czerwca 03, 2018

czerwca 03, 2018

Anglia: wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

To była długo wyczekiwana przez nas wycieczka. Postanowiliśmy skorzystać z długiego weekendu związanego ze świętem Bożego Ciała i w końcu odwiedzić brata Blara w Anglii. W odwiedzinach byliśmy zaledwie kilka dni, ale oczywiście znalazł się też czas na wędrówkę (i to nie byle jaką!). Blaru zaplanował nam trasę z niesamowitymi widokami na Morze Północne, z Runswik bay do Whitby, połączoną ze zwiedzaniem miejscowości, opactwa i pasieniem się kultowymi fish & chips.


Mapka naszej wędrówki:


Tak na marginesie to sama podróż do Anglii była dla nas nie lada atrakcją, bo wiązała się z lotem samolotem. Dla mnie, Wici i Puszonga był to pierwszy lot w życiu i to była na prawdę frajda (pomijając lądowanie, które co najmniej nie należało do najprzyjemniejszych). Piotruś do tej pory ciągle wypatruje na niebie samolotów, a jak już wypatrzy, to krzyczy: Samolot, tam leci tam, do wujka Andrzeja, poleciał!”



Przejazd autobusem z Whitby do Runswik bay

Żeby rozpocząć naszą wycieczkę, najpierw musieliśmy dojechać autem z miejscowości, w której mieszka Andrzej do Whitby, a stamtąd jechaliśmy dosłownie kawałeczek autobusem linii X4 (tutaj rozkład jazdy) do Runswik bay (ku rozpaczy Wici autobus był jednopiętrowy i ani trochę nie był czerwony). Auto zostawiliśmy przy porcie, skąd na pewnym zbliżeniu na zoomie aparatu widać było ruiny opactwa, którego zwiedzanie miało być jedną z atrakcji tej wycieczki. Wyjechaliśmy niestety trochę za późno, a w Whitby pojawiły się jeszcze problemy z parkowaniem.  Z mariny do dworca jest około 5-10 minut, w zależności jakim kto się krokiem porusza. Nasz krok był prawie biegiem, bo gdybyśmy spóźnili się na autobus do punktu startowego naszej wędrówki, to na następny musielibyśmy czekać godzinę.

marina Whitby
ruiny Opactwa w Whitby

Po mniej więcej kilkunastu minutach jazdy dojechaliśmy do Runswick bay i z przystanku asfaltową drogą ruszyliśmy w stronę morza.

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

Pierwsze spotkanie z morzem

Piotruś po raz pierwszy w życiu zobaczył morze. Był zafascynowany wielką wodą, a jeszcze bardziej wszelkimi kamyczkami, muszelkami, glonami itp. Efektem tej fascynacji była mniej więcej godzinna obsuwa na samym starcie wycieczki — to są właśnie uroki wędrówek z Puszongiem.

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay


plaża Runswick bay

plaża Runswick bay


W końcu udało nam się jakimś cudem „oderwać” Piotrusia od układania, przekładania i podziwiania wszelkich mniejszych i większych elementów przyrody znajdujących się na plaży. Tuż za przedziwnymi skalnymi grotami (?) skręciliśmy ostro pod górę.

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay

plaża Runswick bay
Jak widać na kolejnych zdjęciach, podejście było nie tylko strome, ale także „nieco” mokre, a konkretnie to płynęła po nim woda. Schody były śliskie i naprawdę trzeba było uważać na każdy krok.

plaża Runswick bay


plaża Runswick bay



Nieziemskie widoki na Morze Północne

Było trochę drapania pod górę, ale to, co zobaczyliśmy, wynagrodziło nasz trud. Poza tym na górze czekała na nas ławeczka, więc postanowiliśmy zrobić sobie chwilę przerwy na jedzonko.

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
Posileni ruszyliśmy w dalszą wędrówkę, a dalej, no cóż, tylko piękniej... 

