Mapa z trasą wycieczki
Biorąc pod uwagę to, że na trasie mnóstwo jest fantazyjnych skałek, widoczków i hopsania to jest to idealny pomysł na wycieczkę z dziećmi. My naszych dzieci nie wzięliśmy, bo „zostawiły nas” i pojechały na całe osiem dni na wakacje do Gdyni. Chyba podświadomie, z tej tęsknoty (😉) wybraliśmy się więc na wycieczkę, która wybitnie trafiłaby w gusta przede wszystkim Puszonga (bo Wika to już trochę inne klimaty 😉).
Tylko od razu zaznaczam: biorąc na taką przechadzkę dzieci, koniecznie trzeba podzielić trasę na pół. Ja sama pod koniec wędrówki miałam już dość ciągłych wejść i zejść 😉.
Start Michovka
Do punktu startowego naszej wycieczki, czyli na parking w miejscowości Michovka, dojechaliśmy około godziny 9:00. Zarzuciliśmy plecaki na plecy, wzięliśmy kijki w łapki i ochoczo ruszyliśmy na wędrówkę. Początkowo szliśmy niebieskim szlakiem przez las.
Skalne Miasto Kalich (Besedickie Skały)
Dość szybko okazało się, że kijki w wędrówce nam tylko przeszkadzają — za dużo było hopsania po skałkach i schodkach. W sumie nic dziwnego zbliżaliśmy się do skalnego miasta Kalich.Zboczyliśmy na chwilę z niebieskiego szlaku na żółte znaczki, bo wypatrzyliśmy na mapie jakiś punkt widokowy.
Widoczku jakiegoś spektakularnego nie było, ale za to były piękne wrzosy oraz skałki i schodki. Istny raj dla naszego Puszonga 😍.
Postanowiliśmy, że zanim wrócimy na właściwy szlak, zrobimy sobie chwilę przerwy na bułę z mielonym 😉.
Najedzeni wróciliśmy na niebieski szlak.
W przeszłości skalny labirynt pełen szczelin, dziur i zakamarków wykorzystali Bracia Czescy (ruch społeczno-religijny), którzy po upadku powstania czeskiego i klęsce w bitwie pod Białą Górą w 1620 roku byli prześladowani. Dlatego właśnie pośród tych wszystkich skalnych ostańców znaleźli sobie schronienie, a nawet zorganizowali tu tajną kaplicę, w której odprawiano nabożeństwa. Do tej pory widać fragmenty skalnego ołtarza, wykuty w skale kielich i cytaty z biblii.
Skałki mają nie tylko fantazyjne kształty, ale także ciekawą fakturę i zabarwienie — są zielone, niebieskawe, miedziane i brunatne.
Punkt widokowy też się znalazł, to Besedická vyhlídka (vyhlídka Vysoká skála), czyli miejscówka z całkiem przyjemnym widoczkiem na pobliskie Besedice.
Dalej podreptaliśmy do rozwidlenia u Kalicha, a tam wybraliśmy żółte znaczki, które doprowadziły nas na kolejne skałki i na najwyższy szczyt Besedickich Skał, czyli na górę Sokol (562 m n.p.m.)
Sokol (562 m n.p.m.)
Podejście na szczyt było dość strome, ale w sumie szło się przyjemnie, przez las. Na górze czekała na nas niespodzianka w postaci tarasu widokowego. Oczywiście weszliśmy podziwiać widoczki, a było co podziwiać, zwłaszcza pobliskie Suche Skały. Warto było też kawałeczek zboczyć ze szlaku, bo niedaleko szczytu jest przepiękny punkt widokowy, bardziej „dziki”, z którego cała panorama prezentuje się jeszcze lepiej.Wędrówkę kontynuowaliśmy żółtym szlakiem, który prowadził nas przez las pełen wielkich skalnych ostańców.
Na jednej ze skał widać płaskorzeźbę z portretem jakiegoś wąsato-brodatego pana. Jest to wizerunek Miroslava Tyrša — czeskiego krytyka i historyka sztuki oraz profesora na Uniwersytecie Karola i na ČVUT w Pradze. Tyrš był także twórcą ogólnoświatowego ruchu gimnastycznego Sokół, którego celem była troska o poprawę sprawności fizycznej oraz podniesienie ogólnego poziomu wykształcenia ludzi dorosłych.
Skalny labirynt Chléviště
Ze szczytu Sokol zbiegaliśmy żwawo żółtym szlakiem, później wskoczyliśmy na chwilę na czerwone znaczki i znów wróciliśmy na żółty szklak, który doprowadził nas do kolejnego ciekawego i zachwycającego miejsca — do grupy skalnej Chléviště.Czerwonym szlakiem do Malá Skála
Schodząc ze skałek, trzymaliśmy się czerwonych oznaczeń, szliśmy przez las.
W którymś momencie zboczyliśmy ze szlaku, bo na mapie pokazał nam się punkt widokowy. Widoczek rzeczywiście musiał tu być kiedyś piękny, teraz sporo przysłoniły drzewa.
Wróciliśmy na trasę i po jakiś 20 minutach pokazała nam się miejscowość, do której zmierzaliśmy, czyli malowniczo położona nad Jizerą, Malá Skála.
Takie tu chatynki ciekawe można napotkać:
Nad Jizerą też jest całkiem sympatycznie: na trawce wylegują się ludzie na kocykach, po rzece pływają kajaki — taki chillout. My nie zatrzymywaliśmy się tu na zbyt długo. Zaszliśmy tylko do lokalnego browaru Minipivovar Malá Skála na małe piwko, a potem na lody do lodziarni tuż obok.
Leśny szlak na zamek Vranov
Po dłuższym odpoczynku wróciliśmy do dalszej wędrówki. Dalej szliśmy czerwonym szlakiem, ale tym razem ścieżka prowadziła nas ostro pod górę.
Zasapaliśmy się trochę 😉. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do niesamowitego punktu widokowego, czyli do vyhlídka Zahrádka.
Gdy już nacieszyliśmy oczy widokami, ruszyliśmy dalej w kierunku ruin zamku Vranov, które można zwiedzać.
Wejściówka jest płatna 70 CZK (czyli coś koło 12 zł), są też bilety ulgowe.
My nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie, bo wydłużyłoby to czas naszej wycieczki przynajmniej o godzinę, a kawał zaplanowanej trasy był jeszcze przed nami.
My nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie, bo wydłużyłoby to czas naszej wycieczki przynajmniej o godzinę, a kawał zaplanowanej trasy był jeszcze przed nami.
Zamek Vranov powstał w XV wieku jako gotycka twierdza. W 1802 roku ówczesny właściciel zamku — czeski przedsiębiorca František Zachariaš Römisch, nakazał przebudować go na Panteon, mający upamiętniać różne sławne osobistości m.in. pisarzy, artystów, poetów. Powstały liczne nagrobki, pomniki, napisy, urny kamienne z datami przypominającymi legendarne i historyczne postacie oraz wydarzenia. Vranov – Panteon stał się w ten sposób połączeniem średniowiecznego zamku z duchem europejskiego romantyzmu XIX wieku. Niestety kolejni właściciele tej budowli nie przejawiali podobnych do Römischa zainteresowań i upodobań, więc wiele z tego, co tworzyło dawny Panteon, uległo zniszczeniu.
Czerwony szlak na zamek Frýdštejn
Wędrówkę kontynuujemy czerwonym szlakiem przez las. Podejście było dość strome, ale takie jakby romantyczne 😉.
No i dotarliśmy do kolejnej warowni na trasie naszej wycieczki, czyli do zamku Frýdštejn.
Te ruiny również można zwiedzać, ale i tu nie zdecydowaliśmy się na wejście z tych samych zresztą przyczyn co przy zamku Vranov. Stwierdziliśmy zgodnie, że koniecznie musimy wrócić do Czeskiej Szwajcarii z dziećmi i zobaczyć obie warownie.
Wejściówka na Frýdštejn to koszt 50 CZK (symboliczne około 8 zł), bilety ulgowe też są.
Ten zamek zbudowany został prawdopodobnie w XIV wieku. Budowla wzniesiona na stromej skale miała strategiczne obronne znaczenie.
Ten zamek zbudowany został prawdopodobnie w XIV wieku. Budowla wzniesiona na stromej skale miała strategiczne obronne znaczenie.
Idziemy, idziemy
Dalej dłuższy czas wędrujemy trzymając się zarówno czerwonych jak i niebieskich oznakowań. Na rozwidleniu U.Voděrad pożegnaliśmy niebieski szlak i dalej szliśmy już tylko czerwonym, czyli Zlatá stezka českého ráje.
To był całkiem przyjemny etap wycieczki, skończyło się podejście, szliśmy przez miejscowość.
Kierunek Maloskalska Drabovna
Kiedy doszliśmy do ściany lasu i po jakimś czasie klimat wędrówki znów się zmienił. Początkowo była to po prostu ścieżka prowadząca przez las, ale im dalej, tym robiło się ciekawiej. Szliśmy fantazyjnym skalnym wąwozem.
Były też i schodki, drabinki i mostki.
Jedną z ciekawostek Skalnego Miasta Maloskalska Drabovna jest Skalní hrádek Drábovna. Na szczycie znajdował się średniowieczny gród. Obecnie śladów po zabudowaniach w zasadzie nie widać, ale przeprowadzone badania archeologiczne wskazują, że okolice skałek były zamieszkane już w epoce kamienia.
Kawałeczek dalej od miejsca, w którym dawniej był średniowieczny gród, znajduje się całkiem przyjemny punkt widokowy — Jizerská vyhlídka.
Kawałeczek dalej od miejsca, w którym dawniej był średniowieczny gród, znajduje się całkiem przyjemny punkt widokowy — Jizerská vyhlídka.
Powrót do Michovky
Mimo że zostało nam jeszcze kilka ładnych kilometrów do przejścia, to śmiało mogę napisać, że nasza wędrówka miała się ku końcowi. Jeszcze kawałek kontynuowaliśmy marsz czerwonym szlakiem, po czym, odbiliśmy w szlak rowerowy i nim doszliśmy do niebieskich znaczków prowadzących do miejscowości Malá Skála.Okoliczności przyrody i pogody były wyśmienite, ale szczerze, kiedy zobaczyłam, że czeka nas jeszcze całkiem spore podejście, to miałam już dość tego łażenia. No, ale co było robić? Zacisnęłam zęby i popełzłam za Blarem pod górę 😉.
Browar Volt Jablonec
To jednak nie koniec atrakcji na dziś, bo Blaru (chyba w nagrodę za dzielność 😃), zabrał nas do pobliskiego browaru Volt w miejscowości Jablonec nad Nisou.
Taki zestawik wzięliśmy sobie do domu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz