Trzasnęliśmy sobie 51 km, robiąc taką pętelkę z niteczką 😉: Żmigród — Sułów — Ruda Żmigrodzka — Żmigród
Mapa z trasą przejażdżki
Startujemy Żmigród
Wycieczkę rozpoczęliśmy na rynku w Żmigrodzie. Wypakowaliśmy z auta rowery i popedałowaliśmy do Żabki po Tymbarki 😉.
Na pierwsze zachęcające do postoju miejsce natknęliśmy się dość szybko w romantycznym żmigrodzkim parku i były to ruiny pałacu Hatzfeldów. Pałac został wybudowany w latach 1656–1658 i przebudowany nieco pond sto lat później w barokowym stylu. A jeszcze później (tak w wielkim skrócie) przyszła II wojna światowa, potem ruscy z pochodniami, a to, czego się nie spalili, zabrali miejscowi. Odbudowa pałacu wymagała zbyt dużych nakładów finansowych, więc zadbano i zabezpieczono ruiny.Nie zatrzymywaliśmy się w parku ani na chwilę. Śmignęliśmy szybko dalej, ale chciałabym tu jeszcze wrócić, zwiedzić ruiny podczas jakieś pieszej wycieczki po Dolinie Baryczy.
Wieża widokowa i piękna rowerówka
Postój zrobiliśmy jednak już po chwili przy niewielkiej wieży widokowo-obserwacyjnej.
Okazało się, że w daszku wieży jakaś jaskółka uwiła sobie gniazdko.
Odpoczęliśmy chwilę, wciągnęliśmy po ogromnej kanapce z żółtym serem i pojechaliśmy dalej piękną, gładką jak stół rowerówką.
Przystanek Osiek
Jakież było zdziwienie Piotrusia, kiedy zobaczyliśmy tabliczkę z nazwą miejscowości Osiek. Tuż za naszym Lubinem też jest wioska Osiek, więc jak to się stało, że znaleźliśmy się w Osieku??? A no jak się okazuje niejednemu psu Burek na imię i nie jeden Osiek w Polsce jest 😉.
W tym Osieku „dzieci” zrobiły sobie dłuższą przerwę na placu zabaw.Rowery zostawiliśmy sobie przy takiej uroczej wiatce stylizowanej na stacyjkę kolejową:
Stylówka tej wiaty nawiązuje do wąskotorówki, która jeździła tam w latach 1895-1991 na trasie ze Żmigrodu do Milicza. Ciuchcię zlikwidowano po niemal stu latach funkcjonowania, bo z czasem zastąpiły ją autobusy i pociągi jeżdżące po szerszych torach. Pozostał jednak nasyp kolejowy, który fajnie przerobiono na 43-kilometrową rowerową autostradę, a w miejscach dawnych stacji kolejowych utworzono właśnie takie wiaty-przystanki. Na kolejną natrafiliśmy już w Książęcej Wsi.
Kierunek Sułów przez Książęcą Wieś i Gruszeczki
Dalej cały czas jechaliśmy szeroką asfaltówką przez las.
W oddali widać już następną stacyjkę — Gruszeczki. Tam zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na odpoczynek.
Sułów i ekspozycja kolejowa
Zatrzymaliśmy się dopiero w Sułowie na parkingu przy dawnej stacyjce. Stoi tam wagon kolejki wąskotorowej, szkoda tylko, że jest tak zdewastowany 😐.
Od tego momentu rozpoczęliśmy trasę powrotną, co nie oznaczało wcale, że zaraz skończymy wycieczkę. Wracaliśmy „po niteczce”, tą samą drogą aż do rozwidlenia prowadzącego do osady Jamnik.
Kierunek Ruda Żmigrodzka i obiadek
W Rudzie Żmigrodzkiej zajechaliśmy do Karczmy Rybnej na obiad. Oj wiedzą tam jak się dobrze rybą zająć 😉. Byliśmy w karczmie równo miesiąc temu przy okazji pieszej wędrówki po Dolinie Baryczy, wróciliśmy znowu tym razem na genialne pierogi z karpiem i świetnego burgera z rybą.
Chcieliśmy jeszcze lody na deser, ale nie było opcji, żeby się zmieściły. Popedałowaliśmy więc dalej. Początkowo jechaliśmy między stawami, miło było sobie przypomnieć ostatnią wycieczkę w te okolice.
Powrót do Żmigrodu
Nawierzchnia, po której jechaliśmy, nie była już gładziutkim jak stół asfaltem. Rożnie to wyglądało aż do samego Żmigrodu: trochę całkiem fajnego szutru, trochę traw, trochę wysokich i bardzo wysokich traw 😉 no i podziurawiona, remontowana droga asfaltowa. Tam, gdzie nawierzchnia była kiepska, zdjęć nie robiłam, bo trzeba było się skupić na czym innym 😏. W sumie nie było źle, bo rowerów nie musieliśmy prowadzić.A w Żmigrodzie poszliśmy sobie w nagrodę na lody:
Niezwykłe przygody, małe i duże, ważne że rodzinne!
OdpowiedzUsuń