Mapka naszej wycieczki
Rezerwat Głazy Krasnoludków
Do punktu startowego naszej dzisiejszej przechadzki, czyli do parkingu tuż za wsią Gorzeszów, przy samym wejściu do rezerwatu dojechaliśmy trochę po godzinie 7:00. Ostatni kilometr jazdy to były raczej wertepy, a nie droga, ale auto jest całe, więc jest dobrze. No i na polance spotkaliśmy grupkę sarenek, nawet nie uciekały, dopóki Blaru nie otworzył okna, żeby zrobić zdjęcie. Sarenki poleciałyyyyy, więc fotki nie ma 😉.Jak tylko wysiedliśmy z auta, przywitały nas takie sympatyczne krasnoludki.
Hopsaliścmy sobie tak od jednej skałki do drugiej, wypatrywaliśmy tych krasnoludków i innych dziwacznych żółwi, żab, maczug i dinozaurów. W sumie na tej przechadzce zeszło nam półtorej godziny.
Skąd w Gorzeszowie wzięły się krasnoludki?
Sam rezerwat został utworzony w 1970 roku, a formy skalne przypominające co poniektórym krasnoludki, to nic innego jak wyrzeźbione przez wodę i wiatr piaskowce. Gorzeszowskie Skałki powstały w okresie późnej kredy, czyli jakieś 70-100 mln lat temu.
Jednak kto wie, może kiedyś w okolicach Gorzeszowa mieszkały sobie jakieś krasnoludki 😉?
Tym bardziej że pewna legenda opowiada o tym, że był kiedyś taki mały gorzeszowski krasnoludek, który zakochał się w córce miejscowego gospodarza. Poszedł więc do ojca dziewczyny prosić go o jej rękę. Gospodarz wyśmiał krasnala, zwyzywał go od karłów i kazał się wynosić. No to zakochany krasnoludek się wściekł: podskoczył najwyżej, jak się dało i z całej siły uderzył gospodarza w twarz. Cios był silny, bo ten stracił, przytomność, a gdy się ocknął, nie było ani krasnala, ani ukochanej córki.Ognisko na polanie
Poranny spacer zaostrzył nam apetyt, więc ochoczo zabraliśmy się za rozpalanie ogniska.
Miejscówka na polance na takie ognicho jest idealna. Widać, że ktoś wczoraj robił tu jakąś większą imprezkę, bo zostały jeszcze balony, a jedna z wiat była udekorowana serpentynami. Piotruś nawet rzucił pomysł, że on z chęcią zaprosiłby tu kolegów na swoje urodziny, na polankę i na Głazy Krasnoludków. Szybko wynaleźliśmy jednak z Blarem kilka lokalizacji w plenerze zdecydowanie bliżej naszego miasta 😉.
Na polance zrobiliśmy sobie bardzo długą przerwę, objedliśmy się jak mopsy i nieco ociężale postanowiliśmy, że czas ruszać na szlak.
Czy ktoś w ogóle tędy chodzi?
W dalszą drogę ruszyliśmy żółtym szlakiem, w kierunku Jawiszowa. Nie wchodziliśmy już miedzy skałki, a szliśmy dołem, szerokim traktem przez las.
A tu taki ładny widoczek nam mignął:
Droga nad zalew Krzeszówek
Gdy doszliśmy do wsi Jawiszów, droga zrobiła się dużo łatwiejsza. Szliśmy sobie wzdłuż rzeczki Zadrna i byłoby całkiem przyjemnie, gdyby nie szczekające burki (na szczęście za bramą 😉). Tak zupełnie szczerze, to w którymś momencie wycieczki pomyślałam sobie, że trzeba było zostać na Głazach Krasnoludków, bo jak nie szlak zmasakrowany, to jakieś psy za mną ujadają (boję się psów).Zrezygnowani poszliśmy więc dalej niebieskim szlakiem, z taką myślą, że kierujemy się już w stronę parkingu, ale ... ludzi spotkaliśmy, miejscowych 😉. No i uświadomili nam, w czym rzecz. Chodzi o to, że jest to teren dawnej kopalni kwarcu, niestrzeżony. Kopalnia została zatopiona, a wraz z nią różne maszyny, a także ... las. Te wszystkie zakazy są ustawione niby tak na wyrost, że gdyby coś komuś się stało, to właściciel odpowiedzialności nie ponosi, sam sobie wszedłeś człowieku na własne ryzyko. No i po to, żeby ludzie syfu tam nie robili. Z właścicielem w sprawie wejścia skontaktować się nie da, bo go tam nie ma, jakiegokolwiek namiaru też brak.
Hmm, dziwne to wszystko trochę, ale podeszliśmy bliżej wody i zobaczyliśmy, że przy drodze stało kilka (może nawet kilkanaście) aut, poustawiane były kosze na śmieci, a na trawie siedziały grupki ludzi na kocykach. Ktoś, mimo tych wszystkich zakazów nurkował.
Cóż, rozłożyliśmy się i my na trawce, wyciągnęliśmy kawiarkę i narobiliśmy zapachów dookoła 😉.
Spacer w pobliżu zalewu Krzeszówek i stawu Osadnik
Odpoczęliśmy trochę i zaczęliśmy się kręcić po okolicy — pięknie tam 😍. Po drodze mijaliśmy trochę ludzi, ale nie ma tam tłumów. Ktoś się opala, ktoś inny grilluje, śmieci trochę było, ale w większości jednak w koszach.
Dalej szliśmy w kierunku stawu Osadnik.
Schowało się tam kilku wędkarzy, nie chcieliśmy im przepłoszyć ryb, więc po prostu się nie odzywaliśmy (Puszong wytrzymał 😉). Wsłuchaliśmy się w odgłosy przyrody i siedzieliśmy, siedzieliśmy — fajny klimacik 😊.
Powrót zielonym szlakiem
Przeszliśmy przez taki urokliwy mosteczek i po chwili weszliśmy na zielony szlak.
Do Gorzeszowskich Skałek już niedaleko.
Mieliśmy dużo szczęścia, bo gdy tylko dotarliśmy do auta zaczęło padać 😉.
Jednak to nie koniec atrakcji
Diabelska Maczuga — Czarcia Skała
Wsiedliśmy w auto i podjechaliśmy zobaczyć kolejną oryginalnie wyglądającą skałkę, czyli Diabelską Maczugę, nazywaną też Czarcią Skałą. Od parkingu przy Głazach Krasnoludków to nieco ponad kilometr.
Ze skałą wiążą się oczywiście miejscowe legendy. Podobno tą maczugą diabeł chciał zburzyć klasztor w Krzeszowie, ale spłoszyło go pianie koguta o poranku i upuścił skałę w szczerym polu.
Na początku XX wieku Czarcia Skala stała się pomnikiem upamiętniającym setną rocznicę zwycięstwa Prus nad wojskami Napoleona w Bitwie Narodów pod Lipskiem — stąd tablica na skale z wyrytą datą „1813-1913”.Obiad w Krzeszowie
Na zasłużony obiadek pojechaliśmy do Krzeszowa, do Restauracji Rustykalna. Pyszne burgery tam mają, ale ja swojego nie dałam rady zmieścić 😏.
Podsumowując
To była udana wycieczka. Zdreptaliśmy 13,5 km i polecamy przechadzkę zarówno na Głazy Krasnoludków, jak i po terenach dawnej kopalni w Krzeszówku, a ten środek naszej trasy można sobie darować 😉.
Pięknie to pani opisała.
OdpowiedzUsuńBo pięknie tam jest 😉😊
UsuńWspaniałe widoki
OdpowiedzUsuń