Mapka z trasą naszej wędrówki
Przedstawiona trasa to trochę ponad 10 km i nam przejście jej zajęło jakieś 6 godzin. Biorąc pod uwagę, że po drodze zrobiliśmy sobie dwie bardzo, bardzo długie przerwy na odpoczynek i że częściowo na własnych nogach tuptał z nami trzyletni Puszong, to ten dystans można przejść dużo szybciej.Kilka słów na temat parkingu
Autko zaparkowaliśmy sobie gdzieś przy drodze, jeszcze w miejscowości Struga i stamtąd ruszyliśmy w kierunku Lubomina. Właściwie to spokojnie mogliśmy podjechać sobie jeszcze kawałek dalej i zaparkować w samym Lubominie, ale któż to wiedział? Samochód można też było zostawić na płatnym parkingu przy dawnej Bacówce pod Trójgarbem. Koszt tego parkingu to 15 zł za dzień, jednak nie skorzystaliśmy z tej opcji, a „zaoszczędzone” pieniądze przeznaczyliśmy na piwo i czekoladę 😉. Od miejsca, gdzie zostawiliśmy nasze autko, do bacówki szliśmy jakieś 30 - 40 minut, cały czas trzymając się żółtego szlaku.Podejście zielonym szlakiem na Trójgarb
Po pewnym czasie doszły nam jeszcze zielone znaczki i to właśnie idąc za ich śladem dotuptaliśmy na sam Trójgarb.Jeśli chodzi o to podejście, to było ono dość strome i trochę się zmęczyłam, niosąc Piotrusia na plecach. Nie było też żadnych ekspozycji, bo po prostu szliśmy przez las. Chociaż fajnie było rzucić okiem w dół stromizny, na jaką się wdrapaliśmy.
Bardzo długą przerwę na odpoczynek po tej wspinaczce zrobiliśmy sobie przy Lubomińskim Siodle.
Gdy dzieci odzyskały nam siłę i energię po wciągnięciu odpowiedniej porcji mięsiwa mogliśmy ruszać dalej w kierunku Trójgarbu.
Wrażenia z wieży widokowej na Trójgarbie
No i dodreptaliśmy na Trójgarb. Wicia chciała usiąść sobie przy drewnianych ławach i chwilę odpocząć, ale absolutnie nie było o tym mowy. Puszong jak tylko zobaczył wielką budowlę ze schodami, to wyrwał się do przodu i pobiegł się wspinać, więc wszyscy polecieliśmy za nim. Muszę przyznać, że nawet sama konstrukcja 27,5-metrowej wieży robi wrażenie.Design wieży jest bardzo nowoczesny, ale jednocześnie przemyślany. Świetnym pomysłem są trójkątne, wysunięte platformy widokowe i drewniane schody. W końcu jakiś projektant pomyślał o takich nieszczęsnych Żabinach jak ja i postawił pod nogą kawałek deski. Chociaż „podłoga” w stalową kratkę z widokiem na przepaść też była na jednej z platform i na schodach prowadzących na najwyższe piętro. No i o dziwo po schodach jakoś weszłam bez lęku (ba nawet zeszłam).
Trójkątna podstawa konstrukcji wieży od razu skojarzyła mi się z TRÓJgarbem, ale ponoć symbolizuje to udział trzech gmin: Czarny Bór, Stare Bogaczowice i Szczawno-Zdrój, w realizacji projektu „Ekomuzeum wokół Trójgarbu - sposób na ochronę i udostępnianie zasobów przyrodniczych masywu Trójgarbu i Chełmca".
Przestrzeń wokół samej wieży też jest bardzo fajnie zagospodarowana: duża drewniana wiata, ławy o nietypowym wyglądzie, miejsca na ognisko i parking dla rowerów. Oczywiście spodziewaliśmy się tego, że w słoneczną pogodę, w weekend nie tylko my będziemy żądni widoczków z wieży na Trójgarbie. Na szczycie było więc sporo ludzi.
A jeśli chodzi o rozległą panoramę, która rozciąga się z wieży, to po prostu warto ją zobaczyć. Widok z góry jest naprawdę niesamowity!
Powrót niebieskim szlakiem
Początkowo planowaliśmy, że na Trójgarb wejdziemy zielonym szlakiem, a zejdziemy żółtym. Jednak spontanicznie postanowiliśmy zmienić naszą trasę powrotną. Żółtym zeszliśmy tylko kawałeczek do Lubomińskiego Siodła, a dalej odbiliśmy już niebieskim i to była bardzo dobra decyzja. Nawet nie spodziewaliśmy się, że takie cudne widoczki będzie nam dane oglądać. Chociaż początkowo szlak zupełnie nie był ekspozycyjny. Szliśmy po totalnym bezludziu, przez jakieś chaszcze, wąską leśną dróżką — czyli to, co Blaru lubi najbardziej.Mapa pokazywała nam, że idąc niebieskim szlakiem wejdziemy na górę Węgielnik (621 m n.p.m), na której jest punkt widokowy. Rzeczywiście, zaczęliśmy powoli podchodzić coraz wyżej i nawet weszliśmy na jakiś szczyt, ale widoczków jak nie było, tak nie było. Stwierdziliśmy, że pewnie wszystko zarosło drzewami i tyle. Tak sobie szliśmy zupełnie nieświadomi, że czeka nas jeszcze jedno podejście.
Widoczki...
Okazało się, że szczyt, na który się wspięliśmy to nie był Węgielnik tylko Modrzewiec (602 m n.pm.), a widoczki na naszej trasie też się pojawiły i to jakie! Moim zdaniem nawet panorama rozciągająca się z wieży na Trójgarbie umywa się do tego, co mijaliśmy wędrując od Węgielnika w kierunku Lubomina. Blaru ze zdumienia aż przecierał oczy, a Wicia zapomniała, że ją nogi bolą. Do tego jeszcze doszedł unoszący się wszędzie obłędny zapach kwitnącego rzepaku ...Na Trójgarb na pewno jeszcze wrócimy za jakiś czas tylko innym szlakiem — plan w głowie już jest.
Przystanek Złota Stacja Wałbrzych
Żeby jeszcze bardziej pozytywnie zakończyć ten dzień, wymyśliliśmy sobie, że obiadokolację znów zjemy w Wałbrzyskiej Złotej Stacji. Ja i Puszong zajadaliśmy się naleśnikiem z mąki z tapioki z krewetkami, Wicia zamówiła jakieś bagietki, a Blarzyna genialnego burgera z konfiturą z czerwonej cebuli – pychotka.Ale jakie oni mają tam drinki! Nie ważne, czy alkoholowe, czy bezalkoholowe – wszystkie wyglądają tak apetycznie. My dla ochłody wzięliśmy sobie lemoniadę, ale kusił nas bardzo drink z piwa pszenicznego i kiwi. Po powrocie do domu Blaru szukał nawet na niego jakiegoś przepisu, ale wujek google o niczym takim nie słyszał. A Złota Stacja to chyba będzie już nasza stała jedzeniowa miejscówka w Wałbrzychu.
A ognicho było?
OdpowiedzUsuńByło 🙂
UsuńIdealne miejsce pozwalające na rozkoszowanie się pięknem natury podczas wędrówek.
OdpowiedzUsuń