Wczoraj zrobiliśmy sobie wycieczkę na Pradziad przez Dolinę Białej Opawy i na pewno można ją uznać za wymagającą. Skakanie po drewnianych mostkach, kamieniach i korzeniach dało nam w kość, ale była to naprawdę bajeczna wędrówka. Dlatego szczerze polecamy przy planach zdobycia najwyższego szczytu w paśmie Wysokiego Jesionika wybrać dokładnie taki wariant, na jaki zdecydowaliśmy się my, czyli:
Wycieczka z Karlovej Studanki na Pradziad przez dolinę Białej Opawy
— (opis tej trasy jest tutaj).
Dzisiejsza wędrówka jest tak naprawdę kontynuacją wczorajszej, właściwie można by je połączyć w jedną, ale to zdecydowanie byłoby ponad nasze siły 😏. Zrobiliśmy więc dwie oddzielne trasy i to ta dzisiejsza wycieczka sprawiła, że walczyłyśmy z Wiką o oddech. Przez większość czasu nie była to jednak żadna hardcorowa wspinaczka, ale wystarczy zerknąć na mapę i od razu widać, kiedy skończył się spacerek 😉.
Wycieczka z Karlovej Studanki na Pradziad przez dolinę Białej Opawy
— (opis tej trasy jest tutaj).
Dzisiejsza wędrówka jest tak naprawdę kontynuacją wczorajszej, właściwie można by je połączyć w jedną, ale to zdecydowanie byłoby ponad nasze siły 😏. Zrobiliśmy więc dwie oddzielne trasy i to ta dzisiejsza wycieczka sprawiła, że walczyłyśmy z Wiką o oddech. Przez większość czasu nie była to jednak żadna hardcorowa wspinaczka, ale wystarczy zerknąć na mapę i od razu widać, kiedy skończył się spacerek 😉.
Mapa z trasą wycieczki
Trochę logistyki na początek
Tę wycieczkę rozpoczęliśmy na parkingu na Ovčárnej, czyli w miejscu, z którego spora część turystów startuje na Pradziada. Na parking musieliśmy jednak najpierw jakoś dotrzeć z Karlovej Studánki, bo tam nocowaliśmy. Pomijając (przepiękną zresztą) możliwość wejścia z buta, mieliśmy do wyboru wjechać tam swoim autem lub autobusem. Własnym autem na Ovčárną nie ma sensu wjeżdżać, bo parking ten kosztuje aż 800 koron, czyli ponad 130 złotych! Wybraliśmy więc tańszy i wygodniejszy dojazd komunikacją publiczną. Kolejną istotną kwestią przy planowaniu trasy jest fakt, że ruch samochodowy na odcinku Hvězda-Ovčárna odbywa się wahadłowo – o konkretnych godzinach są wyznaczone wjazdy i zjazdy. Decydując się na wjazd na parking, trzeba więc wziąć pod uwagę rozkład jazdy.Nasz prawie pusty autobus dojechał na parking Ovčárna trochę po godzinie ósmej. Zanim jednak ruszyliśmy na jakąkolwiek wędrówkę, zaszliśmy na kawę i czekoladę do restauracji Figura (wyglądało to, jak typowe schronisko, ale, że w Czechach wszędzie są restauracje, więc niech będzie, że to restauracja 😉).
Tak czy siak, zdecydowanie tego nam było trzeba na rozgrzewkę 😍:
Ruszamy na Vysoká hole
Pokrzepieni mogliśmy ruszać na wędrówkę. Jednak, zamiast iść za tłumem na Pradziada, poszliśmy w kierunku szczytu Vysoká hole (1465 m n.p.m.), czyli na drugą co do wielkości górkę w paśmie Wysokiego Jesionika.
Długo góry były „tylko dla nas”. Na szlaku była zupełna pustka, dookoła po prostu cudownie. Szliśmy pośród kosodrzewiny i rozległych górskich łąk.
A tak na zupełnym marginesie w XVII wieku Petrovy kameny uważano za miejsce schadzek czarownic, na szczęście w 1682 r. pojawił się egzorcysta i górę poświęcono 😉.
Wędrowaliśmy dalej, aż doszliśmy na Vysoką hole. Ten bardzo rozległy i płaski szczyt był w przeszłości wykorzystywany nie tylko przez pasterzy i myśliwych, ale również przez wojsko. W latach 1919-1922 na górze znajdował się poligon wojsk czechosłowackich, a w czasie II wojny światowej planowano tam budowę lotniska dla samolotów zwiadowczych.
