Dzisiejszy dzień to właściwie leniwy spacer po Karpaczu. Po wczorajszej wycieczce na Śnieżkę (opis tutaj: Karkonosze prawdopodobnie najpiękniejszy szlak na Śnieżkę) nie planowaliśmy już wyprawy w góry. Zamiast tego wybraliśmy się na Krucze Skały — do całkiem przyjemnej i ciekawej, ale mało uczęszczanej miejscówki. Zrelaksowaliśmy się też przy Zaporze nad Łomnicą i trochę poszaleliśmy na saneczkach i pontonach.
Trasa wycieczki
Ta mapka przedstawia nasze dzisiejsze szlajanie się po Karpaczu, ale pojawiło się na niej niewielkie zakłamanie. Podczas szaleństw na saneczkach na Kolorowej zapomnieliśmy wyłączyć rejestrowanie śladu w nawigacji no i wyszło, że wdrapaliśmy się na górę 3 razy z prędkością 45 km/h 😉.
Spacer przez las
Zanim ruszyliśmy na jakąkolwiek przechadzkę, skoczyliśmy jeszcze po kawkę do pobliskiego sklepu. Dobrze nam ona zrobiła 😊.
A to taki sympatyczny gostek, który stał sobie niedaleko naszej kwatery 😉:
Z kubkiem kawy w ręku ochoczo ruszyliśmy pod górkę i dalej przyjemną ścieżką w las.
Jakoś pusto tam było, w porównaniu do wczorajszej wędrówki na Śnieżkę 😉.
Krucze Skały
Przed nami widać pierwszą ciekawostkę tego dnia, czyli Krucze Skały:
Krucze skały znajdują się na stoku Kruczej Kopy, na wysokości 620 m n.p.m. Są to skałki zbudowane z granitognejsu, osiągające do 25 metrów wysokości. Chętnie przychodzą tu zbieracze minerałów, a także wspinacze.
Krucze Skały to także łatwo dostępny punkt widokowy z rozległą panoramą na Karkonosze. Pięknie tam jest i nie ma tłumów.
To, na co akurat patrzymy, można sobie sprawdzić na tablicy informacyjnej:
A to widok na zoomie aparatu na skocznię narciarską w Karpaczu:
Mimo że nie jesteśmy profesjonalnymi wspinaczami (ba, żadnymi wspinaczami nie jesteśmy 😉), to też pohasaliśmy sobie trochę po skałkach.
Legenda o Kruczych Skałach
Przy skałkach znajduje się tablica z legendą o Kruczych Skałach:Kiedyś w Karpaczu mieszkali dwaj bracia: jeden bogaty pan laborant, a drugi biedny drwal z chorą żoną i gromadką dzieci na utrzymaniu. Ten bogaty to zły człowiek był, chciwy i oszust. Nie interesował się losem brata i jego rodziny, a kiedy drwal raz jeden jedyny poprosił go o pomoc i trochę mąki dla głodujących dzieci, postanowił, że owszem pomoże mu, ale nie bezinteresownie. Drwal nic nie miał, więc bogaty laborant w zamian za kilkanaście garści mąki zażądał od niego oczu. Jaki w tym interes miał ciężko wytłumaczyć, ale wziął i wyłupił rodzonemu bratu oczy. Wiadomo, ze ślepego drwala pożytku nie będzie. Od tej pory biedny brat siadał nad brzegiem Niedźwiady, przy drodze prowadzącej z Karpacza przez Sowią Przełęcz aż do czeskiej Małej Górnej Upy i żebrał o jedzenie. Któregoś razu siedząc tak, wsłuchał się w rozmowy, które prowadziły między sobą sowy. Akurat wypadała Sowia Noc i ptaki miały swój coroczny zlot. Opowiadały sobie wtedy różne ciekawostki, historie i ploteczki z regionu. Z rozmów tych, oślepiony drwal wywnioskował, że nie tylko jest sposób na odzyskanie przez niego wzroku, ale także możliwość odnalezienia ukrytych skarbów. W Sowią Noc woda z pobliskiej Niedźwiady miała magiczną noc i według ptaków mogła przywrócić wzrok każdemu ślepcowi. Rzeczywiście, po wypowiedzeniu słów zaklęcia: „skała, sowa, woda, mrok, ty Niedźwiado zwróć mi wzrok”, drwal znów widział! Później dzięki wskazówkom podsłyszanym podczas sowich rozmów, mężczyzna odnalazł skarby i stał się zamożnym człowiekiem. Teraz mógł prowadzić spokojne życie, bez obaw o przyszłość swojej rodziny. Jednak to nie koniec tej opowieści, bo bogaty brat pozazdrościł byłemu drwalowi i dokładnie wypytał go, jakim to sposobem zdobył taki majątek. Chciwy laborant stwierdził, że ... też się oślepi i będzie przesiadywał nad brzegiem Niedźwiady w oczekiwaniu na sowi zlot. Długo czekać nie musiał. Którejś nocy zlot urządziły sobie nie sowy, a kruki. Wszystkie kruki z dolnośląskich gór zbulwersowane skrzeczały o złym człowieku z Karpacza: bogatym i skąpym laborancie, który oszukuje zielarki i swoich klientów, który oślepił rodzonego brata. Oczywiście, bogacz od razu skapnął się, że to o niego chodzi. Nie podobało mu się to skrzeczenie kruków, rzucił się więc do ucieczki, a że nie widział, to daleko nie uciekł. Rozwścieczone kruki dopadły go i rozerwały na strzępy.
Na pamiątkę tych wydarzeń skały nad Niedźwiadą zaczęto nazywać Kruczymi Skałami, a dolinę Niedźwiady — Sowią Doliną.
Stok Relaks i tor pontonowy
Po zejściu z Kruczych Skał zupełnie przypadkiem natknęliśmy się na kolejną atrakcję. Przy ulicy Wilczej zobaczyliśmy tor pontonowy, oczywiście Puszong nas tam zaciągnął na małe szaleństwa 😉.Spacer po zakamarkach Karpacza
Poszliśmy więc szwendać się dalej. To był taki leniwy, niedzielny spacerek, właściwie bez celu. Szliśmy tam, gdzie do tej pory nie byliśmy, odkrywając takie przyjemne, ustronne zakamarki Karpacza. Spory odcinek przeszliśmy zielonym szlakiem (Drogą Bronka Czecha), który doprowadził nas podczas wczorajszej wycieczki na Śnieżkę do samego miasteczka.Zbiornik Łomnica
Tor saneczkowy Kolorowa
Kolorowa to kultowe miejsce w Karpaczu. Pamiętam do dziś, jak szalałam tam na saneczkach, ponad 20 lat temu 😉. Co prawda od tamtych czasów trochę się na tej górce pozmieniało i unowocześniło (w sumie to dobrze), ale nie zmieniło się nadal jedno: na Kolorowej jest super! Zjazd rozpędzonymi saneczkami to frajda i dla dzieci i dla dorosłych. Prędkość saneczek można sobie dostosować do własnych możliwości, czyli albo pędzić jak wariat (Blaru i Puszong), albo jechać nieco wolniej (ja 😉). Widok z góry, podczas zjazdu jest niesamowity 😊.
Jestem zachwycona
OdpowiedzUsuń