Ale gdzie my właściwie byliśmy? Hmmm ... trochę to zamieszane z tymi górami — niby wędrowaliśmy po Górach Bialskich, Złotych i Rychlebskich, jednak ich podział nie jest wcale taki oczywisty.
Problem jest w sumie z Górami Bialskimi, które przez część polskich badaczy zostały wyodrębnione jako osobne pasmo górskie, położone w Sudetach Wschodnich między Przełęczą Płoszyna a Bielicami. Góry Bialskie różnią się znacznie wysokościami szczytów i klimatem od Gór Złotych. Szczyty są wyższe niż w Górach Złotych, a klimat bardziej surowy. Mimo to według czeskich geografów i oficjalnej regionalizacji fizycznogeograficznej Polski, Góry Bialskie nie stanowią odrębnego masywu górskiego, a są po prostu częścią Gór Złotych. Z kolei Góry Rychlebskie (Rychlebské hory, dawniej Rychleby) to nic innego jak czeska nazwa Gór Złotych.
Tyle tytułem wstępu — ruszamy na wycieczkę 😊.
P. S nocleg w namiocie się odbył — w końcu obiecałam Puszongowi taką atrakcję 😏. Rozbiliśmy sobie namiot w salonie i poszliśmy lulać. Blaru patrzył na nas z pewnym politowaniem, ale co nocowanka pod namiotem była? — była! Obietnica dotrzymana? — dotrzymana 😉.
Mapa z trasą naszej wycieczki
Nasza trasa to świetny pomysł na wycieczkę w upalny dzień, bo w dużej mierze wędrowaliśmy przez las.
Bielice, czyli wieś gdzieś na „krańcu świata”
Na wycieczkę wystartowaliśmy chwilę przed 7:00, spod Kościoła pw. św. Wincentego i Walentego w Bielicach. To taka mała wioseczka położona prawie na „końcu świata” w Dolinie Białej Lądeckiej. Wioska ta jest najdalej wysuniętą na wschód osadą Ziemi Kłodzkiej. Jakiegokolwiek zasięgu brak, ludzi też niewiele, za to są owce, kozy, łąki, lasy i góry, czyli totalny relaks z dala od czegokolwiek. Niestety odległość od cywilizacji ma też swoje drobne minusy — dość szybko okazało się, że właściwie to nie mamy ze sobą mapy. Nie pobraliśmy w aplikacji map offline na Czechy, a o mapie papierowej jak na złość zapomnieliśmy. Na szczęście cała trasa była bardzo dobrze oznakowana, więc nawet się nie zgubiliśmy.Początkowo szliśmy asfaltem, później ścieżką, ale po około 20 minutach całkiem przyjemnej wędrówki, czekało nas ostre podejście poza szlakiem, na Sedlo Peklo.
Niebieski szlak po czeskiej stronie
Dalej potuptaliśmy niebieskim szlakiem i mniej więcej wtedy nasza mapa w telefonie zmieniła się w wielką białą plamę. Na szczęście Blaru pamiętał jak dalej mamy iść, więc poszliśmy w las 😉.
Długą przerwę na drugie śniadanie zrobiliśmy sobie pod „grzybkiem”, czyli na Pramen Peklo.
Po napasieniu brzuszków kontynuowaliśmy wędrówkę niebieskim szlakiem. Trochę szliśmy wąską ścieżyną przez wysokie trawy, trochę po kamieniach, po wodzie aż doszliśmy do zielonego szlaku Pod Chlumem. Cały czas szło się bardzo przyjemnie, bo trasa prowadziła nas w cieniu drzew. Tego dnia były trzydziestostopniowe upały i w mieście ludzie marzyli o odpoczynku od słońca, a my w zasadzie nie odczuliśmy tego skwaru.
Nýznerovské Vodopády, czyli Wodospady Srebrnego Potoku
Nýznerovské Vodopády składają się kilku kaskad o łącznej wysokości 14 m, z których największa ma ok. 3 metrów. Żeby móc podziwiać piękno wodospadu trzeba zejść się po kamiennych schodach. Tak też zrobiliśmy i już po chwili poczuliśmy przyjemny chłód i delikatną mgiełkę od spadającej wody. Ale tam było głośno! A wodospad i otoczenie wokół naprawdę robi wrażenie.
Dalej za wąwozem, do Stříbrného potoka wpada Bučínský potok, nad którym znajduje się urokliwy mostek.
Zrobiliśmy sobie przerwę na łyk wody i garść żelków i potuptaliśmy dalej niebieskimi znaczkami pajackami.
Nýznerov
Nasza przechadzka do miejscowości miała od początku jeden cel: jedzenie 😉. Zaszliśmy na genialnego pstrąga do Rybářská bašta. Ryba była zrobiona zupełnie inaczej, niż pstrąg, jakiego najczęściej można skosztować w Polsce (nie z masłem i koperkiem, tudzież pietruszką), a upieczona z dodatkiem jakiejś tajemniczej przyprawy, która zdecydowanie zrobiła dobrą robotę. Pychota palce lizać 😊. Do tego wzięliśmy sobie jeszcze nakládaný hermelín, czyli czeski marynowany ser pleśniowy i najedliśmy się jak Reksy. Puszong wciągnął fryty z kurczakiem, wyhasał się na placu zabaw i wcale nie zamierzał się nigdzie ruszać dalej.
Powrót na Sedlo Peklo
Kierunek Kovadlina
Kowadło, Kovadlina - 989 m n. p.m.
Udało się — w końcu dotarliśmy na Kowadło, czyli teoretycznie najwyższy szczyt Gór Złotych, zaliczany do Korony Gór Polskich. Tak naprawdę najwyższym szczytem jest Smrek (1127 m n.p.m.) położony po czeskiej stronie, ale i w polskiej części Gór Złotych są wyższe szczyty, czyli Brusek (1116 m n.p.m.) i kilka metrów od niego niższy Rudawiec (1112 m n.p.m.), wpisany na listę szczytów KGP jako najwyższy szczyt Gór Bialskich. Dlaczego więc to Kowadło podszywa się pod najwyższą górę? Bo rzeczywiście jest to najwyższy szczyt, ale taki, przez który przebiega oznakowany szlak.Z Kowadła nie ma żadnych widoków, ale za to mieliśmy gdzie klapnąć, żeby zjeść kanapkę. Nie było co prawda ławeczki, ale na kamieniach też siedziało się całkiem wygodnie.
Idealne miejsce na spędzenie aktywnie czasy w otoczeniu przyrody. To są moje klimaty.
OdpowiedzUsuńMoje zdecydowanie też 😊
Usuń