Dalej Velký Máj (1385 m n.p.m.)
Zielony szlak i cudne widoczki
Kiedy wydawało nam się, że piękniej być już nie może — okazało się, że owszem może 😉. Na rozwidleniu szlaków Nad Małym Kotlem wybraliśmy ścieżkę oznaczoną kolorem zielonym. Był to według nas najpiękniejszy etap całej wędrówki 😍.Kiedy weszliśmy w las, zielony szlak przestał być już tak spektakularny. Początkowo szliśmy ścieżką — raz była ona węższa, raz szersza, a potem długo, długo wędrowaliśmy asfaltem.
Ten asfaltowy etap, mimo że wciąż z górki, to jednak był nużący. Dlatego zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę gdzieś w okolicy U Kamenne Chaty, nieopodal rzeczki Desná. Nie było to miejsce godne polecania na postój — ot kawałek ziemi niedaleko ulicy, a na dokładkę, delikatnie rzecz ujmując, dookoła śmierdziało jakąś padliną. Mimo wszystko nam to nie przeszkadzało, a zatrzymać się i tak nie było gdzie 😉.
Mroczny Divoký Důl
Dłuższa przerwa dobrze nam zrobiła, bo dalej wędrowaliśmy przez Divoký Důl i to było naprawdę trudne podejście. Wika stwierdziła, że nas nienawidzi, ja modliłam się o koniec i walczyłam o oddech, a Blaru sapał, usiłując dogonić Puszlaka, dla którego ta wspinaczka była świetną zabawą.Powoli wkraczamy w mrok...
Uff, znalazło się miejsce na przerwę i to z widoczkiem:
Asfaltem, kierunek parking Ovčárna
Wędrując przez Divoký Důl, nie spotkaliśmy zbyt wielu osób. Zupełnie inaczej natomiast wyglądał szlak, gdy wyszliśmy z dziczy na asfalt. Na Pradziad sunęły tłumy. Wczoraj w tym tłumie szliśmy i chcąc wejść na najwyższy szczyt Jesioników. Jednak właśnie dlatego, że tych tłumów jednak trudno uniknąć, to warto na Pradziad wejść sobie przez urokliwą dolinę Białej Opawy lub przez Vysoką Holę i wąwóz Divoký Důl.Na zdjęciu co prawda tłumów nie widać, ale zapewniam, że były 😉.
Planując dzisiejszą trasę, oczywiście sprawdziliśmy sobie rozkład autobusów z parkingu Ovčárna. Niestety, gdy już wyszliśmy z tej dziczy na asfalt (😉), okazało się, że mamy zaledwie 20 minut do odjazdu transportu na dół. Na kolejny autobus musielibyśmy czekać około godziny. Nie uśmiechało nam się to. Co prawda mogliśmy przez ten czas zajść na jakiś obiad do jednej z restauracjo-schronisk, ale opinie w googlach nie powalały na kolana 😉. Woleliśmy zjeść w sprawdzonym miejscu. Zgodnie stwierdziliśmy, że trzeba by się sprężyć. We mnie i w Wicie wstąpiła nowa energia, ale za to Puszong opadł z sił, bo nie było już przeszkód na drodze. Asfalt w górach to nuda dla 8-latka i nogi zaczynają boleć momentalnie 😉. Wzięliśmy więc tego Puszlaka trochę na ręce, trochę na barana i zaczęliśmy maszerować. Dochodząc do parkingu, widzieliśmy 4 autobusy, które ... jeden po drugim zaczęły odjeżdżać. Kiedy na parkingu został ostatni pojazd, zrezygnowana odstawiłam umęczone dziecię na asfalt, niech dalej maszeruje samo. Wtedy Blaru i Puszong wymienili szybkie spojrzenia, nie wiem już który pierwszy rzucił; „biegniemy?”, a który odpowiedział; „no!!!” i pędem ruszyli w kierunku ostatniego autobusu. Sceptycznie patrzałyśmy z Wicią na tę akcję, aż do czasu kiedy chłopaki zaczęli dobiegać na miejsce. Cóż było robić? - też rzuciłyśmy się do biegu 😉.
Ale, ale co za emocje: Puszong nagle gubi buta, wraca po niego i biegnie dalej z jednym butem na nodze, a drugim w ręce!
Uff w ostatniej chwili wbiegliśmy do autobusu, również ja z Wicią i pojechaliśmy😍.
A obiad polecamy w Ludvíkovie, w restauracji U Jiřího.
A obiad polecamy w Ludvíkovie, w restauracji U Jiřího.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz