maja 27, 2022

maja 27, 2022

Weekend z dziećmi w Jeleniej Górze, czyli wędrówka na zamek Chojnik i chillaut w Cieplicach

Weekend z dziećmi w Jeleniej Górze, czyli wędrówka na zamek Chojnik i chillaut w Cieplicach

Pomysł na ten wyjazd narodził się już dobre pół roku temu. Puszong po dogłębnej analizie swojej zdrapywanej mapy Karkonoszy uparł się, że on koniec i kropka chce jechać na zamek Chojnik. Obiecałam mu wtedy, że pojedziemy na naszą „wyprawę” na zamek, kiedy tatuś Blar pojedzie na swój wyścig kolarski Gothica Trail pod koniec maja. To miał być taki nasz wzajemny prezent z okazji dnia matki i dziecka. Zapakowywaliśmy się więc w piątek w pociąg do Wrocławia, a stamtąd dalej pojechaliśmy na świętowanie do Jeleniej Góry — ja Mamut i dwa Pluszaki, czyli Puszong i Wika.

Jelonek z plecakiem Jelenia Góra

Miałam trochę pomysłów na to, co robić w ten weekend oprócz zwiedzania zamku Chojnik. W Jeleniej Górze odbywał się akurat festiwal czekolady, chcieliśmy też zobaczyć podziemia miasta, czyli Time Gates - Bramy czasu, popluskać się w Termach w Cieplicach, pospacerować po uzdrowisku, no i Wika oczywiście musiała mnie wyciągnąć na shopping w galerii. Dużo tego trochę jak na jeden weekend i nie wszystko udało się zrealizować —  na tę podróż w czasie musimy się umówić już na jakiś inny wypad 😉.

Nocleg Jelenia Góra

Naszą miejscówkę noclegową mogę z czystym sumieniem polecić. Spaliśmy na Konopnickiej 23 w  przyjemnym, przestronnym apartamencie w samym centrum miasta. Na dodatek mieliśmy całkiem ładny widoczek z okna zwłaszcza nocą.

jelenia Góra centrum ul. Konopnickiej

Jelenia Góra centrum

Jelenia Góra starówka

Tuż po przyjeździe i zostawieniu rzeczy na naszym mieszkanku poszliśmy szukać czegoś do jedzenia. Na szczęście poszukiwania nie trwały zbyt długo — wyskoczyliśmy właściwie naprzeciwko, na pyszną pizzę do Afera Szprycera - Pizza & Szprycer. Najedzeni poszliśmy się poszlajać po mieście i wróciliśmy, jak było ciemno, a rano pobudka — wycieczka na Chojnik 😊.

Mapa z trasą wędrówki na zamek Chojnik

 

Startujemy 

Naszą wycieczkę na Chojnik rozpoczęliśmy od zrobienia zakupów w lokalnej piekarni, tuż obok naszego mieszkanka. Zaopatrzeni w słodkie drożdżówki ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego „Podwale”. Tam wsiedliśmy w autobus linii numer 7 i po jakichś 30 minutach byliśmy już na pętli w Sobieszowie. Dość szybko doszliśmy do szlaku prowadzącego na zamek i do budki Karkonoskiego Parku Narodowego. Zapłaciliśmy wejściówkę za wstęp na teren parku (nie jest to wejściówka na zamek 😉) i podreptalismy w las.
Dłuższy czas wędrowaliśmy zupełnie sami, bo i wystartowaliśmy na wycieczkę dość wcześnie. Na Chojnik zdecydowaliśmy się wejść czarnym szlakiem.

wycieczka na Chojnik, start Sobieszów

wycieczka na Chojnik, start Sobieszów

wycieczka na Chojnik, start Sobieszów

wycieczka na Chojnik, start Sobieszów

Czarny szlak na Chojnik

Ta opcja wejścia może nie była najłatwiejsza, ale za to urokliwa i na pewno nienudna. Trochę poskakaliśmy po skałkach i trochę podyszeliśmy włażąc pod górę, ale daliśmy radę. 
 
Czarny szlak na Chojnik

Czarny szlak na Chojnik

Po drodze mijaliśmy drzewa z takimi dziwnymi „kulkowymi naroślami”. Nie mamy pojęcia, co to jest, ale było tego dużo:

Kulki na liściach drzew

Za to, to już na pewno pozostałości po jakimś „drzewnym potworze”:

Oryginalne korzenie drzewa jak ośmiornica

Podejście czarnym szlakiem było strome i urozmaicone kamieniami, granitowymi skałkami, korzeniami — trasa w sam raz na wyhasanie się dla Puszongowych nóg.

Czarny szlak na Chojnik

Czarny szlak na Chojnik

Czarny szlak na Chojnik

Nieco łatwiej zrobiło się, gdy nasz czarny szlak połączył się z czerwonym — wtedy szliśmy dość szerokim, kostkowym traktem.

wejście na Chojnik czarny i czerwony szlak

wejście na Chojnik czarny i czerwony szlak
Jeszcze taki widoczek nam się napatoczył po drodze:

droga na Chojnik


Zamek Chojnik

Udało się  ku wielkiej radości Piotrusia w końcu dopełzliśmy na Chojnik. Zrobiliśmy jeszcze chwilę przerwy na ciepłą herbatkę, a potem skoczyliśmy do kasy po bilety i zaczęło się zwiedzanie.

Zwiedzanie zamku Chojnik

Legenda o Kunegundzie z zamku Chojnik


herb zamku Chojnik

Zamek Chojnik, jak każdy szanujący się zamek 😉, ma swoją legendę. Opowieść ta nie należy jednak do wesołych, bo pokazuje, jak okrutne mogą być kobiety i jakie są skutki tego okrucieństwa dla nich samych. Póki co więc Puszongowi nic tam nie bajdurzyłam, no ale tu mogę 😉.
Dawno, dawno temu po śmierci kasztelana jakiegoś tam, władzę na Chojnickim Zamku przejęła jego córka Kunegunda. Dziewczyna była piękna i młoda, ale niestety także próżna i okrutna. Wymyśliła sobie, że kandydaci ubiegający się o jej rękę muszą w pełnym rynsztunku, konno objechać mury zamku. No nie było to łatwe zadanie, a właściwie misja niemożliwa. Śmiałkowie jeden po drugim spadali ze swych rumaków w przepaść i ginęli. Kunegundy to jednak jakoś nie ruszało i ani myślała zmieniać te raz ustalone okrutne zasady. Minęło trochę lat i nadal żaden z młodzieńców nie był w stanie sprostać temu zadaniu. Na twarzy pięknej Kunegundy pojawiły się zmarszczki, a jej uroda nie olśniewała już tak jak dawniej. Coraz mniej było kawalerów gotowych zaryzykować własne życie dla szansy dzielenia łoża z podstarzałą, okrutną, ale i bogatą pannicą. Kiedy wydawać by się mogło, że Kunegunda już do końca swoich dni pozostanie w swym panieńskim stanie, na zamku pojawił się pewien przystojniak. Pani chojnickiego zamku od razu serce zabiło mocniej na jego widok. O dziwo temu rycerzowi udało się wykonać niebezpieczne zadanie i bez najmniejszego szwanku wjechał na dziedziniec, gdzie już czekała na niego szczęśliwa Kunegunda. Okazało się jednak, że mimo zwycięstwa nie zamierzał on poślubić kasztelanki. Spojrzał na nią z pogardą i rzekł: „pani, przybyłem by pomścić owych nieszczęsnych, których twa pycha i duma pozbawiła życia. Zaś ciebie nie pragnę wcale”. Zrozpaczona i urażona Kunegunda rzuciła się w przepaść i tak skończyło się jej panowanie na zamku. Chociaż niektórzy twierdzą, że jej duch po dziś dzień błąka się gdzieś pomiędzy ruinami, inni zaś zaklinali się, że natknęli się na zjawę rycerza na koniu.

Zwiedzamy zamek Chojnik

My nie spotkaliśmy żadnych dziwnych straszydeł, ale za to, jakie widoki rewelacyjne mięliśmy na Karkonosze i Kotlinę Jeleniogórską ze szczytu zamkowej wieży — bajka. Zanim jednak dodrapaliśmy się do tych widoczków to, pokręciliśmy się trochę po zamku.
Zabytkowe mury porasta charakterystyczne i potężne pnącze. Właściwie to wygląda jak drzewo wrośnięte w ścianę zamku.

zwiedzanie zamku Chojnik

No to zaczynamy spacerek po zamku:

zamek Chojnik zwiedzanie
zwiedzanie zamku Chojnik

zwiedzanie zamku Chojnik

zwiedzanie zamku Chojnik



Kilka widoczków na rozgrzewkę:

zwiedzanie zamku Chojnik

zwiedzanie zamku Chojnik


a dalej przeciskaliśmy się przez takie różne fajne zakamarki: 

zwiedzanie zamku Chojnik

zwiedzanie zamku Chojnik

zwiedzanie zamku Chojnik

zwiedzanie zamku Chojnik

Na szczyt wieży widokowej prowadzą strome, zakręcone schodki. Nie pstryknęłam zdjęcia, bo musiałam patrzyć na to, co dzieje się pod nogami i uważać, żeby nie zahaczyć łepetyną o niski strop.

Napiszę to raz jeszcze: panorama na Karkonosze z wieży zamku jest niesamowita

panorama na Karkonosze Zamek Chojnik

panorama na Karkonosze Zamek Chojnik

Chojnik Widoki

Z zamku zabraliśmy się, dopiero gdy zaczęło lekko padać. Z obawy, że posłodzony słodyczą Puszong się stopi na deszczu, postanowiliśmy schronić się w pobliskiej karczmie / restauracji. Wzięłam sobie ciepłą herbatkę, a dzieciom po soku i rozsiedliśmy się przy ławie.

Zejście z zamku żółtym szlakiem 

Po krótkim odpoczynku w ciepełku ruszyliśmy w dalszą wędrówkę żółtym szlakiem (właściwie to żółto-czarnym). 
Pa, pa zamku Chojnik! 😉

zamek Chojnik

żółty czarny szlak Chojnik

żółty czarny szlak Chojnik

A to domek smerfów na Przełęczy Żarskiej:

przełęcz Żarska

przełęcz żarska

Niedaleko głazów były ławy i teoretycznie mogliśmy się zatrzymać, ale Piotruś złapał właśnie dobre tempo, więc szkoda mi było marnować czasu na odpoczynek. Popędziliśmy dalej, a do naszych żółto-czarnych „znaczków pajacków” dołączył jeszcze zielony szlak.

wędrówka z Chojnika

Wędrujemy Doliną Choińca i dalej przed siebie i ... gubimy szlak 

Gdy doszliśmy do rozwidlenia szlaków, wybraliśmy wędrówkę po zielonych znaczkach. Szliśmy Doliną Choińca i był to łatwy etap naszej przechadzki, bo póki co nie musieliśmy drapać się pod górę. Na najbliższym rozwidleniu szlaków znów zmieniliśmy kolor oznakowania — tym razem na niebieski i wtedy zaczął padać deszcz.

Dolina Choińca

dolina Choińca

Szło się lekko — zdecydowanie za lekko. Z mapy wynikało, że w którymś momencie powinniśmy znów skręcić w zielony szlak i zacząć wspinać się pod górę, ale my rozpędziliśmy się tak, że dohopsaliśmy aż do Jagniątkowa. Tam nie zamierzaliśmy dojść, więc niestety trzeba było wracać i szukać właściwej drogi.

Jagniątków


Trasa wokół Żaru

Udało się  odnaleźliśmy właściwą drogę. Zgodnie z mapą, dalej ruszyliśmy pod górę, trasą prowadząca zboczem góry Żar. Wędrowaliśmy cały czas lasem.

Trasa wokół Żaru
Po jakiś czterdziestu minutach pełznięcia pokazał nam się taki przyjemny widoczek:

Piekielna przełęcz

Piekielna przełęcz

Niedaleko było już do czerwonego szlaku.

Powrót na Chojnik? 😉

Na rozwidleniu mogliśmy wybrać drogę, która znów poprowadziłaby nas do zamku, ale zgodnie uznaliśmy, że dwukrotne zdobywanie tej samej twierdzy w ciągu dnia jest bez sensu. Potuptaliśmy więc ochoczo w kierunku Sobieszowa. Po drodze minęliśmy jeszcze źródełko Kunegundy, przy którym zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę. 

źródełko Kunegundy

Tak, tak to źródełko nazwane imieniem tej samej okrutnej okrutnej pani z zamku Chojnik. "Historia" jego powstania jest dość ciekawa i opowiada o dalszych losach Kunegundy. Podobno dziewczyna jednak nie zginęła po tym jak urażona i zrozpaczona skoczyła w przepaść. Leżała w lesie pobijana i nieprzytomna przez kilka dni, ale przeżyła. Kiedy się ocknęła stał nad nią wstrętny Lucyfer i uśmiechał się złowrogo. Oj miał on dla Kunegundy niespodziankę, a właściwie karę za jej okrucieństwo. Zaciągnął niedoszłą samobójczynię w głęboką rozpadlinę między skałami, gdzie czekała na nią ręczna, żeliwna pompa do wody. Diabeł przykuł do niej do niej dziewczynę i powiedział: "będziesz pompować wodę z wnętrza ziemi do źródełka przy drodze na zamek. Tak długo będziesz wykonywać tą pracę, aż tylu młodzieńców ilu przez ciebie życie straciło, dzięki tej wodzie siły odzyska.” 
Cóż wygląda na to, że Kunegunda po dziś dzień tą wodę pompuje ...

Kończymy wędrówkę

Od źródełka do przystanku autobusowego nie było już daleko. Tuptaliśmy sobie spokojnie dalej czerwonym szlakiem.

czerwony szlak Chojnik

kapliczka Sobieszów

Nie analizowałam jakoś dokładnie, o której mamy transport powrotny, ale złożyło się tak fajnie, że na przystanku już czekał na nas autobus.
Tak na marginesie bardzo dziwne było dla nas płacić za miejski autobus. U nas w mieście komunikacja jest po prostu darmowa, nie trzeba kupować biletu 😉. A tu nawet „kanar” nas sprawdzał dwa razy.
Na miłe zakończenie dnia, na obiado-kolację poszliśmy sobie do Pana GruzinaWicia i Puszong skusili się nawet na chinkali, ale jak wyglądało to jedzenie to może nie będę pisać 😉, dobrze, że toaleta była obok. To znaczy, wszystko było bardzo pyszne, świeże i najedliśmy się do syta. Bardziej chodzi mi o to, jaki bałagan zrobił ze sobą Piotruś, próbując wypijać rosołek z chinkali. Pan Gruzin to nie tylko restauracja z gruzińskim jedzeniem, ale oferują tam także przepyszne pieczywo. Zrobiliśmy sobie więc zapasy na jutro i to za tak śmieszne pieniądze, że się dwa razy pani pytałam, czy się nie pomyliła. No, ale nie nie, po prostu po godzinie 18:00 (chyba 18:00, już nie pamiętam dokładnie) wyprzedają całe pieczywo za grosze, żeby nie zostało na następny dzień.

Chillaut w Cieplicach

Jak jadę sama z dziećmi na weekend, to staram się tak planować wypad, żeby przez dwa dni nie zajechać ich górami. Nie powiem: kusi, żeby kolejnego dnia znów wybrać się na szlak, przecież tyle jest jeszcze dróżek do zdeptania, no ale 😉 ...
Dlatego na niedzielę wymyśliłam nam pluskanie się w Termach Cieplickich. 
Termy w Cieplicach to nowoczesny kompleks basenów i SPA. W wewnętrznej części, czynnej cały rok, znajdują się: baseny rekreacyjne z hydromasażami, czterotorowy basen pływacki, dwa brodziki dla dzieci, jacuzzi oraz zjeżdżalnie:„Anakonda” i „Cebula”. Oprócz tego są jeszcze dwa baseny termalne (Norweski i Zdrojowy) z leżankami wodnymi i możliwością wypłynięcia na zewnątrz hali basenowej bez względu na porę roku i temperaturę powietrza. To by było na tyle z ogólnego opisu atrakcji term, który można znaleźć, chociażby na stronie internetowej basenu.

A jakie są moje odczucia? 
Hmmm, szczerze to dużo bardziej podoba mi się we Wrocławiu — mimo, dzikiego tłumu, jaki jest tam w weekendy. Zacznijmy może od tego, że ja na pewno nie jestem docelowym klientem basenów — nie umiem pływać, więc jak idę na basen z dziećmi to po to, żeby to one miały z tego frajdę. Termy w Cieplicach są skierowane bardziej do dorosłych, dla dzieci mało tu atrakcji, pomimo że są tu brodziki. Może inaczej, lepiej jest latem na basenach zewnętrznych — nie wiem? Chociaż to też nie tak, że się nudziliśmy: uciekaliśmy z Puszongiem przed atakami wściekłego Wiciowego rekina, no i „wybombelkowaliśmy się” za wszystkie czasy 😉. Ze zjeżdżalni Wicia nie chciała sama korzystać, a pozostała część ekipy nie nadaje się do takich ustrojstw.

Park Norweski i Park Zdrojowy w Cieplicach

Z term wyszliśmy wygłodniali jak wilki. Ruszyliśmy więc żwawo w kierunku Parku Norweskiego, w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się do jedzenia. W sumie, gdybym wiedziała, że to, co dostaniemy, będzie smakowało, taki jak smakowało, to zjedlibyśmy jeszcze w barze/kawiarni na basenie. Niestety, umierające z głodu dzieci uparły się, żeby zjeść frytki w jakiejś dziwnej knajpie w parku. Już na pierwszy rzut oka i węch nosa można było się spodziewać, że wszystko było smażone na starym oleju, ale cóż z głodnym nie pogadasz. Na szczęście nie było później żadnych rewolucji żołądkowych.

Podobno nazwa „Park Norweski” wzięła się od pawilonu wybudowanego na wzór restauracji z Oslo. Szkoda tylko, że pawilon był zamknięty (a raczej wyglądał na jeszcze nieotwarty), bo wtedy nie musielibyśmy jeść zdechłych frytek 😉.

pawilon norweski, park Norweski Cieplice

Ozdobą parku jest staw z drewnianym mostkiem i fontanną

park Norweski Cieplice
Są tam też zadbane alejki spacerowe, ławki, mostki i mosteczki oraz plac zabaw. Prawdziwą atrakcją jest jednak zgraja biegających wszędzie wiewiórek.

park Norweski Cieplice

park Norweski Cieplice

park Norweski Cieplice

park Norweski Cieplice


Z Parku Norweskiego potuptaliśmy sobie dalej, czerwonym szlakiem w kierunku kolejnego parku.
Park Zdrojowy, bo o nim mowa, powstał w 1748 roku, jako ogród francuski przyległy do pałacu Schaffgotschów w Cieplicach. Ostatnią gruntowną rewitalizację przeszedł w latach 2010 - 2012.

Park Zdrojowy Cieplice

Teren parku jest spory, ale naprawdę bardzo zadbany. Przyjemnie było się przechadzać wśród równo wytyczonych alejek, kolorowych kwiatów i krzewów. Są tam też zabytkowe budynki: teatr zdrojowy i muszla koncertowa oraz pawilon uzdrowiskowy „Edward”, w którym dorwaliśmy coś konkretniejszego do jedzenia. Obiad był w stylu senatoryjno-stołówkowym,  tzw. zestaw dnia w postaci rosołu, udka z kurczaka, ziemniaków i surówki. Niczego to nie urywało, ale przynajmniej było świeżo i tanio - 19 zł obiad z dwóch dań. 

Idziemy na pociąg, wracamy do domu

Z parku wyszliśmy na całkiem przyjemny deptak (plac Piastowski) z kawiarenkami, lodziarniami i restauracjami. Piotruś zaczął się nawet kłócić, że on tu już kiedyś był i to nie raz. Nie pomagały tłumaczenia, że to niemożliwe, bo przecież prawie sześciolatek wie lepiej, gdzie on był, a gdzie nie 😉. No, ale w końcu nas wszystkich olśniło, bo deptak rzeczywiście wydawał się znajomy — przypominał nam ten ze Szczawna-Zdroju, a tam bywaliśmy przecież wielokrotnie.

Cieplice spacer

Do stacji kolejowej, z której odjeżdżał nasz pociąg, nie było już daleko. Szliśmy więc powoli spacerkiem.
Jakoś tak za szybko zleciał nam ten weekend i w sumie dość intensywnie, bo gdy weszliśmy do domu, umęczony Puszong zasnął ... na wycieraczce 😉.
Eh, tyle mam jeszcze pomysłów na Jelonkę, ale to już na następny raz 😉.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Puszongowo , Blogger