein.
Kierunek Schmilka — przejazd pociągiem
Na Szlak Malarzy wyruszaliśmy ze Schmilki. Dojazd autem z Königstein kompletnie mijał się z jakimkolwiek sensem, bo musielibyśmy jechać dookoła i jeszcze szukać parkingu. Wybraliśmy więc przejażdżkę pociągiem. Było to zarówno dobrym rozwiązaniem logistycznym, jak i dodatkową atrakcją oraz opcją korzystniejszą finansowo. Fakt, że mieliśmy bilety kolejowe, oznaczał dla nas następne zniżki na transport publiczny w dalszej części wycieczki.Z kempingu w kierunku stacji wyruszyliśmy około 8:30. Szliśmy sobie wzdłuż Łaby, w takich przyjemnych okolicznościach przyrody i pogody:
A to już widoczek z okna:
Fragment Szlaku Malarzy (Malerweg) ze Schmilki
Po zejściu z promu wkraczamy na Szlak Malarzy, który początkowo prowadził przez urokliwie zabudowaną miejscowość Schmilka.
W Schmilce zaopatrzyliśmy się w pyszne bułeczki i dalej ruszyliśmy w kierunku lasu, ostrym podejściem pod górę.
Przez las maszerowaliśmy już dobre 40 minut, a podejście zdawało się nie mieć końca 😉. W którymś momencie odwróciliśmy się zobaczyć co tam ciekawego mamy za plecami i okazało się, że całkiem ładny widoczek się tam czai.
W sumie trochę przypadkiem skręciliśmy w ścieżkę między skałkami i pokazała nam się niesamowita panorama (chociaż zdjęcia nadal wyglądają, jakby wszystko przysłaniały drzewa 😉). Same skałki natomiast miały przedziwne kształty i ciekawą fakturę. Zrobiliśmy sobie zasłużoną przerwę.
Dalsza droga prowadziła wciąż pod górę, aż na sam szczyt Großer Winterberg.
Großer Winterberg i wieża widokowa
Góra Großer Winterberg właściwie nie leży już na Szlaku Malarzy i aby dotrzeć na jej szczyt, na rozwidleniu trzeba wybrać niebieskie znaczki.Großer Winterberg mierzy sobie 556 m n.p.m. i jest drugim co do wielkości szczytem w Szwajcarii Saksońskiej. Do połowy XIX wieku funkcjonował tu górski hotel wraz z gospodą, a obecnie jest już tylko niewielka budka z przekąskami, piwem i lemoniadą. Jest też wieża widokowa z całkiem przyjemnym widoczkiem na Czeską Szwajcarię, Děčínský Sněžník i pobliskie skałki.
Skałki, widoczki i wrzosy
Po zejściu ze szczytu Großer Winterberg szlak prowadził nas w miarę łagodnie przez las.
Przy ścieżkach i na skałach rosło mnóstwo różowawych wrzosów. Uwielbiam te roślinki, są takie magiczno-romantyczne 😉.
Dalszy etap wędrówki był zdecydowanie bardziej obfitujący w piękne widoczki. Monumentalne skały zrobiły na nas ogromne wrażenie, czuliśmy się jak w jakimś innym, bajkowym świecie.
Jak to często bywa na górskich wycieczkach, jak jest ostre podejście na szczyt, to musi być i jakieś ostre zejście 😉. Zejście zaczęło się w okolicach góry Kleiner Winterberg i prowadziło stromizną w dół po schodkach.
Gdzieś w oddali, za drzewami próbował się przebić jakiś całkiem przyjemny widoczek:
Dalej dłuższy odcinek (około 1,5 km) szliśmy po płaskim terenie przez las. Tak zawędrowaliśmy do rozwidlenia, na którym znów weszliśmy na Szlak Malarzy.
Szlak Malarzy na Neuer Wildenstein (337 m n.p.m.)
Dalej maszerowaliśmy w kierunku Neuer Wildenstein, a im bliżej szczytu, tym ciekawiej się zaczynało robić — schodki, drabinki, wąskie przejścia i takie tam klimaty.Im wyżej wchodziliśmy, tym bardziej znajoma wydawała nam się okolica. Nic dziwnego, byliśmy tu już kiedyś tylko dawno, dawno temu, w 2019 roku, kiedy nasze Pusiątko było małym 3-letnim, ledwo dreptającym na puchatych nóżkach, słodkim chłopczykiem 😉. Skały dookoła nic się nie zmieniły, ale my owszem.
Opis tamtej wycieczki tutaj:
A my tymczasem doszliśmy do schroniska, w którym zatrzymaliśmy się na solidną porcję zupy z pszenną bułą. Pychotka 😊.
Skalna Brama Kuhstall
Tuż obok schroniska znajduje się skalna brama Kuhstall — drugi co do wielkości łuk skalny w Górach Połabskich. To wejście już na poprzedniej wycieczce zrobiło na nas ogromne wrażenie — to taka brama do innego świata 😉.
Świat za bramą, co tu dużo pisać był niesamowity 😍 — rozległe panoramy, ogromne skały o przedziwnych kształtach i mnóstwo schodków, drabinek i wąskich przejść.
Kierunek Bad Schandau i przejażdżka zabytkowym tramwajem
Nahopsaliśmy się po skałkach ile wlezie, ale w końcu trzeba było wracać. Odnaleźliśmy więc znów nasz Szlak Malarzy i żwawo ruszyliśmy przez las. Chwilę przerwy zrobiliśmy przy rzeczce Kirnitzsch — przyjemnie było zanurzyć łapki w chłodnej wodzie.Dalej zmierzaliśmy w kierunku kolejnej atrakcji dnia, czyli na przystanek skąd odjeżdża zabytkowy, elektryczny tramwaj wąskotorowy (Kirnitzschtalbahn).
Jest to jedyny tramwaj elektryczny na świecie, który posiada pozwolenie na wjazd na teren parku narodowego. Pełna trasa przejażdżki to niespełna 8 kilometrów, czyli od stacji w pobliżu wodospadu Lichtenhainer (tu gdzie wsiadaliśmy) do stacji przy Parku Zdrojowym w Bad Schandau (tam, gdzie wysiadaliśmy). Co ciekawe, dzięki temu, że mieliśmy bilety na pociąg, to mieliśmy zniżkę na tramwaj (o ile dobrze pamiętam 30%).
Powrót, prom Bad Schandau
Przy Parku Zdrojowym zrobiliśmy krótki postój na placu zabaw, a potem dalej ruszyliśmy w kierunku promu na przystanek Bad Schandau Stadt.
Promem dopłynęliśmy do stacji Bad Schandau Bahnhof, z której odjeżdżał nasz pociąg do Königstein.
I tak skończyła się nasza dzisiejsza wycieczka. A na jutro mapy plan zdobycia twierdzy Königstein 😉.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz