Mapa z trasą wycieczki
Wycieczkę zaczęliśmy w Świebodzicach, w dzielnicy Pełcznica. Auto zostawiliśmy na parkingu przy ulicy Długiej, naprzeciwko jakiejś firmy / fabryki. Nie mam pojęcia, jak wygląda tam sytuacja z parkowaniem w „normalnym dniu”, ale 11 listopada, kiedy wszystko było pozamykane na cztery spusty, nie mieliśmy z tym żadnego problemu.
Szlak Hochbergów to urokliwa ścieżka przyrodnicza, prowadząca wokół zamku Książ, wąwozem rzeki Pełcznicy. Trasa powstała jeszcze w XIX stuleciu, z inicjatywy jednego z najbogatszych pruskich rodów, czyli właśnie Hochbergów. Obecnie niewiele zostało z pierwotnych atrakcji ścieżki, nie ma już romantycznych altanek, świątyni dumania i ławeczek. Jednak sama przyroda tworzy tam iście bajkowy klimat, co będzie widoczne bardziej na dalszym etapie tej wycieczki 😉.
Ścieżka Hochbergów
Nasza wycieczka zaczęła robić się ciekawa, gdy weszliśmy na teren Rezerwatu Przyrody Przełomy Pod Książem, na początek ścieżki Hochbergów.
Szlak Hochbergów to urokliwa ścieżka przyrodnicza, prowadząca wokół zamku Książ, wąwozem rzeki Pełcznicy. Trasa powstała jeszcze w XIX stuleciu, z inicjatywy jednego z najbogatszych pruskich rodów, czyli właśnie Hochbergów. Obecnie niewiele zostało z pierwotnych atrakcji ścieżki, nie ma już romantycznych altanek, świątyni dumania i ławeczek. Jednak sama przyroda tworzy tam iście bajkowy klimat, co będzie widoczne bardziej na dalszym etapie tej wycieczki 😉.
Cis „Bolko”
Po krótkim spacerze dochodzimy do potężnego cisu „Bolko”. Jak możemy wyczytać z tablicy edukacyjnej, drzewo to według różnych źródeł liczy sobie od 400 do 600 lat. Chociaż pewien niemiecki przyrodnik w pierwszej połowie XIX wieku oszacował, że cis ten może mieć nawet 800 lat (co oznacza, że w XXI wieku miałby 1000 lat!). Wiekowe drzewo jest największym cisem w całych Sudetach, a obwód jego pnia to 285 cm. Od 2006 roku ma status Pomnika Przyrody. Oprócz tego wyjątkowego okazu skaliste zbocza Szczawnika i Pełcznicy porasta około 130 innych cisów, drzew niezwykle długowiecznych. Posiadają one obwody od 80 do 130 cm i również podlegają ścisłej ochronie.Tuż obok cisu znajduje się tajemniczy wlot tunelu, który być może łączy się z jakimiś podziemnymi korytarzami wokół Książa, a może prowadzi do „Złotego Pociągu”😉? W każdym razie takie tunele były drążone w czasie II wojny światowej, a ich przeznaczenie do dzisiaj nie zostało do końca wyjaśnione.
Wędrujemy dalej urokliwą ścieżką
Po krótkiej przerwie na kanapki, kontynuujemy naszą przechadzkę czerwonym szlakiem, ścieżką Hochbergów.
Zatrzymujemy się na trochę dłużej przy ruinach XIX wiecznych zabudowań widocznych po drugiej stronie rzeki. Jakie było ich przeznaczenie? Pojęcia nie mam, ale ładnie się komponują z płynącą wodą.
A tu kolejne ciekawe miejsce na trasie, czyli zapomniany pomnik na Łabędzim Stawie.
Łabędzi Staw wysechł około 1913 roku, a tak wyglądał w czasach świetności:
Mostkowo-przepaściowe atrakcje😉
Mniej więcej do tego momentu nasza wędrówka nie była szczególnie wymagająca. Dalej zrobiło się nieco trudniej, ale za to jeszcze ciekawiej. Zaczęły się atrakcje 😉, czyli spacer po wąskich mostkach, zawieszonych kilkadziesiąt metrów nad rzeką.Ścieżka więc nie tyle zmieniła się w jakieś hardcorowe podejście, co po prostu trzeba było patrzeć pod nogi, bo zdarzało się, mostek był uszkodzony albo leżało zwalone drzewo. Według mnie to nadal była spacerowa trasa, choć absolutnie nie na wózek, a maluchów idących na własnych nóżkach trzeba tam mocno pilnować.
Piotruś uwielbia takie przeszkody. Dzisiejsza wycieczka miała być regeneracyjnym spacerkiem, po jakimś dziwacznym kaszlu, który ostatnio dopadł Piotrka, no ale nasz Pan Przewodnik nie zamierzał się oszczędzać. Narzucił takie tempo, że właściwie biegłam za nim. Wicia i Blaru zostali gdzieś w tyle. Zaczekaliśmy na nich pod tablicą edukacyjną, za nami, w oddali, widać zamek Książ.
W tym momencie nastąpił bunt Puszonga, bo „tatuś wlecze się jak jakiś żółw (czytaj: podziwia sobie krajobrazy) i przez to biedne dziecko przegra wyścig” 😭😭😭.
Uff...
Dobra, przetrwaliśmy kryzys i polecieliśmy dalej hopsać po mostkach.
Później przecisnęliśmy się przez dziurę ...
Wciąż wędrowaliśmy urokliwymi wąskimi mostkami, schodkami, a w dole była przepaść.
Zamek Stary Książ
W romantycznych ruinach dawnego zamku zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na odpoczynek.Akurat jakaś grupka rozpalała sobie ognisko — zapachniało 😍. Niestety, my dziś bezmięsnie 😉.
W Starym Książu było trochę ludzi — nic dziwnego, bo to miejsce łatwo dostępne i urokliwe.
Punkt widokowy na Starym Książu
Ruiny zamku z pewnością są miejscem urokliwym i warto się tam zatrzymać na nieco dłużej. Warto także przejść się kawałeczek dalej ścieżką do punktu widokowego.
A to już widoczek na Zamek Książ
Wracamy na szlak Hochbergów
Dalej maszerujemy ścieżką Hochbergów, która połączyła się teraz z zielonym Szlakiem Zamków Piastowskich. Minęliśmy kładkę nad Pełcznicą, a już po chwili drapaliśmy się pod górę.
Znów widoczek na Książ i Blaru w akcji
Teraz zrobiła się prawdziwa kulminacja mostkowo-przepaściowych atrakcji: urocze wąskie ścieżki tuż nad przepaścią, diabelskie mostki "przyklejone" do skał i cudne widoczki.
Na mapie mieliśmy zaznaczone dwa punkty widokowe, oba zaliczyliśmy. Pięknie z nich było widać potężny Zamek Książ.
Na drugi punkt mieliśmy dość strome podejście po zakosach. Widoczek owszem był bardzo ładny, ale uciekliśmy stamtąd szybciutko. Kolejka do zrobienia sobie selfi to zdecydowanie nie jest to co nas kręci 😏.
Powrót do Świebodzic
Dalej kierowaliśmy się zielonym szlakiem w stronę słynnego Zamek Książ.Właściwie to nie zamierzaliśmy go zwiedzać, bo na to zdecydowanie trzeba by poświęcić cały dzień. Tak naprawdę naiwnie myślałam, że uda nam się coś zjeść pod zamkiem, bez konieczności kupowania biletu wstępu, że przed wejściem będzie „coś” z „czymś” jadalnym. Hmmm no „coś” tam było, ale jakoś takie niezbyt zachęcające 😉.
Od zamku do auta wracaliśmy całkiem przyjemną drogą przez las. Kiedy znów zobaczyliśmy cis „Bolko” wiedzieliśmy, że mamy już niedaleko. Na szczęście, bo w brzuchach nam już burczało. Na obiad pojechaliśmy do Świebodzic, do Korony Śląskiej — pysznie tam mają i duże porcje 😊.
Od zamku do auta wracaliśmy całkiem przyjemną drogą przez las. Kiedy znów zobaczyliśmy cis „Bolko” wiedzieliśmy, że mamy już niedaleko. Na szczęście, bo w brzuchach nam już burczało. Na obiad pojechaliśmy do Świebodzic, do Korony Śląskiej — pysznie tam mają i duże porcje 😊.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz