kwietnia 28, 2019

kwietnia 28, 2019

Masyw Ślęży: Wycieczka z Sobótki na Górę Legend

Ślęża wznosząca się na 718 m n.p.m jest najwyższym szczytem Masywu Ślęży i Przedgórza Sudeckiego i chyba ulubionym miejscem weekendowych wypadów wielu Wrocławian. Aż wstyd się przyznać, ale mimo że jesteśmy rodowitymi Dolnoślązakami, to na Ślęży nie byliśmy nigdy. Jakoś tak nie po drodze nam było, ale w pewną wietrzną, kwietniową niedzielę postanowiliśmy, że czas najwyższy to zmienić. Prawie spontanicznie o godzinie 7:00 zgarnęliśmy spod domu naszego przyjaciela Witka i pojechaliśmy w kierunku Sobótki.

Na Ślężę prowadzi kilka szlaków o różnych poziomach trudności. My spod parkingu w Sobótce wybraliśmy się w kierunku Domu Turysty pod Wieżycą, a dalej poszliśmy już żółtym na Wieżycę i tak dotuptaliśmy aż na Ślężę. Nie była to jakaś bardzo trudna i karkołomna wyprawa, ale był etap, że wspinaczka z 15 kilowym Piotrusiem na plecach dała mi trochę w kość.


Natomiast widoki ze szczytu były po prostu cudne


Ślęża

Mapa z trasą naszej wędrówki

Tak naprawdę naszą wycieczkę zaczynaliśmy mniej więcej spod stadionu Miejskiego w Sobótce w pobliżu, którego zaparkowaliśmy auto. Szliśmy kawałek czerwonym szlakiem, aleją św. Anny, mijając po drodze aleję polskich sław kolarstwa. Dalej skręciliśmy w ul. Armii Krajowej, gdzie był duży parking (chyba płatny) i w zasadzie spokojnie mogliśmy właśnie tam zostawić nasze auto. Spod parkingu był jeszcze kawałek asfaltowej drogi, lekko pod górkę, nim dotarliśmy do Domu Turysty pod Wieżycą. Tym sposobem do punktu startowego zaznaczonego na mapie natuptaliśmy jeszcze parę dodatkowych kilometrów.

Trasa: Dom Turysty Pod Wieżycą – Dom Turysty Pod Wieżycą | mapa-turystyczna.pl

Na dobry początek wycieczki wypatrzyliśmy taką ciekawą mozaikową makietę Masywu Ślęży. Oczywiście Piotruś musiał się zatrzymać na dłużej przy kolorowych kamyczkach.

Masyw Ślęży makieta

Legenda o niedźwiedziu i pannie z rybą 

W czasie gdy Puszong podziwiał wielobarwną makietę, ja miałam chwilę, żeby przeczytać jedną z wielu Ślężańskich legend, czyli opowieść o pannie z rybą, a było to tak...

Pewna panna, służąca ze Ślężańskiego zamku wybrała się do Sobótki po rybę. Rybę kupiła, ale wracając na zamek, spotkała niedźwiedzia. Dziewczyna nie przestraszyła się groźnego zwierza, bo misio był jej znany i oswojony. No i zamiast wrócić ze swym zakupem na zamek, zaczęła bawić się z niedźwiedziem. O ile początkowo była to niewinna zabawa, o tyle finalnie misio się wkurzył, bo panna zaczęła się z nim drażnić. Machała mu apetyczną rybką przed nosem, ale wcale nie zamierzała się nią z nim podzielić. Spokojny i oswojony niedźwiedź pokazał jej więc swą dziką naturę i machnął ją łapą. Dziewczyna upadła i broniąc się przed rozwścieczonym zwierzęciem, wbiła mu długą szpilę w oko. Niedźwiedź ryczał z bólu, a szpila wbiła mu się w mózg i skonał, ale wcześniej zdążył jeszcze odgryźć służącej głowę. Na pamiątkę tych wydarzeń powstały posągi niedźwiedzia i panny z rybą.

Ślężański Park Krajobrazowy


Ruszamy na wędrówkę

No i zaczęliśmy naszą wspinaczkę pod górę. Po drodze wypatrzyliśmy konwalie i jeszcze trochę innych pięknych roślinek, których nazwy nie znam.


konwalie

leśne kwiaty
Najbardziej strome podejście czekało nas jeszcze przy wejściu na Wieżyce. Mój aktualny, totalny brak kondycji dał się odczuć i wpełzałam tam z językiem wywieszonym na brodzie. Chociaż trochę usprawiedliwia mnie to, że na plecach niosłam jeszcze 15 kg szczęścia i słodyczy.

Ślężański Park Krajobrazowy
Ślężański Park Krajobrazowy

Punkt widokowy na Wieżycy

Na szczycie Wieżycy stoi bardzo charakterystyczna budowla, czyli dawna Wieża Bismarcka. Można było na nią wejść i podobno rozciąga się z niej malowniczy widok na Ślężę. Wstęp jest płatny. My się nie skusiliśmy na wejście przede wszystkim dlatego, że już na dole było dość nieprzyjemnie — wiało, a na górze to pewnie by nam łepetyny pourywało. Na Wieżycy zatrzymaliśmy się na trochę, ale nie był to długi postój, bo wiatr skutecznie nas przegonił dalej na szlak.

Wieżyca

Wieżyca


Oddychamy wiosną

Dalej szliśmy lasem, wśród drzew o porażająco zielonych, wiosennych liściach, wiatr ustał i zrobiło się bardzo przyjemnie.

Ślężański Park Krajobrazowy

Ślężański Park Krajobrazowy

Zatrzymaliśmy się dopiero przy drewnianej wiacie, gdy zaczęło nam burczeć w brzuchach. A na drugie śniadanko Blaru zrobił nam pyszne buły z omletem z jajeczek od szczęśliwych kurek, do tego pomidorki i jeszcze trochę gorzkiej czekolady i gorąca herbata — same pyszności.

Ślężański Park Krajobrazowy

Po przerwie kontynuowaliśmy naszą wędrówkę żółtym szlakiem aż na samą Ślężę. Nim dopełźliśmy na górę, natknęliśmy jeszcze na legendarne kamienne rzeźby niedźwiedzia i panny z rybą. Są one umieszczone w takiej specjalnej klatce. Mimo że o posągu powstała cała legenda, to najprawdopodobniej jest on związany z kulturą celtycką i przedstawia bóstwo trzymające nie rybę ... a dzika. Gdy dorosła część naszej ekipy analizowała, co rzeźbiarz miał na myśli, Puszong przeżywał przeddrzemkowy kryzys i wyłożył się na ziemi, nie bardzo wiedząc, czego tak naprawdę chce od życia.

Ślężański Park Krajobrazowy
Na szczęście dobrze wiemy czego potrzebuje nasze umęczone życiem Puszontko, więc wpakowaliśmy dziecię na Mamucie plecy i potuptaliśmy dalej na Ślężę.

Ślęża

Odpoczynek na Ślęży

Na szczycie nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do schroniska Dom Turysty, bo trzeba było trochę podkarmić Puszonga, a Blaru i Witek skusili się na piwko. Biedny Witek skusił się na coś jeszcze tzn. na zupę o smaku starej ściery z dodatkiem zasmażki. Niemniej trochę odpoczęliśmy w ciepełku, a Piotruś zwiedził całe schroniskowe włości wzdłuż, wszerz i na zewnątrz (wychodek, czy jak kto woli „toaleta” na zewnątrz).

Ślęża
Na samej Ślęży nie było w tym dniu jakiś przerażających tłumów. Co prawda było trochę ludzi siedzących przy ogniskach, ale w weekend przy słonecznej pogodzie z pewnością jest tam bardziej tłoczno. My sami myśleliśmy o zabraniu ze sobą jakiejś kiełbachy i rozpaleniu ogniska, ale to zostawimy sobie na czas, gdy będzie z nami nasza mięsożerna Wicianda.

Ślęża

kościół na Ślęży

A widoczki ze szczytu Ślęży były cudne.

widoki ze Ślęży

widoki ze Ślęży

widoki ze Ślęży

Puszong zaciągnął nas do przepięknie położonego kościołka p. w. Najświętszej Marii Panny. Historia jego powstania sięga XII w. i więcej na jej temat można przeczytać tutaj. W kościele spędziliśmy trochę czasu, bo nasze niespełna 3-letnie dziecię bardzo lubi zwiedzać obiekty sakralne. Swoją drogą warto tam zajść. Można też zwiedzić podziemia i wspiąć się na wieżę widokową (wstęp jest płatny). No i można też dowiedzieć się, że jednorożec i motyl to niezwykle niebezpieczne dla katolika symbole …

Ślęża

Legenda o powstaniu Ślęży

Ślęża to góra mistyczna i tajemnicza i jest z nią związane wiele legend i opowiadań. Podobno powstała w wyniku wielkiej wojny, która rozegrała się pomiędzy diabelskimi siłami ciemności i anielskimi zastępami. Jak podaje legenda złym i zawistnym diabołom nie podobało się to, że ludziom dobrze żyje się na Ziemi i postanowiły, że zasypią całą piękną śląską krainę kamolami. A co niech się męczą człeki na ziemskim łez padole! I tak czorty rzucały sobie głazami, bawiąc się przy tym w najlepsze, aż powstały Sudety. Gdy aniołki z nieba zobaczyły, co się dzieje, to sfrunęły na ratunek biednym ludzkim istotkom i zaczęła się prawdziwa walka. Tak sobie rzucali tymi kamolami w siebie, to w jedną to w drugą stronę, aż koniec końców Niebiańscy Obrońcy Ziemian zasypali zawistnym diabłom zejście do piekieł, usypując tym samym górę Ślężę. Od tej pory czorty błąkają się gdzieś po świecie. Co prawda sam władca piekieł Lucyfer zaangażował się w ten konflikt, próbując pomóc wrócić do domu swym sługom, ale nie bardzo mu to wyszło. Rozwścieczony rzucił w stronę góry najpierw jeden głaz, potem drugi i tak powstały wzgórza Stolna i Wieżyca, a że to nic nie pomogło, to tupnął raciczką, aż ziemia się przesunęła i powstała przełęcz Tąpadła. Legenda, legendą, ale faktem jest to, że Ślęża jest miejscem, gdzie są częste wyładowania atmosferyczne i podobno to właśnie te diabły tak ciskają piorunami w górę, chcąc otworzyć sobie bramy piekieł.

Powrót do Sobótki

Piotrusiowi nie bardzo chciało się opuszczać Ślężę, a już naprawdę najbardziej mu się podobał kościół i prowadzące do niego schody. Jakoś udało nam się przekonać dziecko, że tuptanie dalej też może być fajne i ruszyliśmy w dół niebieskim szlakiem. Szliśmy lasem, wśród niewyobrażalnie pięknej zieleni drzew – cudny kolor młodych wiosennych liści, aż raził nas po oczach. Zachwyceni tą zielenią i zajęci rozmową musieliśmy jednak uważać, żeby nie przegapić wejścia na czarny szlak, bo niebieskim zaszlibyśmy nieco za daleko. Udało nam się nie zgubić — w końcu na wyposażeniu wycieczki posiadaliśmy Blara i jego mapę, no i szlak też był ładnie oznaczony.

Ślężański Park Krajobrazowy

Pod schronisko PTTK pod Wieżycą dotarliśmy mocno wygłodniali i rzuciliśmy się na placki z gulaszem i surówkami, a Puszong wcinał pierogi ruskie, aż mu się uszy trzęsły. Może nie było to jakieś rewelacyjne jedzenie, ale przynajmniej było jadalne.
Jak zapewniał nas Witek i tak wszystko było lepsze od zupy ze starej ściery. 

2 komentarze:

Copyright © Puszongowo , Blogger