lipca 29, 2022

lipca 29, 2022

Gorce: Wycieczka z Przełęczy Snozka na Lubań (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

W tym roku urlop spędzaliśmy w Czorsztynie, a dzisiejsza wycieczka to pierwsza z naszych wakacyjnych, górskich wędrówek. Wybraliśmy się w Gorce, a konkretnie na górę Lubań, czyli najwyższy szczyt pasma Lubania w południowo-wschodniej części Gorców. Na Lubaniu dumnie stoi sobie 30-metrowa wieża widokowa, z której podziwiać można niesamowite panoramy. W mojej ocenie była to najpiękniejsza z naszych urlopowych wycieczek.

Gorce: Wycieczka z Przełęczy Snozka na Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu
Jednak nie tylko widoczki z wieży wzbudzały nasz zachwyt. Na pewno uroku tej wycieczce dodał dziwaczny pomysł Puszonga, który o 3:30 postawił nas na równe nogi i zarządził wymarsz w góry. Tak wcześnie co prawda nie wyruszyliśmy 😉, ale dzień ledwo wstał, a my już byliśmy na szlaku. To, co o poranku dzieje się w górach to po prostu magia 😍.

Zaczynamy nasze wakacyjne wędrówki


Mapka z trasą wycieczki:

 
Właściwie cały niesamowity klimat dzisiejszego wędrowania zrobił się jeszcze zanim wyruszyliśmy na szlak. Do punktu startowego, na parkingu przy przełęczy Snozka, podjechaliśmy dosłownie kawałeczek autem, a po drodze, pośród porannych mgieł pokazał nam się taki sympatyczny widoczek 😍:

Pies pasterski i owce Czorsztyn

Górskie wędrówki o świcie

Auto zostawiliśmy na parkingu przy przełęczy Snozka, niedaleko bacówki i o absurdalnej godzinie — 5:40 ruszyliśmy na szlak. Na starcie nie widzieliśmy właściwie nic prócz porannych mgieł — wszędzie dookoła było białe rozlane „mleko”.

przełęcz Snozka

poranna mgła Gorce

Okazało się jednak, że to mleko tylko dodało uroku naszej przechadzce. Połączenie gry świateł, cieni i mgieł stworzyło bajeczną atmosferę. Na naszych oczach co chwilę zmieniały się widoki na górskie panoramy, a my rozdziawialiśmy gęby z zachwytu. Zdecydowanie opłacało się wstać tak wcześnie.

poranek w Gorcach

poranek w Gorcach

poranek w Gorcach, wschodzące słońce

poranne mgły w Gorcach

poranne mgły w Gorcach

poranne mgły w Gorcach
I tak z zachwytem w oczach dotarliśmy aż do placu zabaw, na którym Piotruś wymyślił sobie zostać nieco dłużej.

plac zabaw pod górą Wdżar Gorce

plac zabaw pod górą Wdżar Gorce
(Nie)stety wszystko było mokre, a nad nami wisiała jakaś mało przyjazna, ciemna chmura, więc szybko zmotywowaliśmy Puszonga do dalszej wędrówki.
W oddali widać było górę Wdżar (766 m n. p. m.), która jest nieczynnym wulkanem i na którą można sobie wjechać wyciągiem.

góra Wdżar (766 m n. p. m.
A dalej ciągle przepiękne widoczki i niesamowite mgły — cudownie 😍

poranne mgły Gorce

poranne mgły Gorce

poranne mgły Gorce

Hmmm, a tu chyba ktoś, kto znakował szlak, przysnął na trawie i zapomniał o zabraniu puszki po farbie. Trasa do tego momentu była oznakowana dziwacznie, źle — teraz wyjaśniło się dlaczego. Pewnie znakarz szedł sobie z flaszeczką, maznął niebieski znaczek to tu, to tam, aż w końcu padł zmęczony na trawie. Ot taka nasza teoria 😉.

znakowanie szlaków w Gorcach

Kierunek  ruiny bacówki

Dalej wędrowaliśmy już pięknie oznakowanym szlakiem, wciąż niebieskim. Szliśmy przez las, podpierając się kijkami. Najpierw weszliśmy na szczyt o jakże ciekawej nazwie  Kuternogowa (956 m n.p.m.), ale widoczków żadnych z niego nie było. Do ruin bacówki mieliśmy jeszcze 1,3 km, więc jeszcze kawałek powolnego tuptania pod górę.

droga na górę Kuternogowa

Przy bacówce zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na odpoczynek i jedzonko. Właściwie to bacówki dawno już tam nie ma. Kiedyś, przed II wojną światową było to spore schronisko, ale budynek spalili Niemcy. Później, w latach siedemdziesiątych powstała tam niewielka bacówka, w którą piorun trzasnął i też spłonęła, zaledwie po kilku latach od odbudowy. Teraz jest to po prostu ruina — pozostały kamienne fundamenty i piwnice, a w środku pełno śmieci, puszek itd. itp. No ale przynajmniej mieliśmy gdzie przycupnąć.

ruiny bacówki pod Lubaniem

ruiny bacówki pod Lubaniem

Odpocząć zdecydowanie było warto, bo za chwilę czekało nas ostre podejście.

Pełzniemy na Lubań

Pojedliśmy, popiliśmy, odpoczęliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę — ścieżką prowadzącą pod górę, pomiędzy kwitnącą na różowo wierzbówką. 

droga na Lubań

droga na Lubań

droga na Lubań

Lubań (1211 m n. p. m.) i wieża widokowa

Zanim dotarliśmy na Lubań, minęliśmy jeszcze studencką bazę namiotową. Wow!!! Ale klimat móc spać w takim miejscu 😍😍😍:

studencka baza namiotowa Lubań

studencka baza namiotowa Lubań


Ta baza jest jedną z najstarszych baz studenckich i działa już ponad 60 lat. Jest tam 45 miejsc noclegowych w trzyosobowych namiotach, ale można też przytaszczyć swój namiot — miejsca na rozbicie się jest sporo.

Udało się — dotarliśmy na wieżę widokową na Lubaniu:


wieża widokowa na Lubaniu

Wieża została wybudowana w 2015 roku, jest drewniana i całkiem spora — ma 30 metrów wysokości. Wieża ma też swojego patrona — majora Józefa Chlipałę pseudonim „Lubański”. Był on jedynym oficerem międzywojennego Wojska Polskiego, który pochodził z Ochotnicy (wieża leży na terenie gminy Ochotnica Dolna), żołnierzem kampanii wrześniowej w 1939 r., Armii Polskiej we Francji, więźniem hitlerowskich Oflagów i żołnierzem Armii Krajowej. Jak nietrudno się domyślić, major Chlipała swój pseudonim konspiracyjny przyjął właśnie od nazwy Lubań.

Józef Chlipała wieża na Lubaniu

Jeszcze zanim się wdrapaliśmy na wieże, widoczki były zachwycające:

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

A wyżej panorama dosłownie zapierał dech w piersiach 😍. 
Przepięknie widać: Tatry, Pieniny, Beskid Sądecki, Beskid Wyspowy, Podhale, jezioro Czorsztyńskie i Gorce:

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu


Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu

Lubań  (1211 m n. p.m), wieża widokowa na Lubaniu
A teraz odrobina grozy 😉...
Powiadają, że Lubań to przeklęta góra i miejsce spotkań czarowników. Dawno, dawno temu dwóch takich magików poprztykało się tam tak, że na skutek rzucenia jakiegoś zaklęcia, "zniknęli" całe stado owiec wraz z pasterzami. Do tej pory, raz w roku, w dniu świętego Jakuba – 25-go lipca, czyli akurat w Puszongowe urodziny, spod ziemi dochodzą nawoływania juhasów i beczenie owiec...
No to mogłaby być ciekawa atrakcja 😉, ale spóźniliśmy się kilka dni 😉.

Zbiegamy ze szczytu Lubania

Na Lubaniu, pod wieżą zrobiliśmy sobie długą przerwę na popas. Gdy wypoczęliśmy, ruszyliśmy w drogę powrotną początkowo niebiesko-czerwono-zielonym szlakiem. 

zejście z szczytu Lubań

Od skrzyżowania pod Lubaniem doszedł nam jeszcze żółty szlak i to tego koloru się trzymaliśmy prawie do końca wycieczki. 
Zejście prowadziło nas ostro w dół, a widoki były przepiękne, ale trzeba było uważać na każdy krok.

zejście z szczytu Lubań

zejście z szczytu Lubań

zejście z szczytu Lubań
zejście z szczytu Lubań

Na szczęście niecały szlak aż do samych Kluszkowców był aż tak stromy i kamienisty. 

droga z Lubania do Kluszkowców

żółty szlak do Kluszkowców

Eh nie wiem jak skomentować to zdjęcie — wielkie szczęście ma człowiek, którego życie tak wygląda, chociaż przez moment:

widok na Kluszkowce, przy żółtym szlaku


To my wyszliśmy z lasu i włożyliśmy się z takim widoczkiem na świat 😏 i leżeliśmy, odpoczywaliśmy — bajka 😍.

Idziemy spać?

Każda bajka musi się jednak skończyć, a my nie mogliśmy wylegiwać się tak do końca świata 😉, więc chcąc nie chcąc zebraliśmy się w końcu i powędrowaliśmy w stronę miejscowości. 
Jedynym minusem tego, że Puszong tak szybko pognał nas w góry, było to, że dziecię nam się nie wyspało. Końcówka drogi przez Kluszkowce była dla niego już zbyt wyczerpująca. 

Kluszkowce

Siadłam więc z dzieckiem pod remizą strażacką, przytuliłam, osłoniłam parasolką, a po 3 minutach usłyszałam chrapanie. 
Gdy Piotruś słodko spał, Wika i Blaru energicznie maszerowali na parking po auto. 
Załapali się jeszcze na jeden widoczek i na bliskie spotkanie z muczącą krową 😉.

widok na Kluszkowce


Relaksik

Zapewniam, że żaden Puszong nie został uszkodzony, ani doprowadzony do skrajnego wyczerpania podczas tej wycieczki 😉. Piotruś odespał, co trzeba i na obiad razem z nami ochoczo wcinał kiełbasę z grilla. Później jeszcze miał siłę rozegrać niekończący się mecz piłki nożnej trampolinowej. 

skoki na trampolinie

To zdecydowanie był udany dzień 😊😊😊.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam góry i jestem oczarowana tymi zdjęciami. Są wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje rodzinne strony, zdjęcia piękne

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Puszongowo , Blogger