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby



wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby



wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitbywędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby



wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby



wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby




wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby



wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby


wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
Warto dodać, że szlaki w Anglii mają nieco inne oznaczenia niż te, do których byliśmy do tej pory przyzwyczajeni. Nie są oznaczone kolorami, ale za to trasy są nazywane i mają symbole. My wędrowaliśmy szlakiem Cleveland Way, biegnącym przez Park Narodowy North York Moors, oznaczonym symbolem żołędzia. Charakterystyczna dla angielskich szlaków jest obecność bramek, przez które trzeba przejść, żeby wędrować dalej.

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

Nasz szlak prowadził także przez prywatne tereny: pola, pastwiska i zagrody. Wielokrotnie mijaliśmy sympatyczne pasące się owce, krowy, a nawet byki. 

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby



wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
Oprócz różnego rodzaju bydła domowego na trasie towarzyszyły nam także znienawidzone przez Blara mewy. Trzeba przyznać, że komponowały się w niesamowicie z tamtejszym nadmorskim krajobrazem.
wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
Cudownie nam się wędrowało brzegiem morza. Piotruś początkowo podziwiał widoki, później ululał się w nosidełku wtulony w swoją mamusię. Gdy znów zgłodnieliśmy, jak na zawołanie, jeszcze przed zejściem do miejscowości Sansend, pojawiła się ławeczka. Wyciągnęliśmy, więc co było w plecaku i zaczęliśmy pałaszować.

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
Napasiony i szczęśliwy Piotruś stwierdził, że wystarczająco wyhasał się na trawie i ochoczo wskoczył na Mamuci grzbiet. Cała reszta mimo rozleniwienia też musiała się ruszyć i po długiej przerwie „potuptaliśmy nogą” na dalszą trasę. A widoki, jakie nam towarzyszyły były po prostu nieziemskie.

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby

wędrówka szlakiem Cleveland Way z Runswick bay do Whitby
A to już widoczki na Sandsend:

widoki na Sandsend

widoki na Sandsend
Przez samą miejscowość przeszliśmy raczej spacerkiem, ale bez długich postojów. Na plażę nie schodziliśmy, ale Piotruś oczywiście musiał popodziwiać dużą wodę.

Sandsend

Sandsend
Generalnie to spieszyliśmy się do Whitby, bo tam Blaru obiecał nas zabrać na angielską potrawę narodową, czyli fish and chips. Szliśmy głównie asfaltem. Widoki nie były już może tak powalające, jak na początku wędrówki, ale trasa była całkiem przyjemna.

Sandsend
Sandsend

Sandsend

Nasze upragnione Whitby

Wicia już za chwilę miała się rzucić na gigantyczny kawał ryby z olbrzymią porcją frytek. Wcześniej jednak jeszcze krótki spacer po miejscowości i rozeznanie terenu.

Whitby

Whitby

Whitby


Whitby


Whitby

Whitby

Wyśmienite Fish & Chips i atak wściekłej mewy

Nasz obiadek jedliśmy w Magpie Fish & Chips Take Away, czyli w miejscu, gdzie podobno są najlepsze Fish & Chips w całej Anglii. Co dość istotne fish & chips od Magpie można dostać zarówno w tej małej białej budce (na papierowej tacce), jak i w restauracji po schodkach. Właściciel jest ten sam, ale ceny kompletnie różne — za restauracyjny luksus trzeba dopłacić 😉. Niestety nie każdemu z nas było dane cieszyć się chrupiącą rybką. Szczęśliwy Blaru szedł ze swoją solidną i apetycznie wyglądającą porcją a tu raz-dwa, nie wiadomo skąd podfrunęła mewa i udziobała mu pół ryby.
Po obiedzie Piotruś wypatrzył (o zgrozo!) jakiś przeraźliwie głośny klub zabaw dla dzieci z jeżdżącymi samochodami na monety, grami i tym podobnym badziewiem. Chcąc nie chcąc spędziliśmy tam duuużo czasu. Całe szczęście, że nie był wtedy jeszcze uświadomiony, że jak do takiego kolorowego pojazdu wrzuci się pieniążek to on wtedy: jeździ, tańczy, śpiewa i cuda wianki robi, bo pewnie byśmy zbankrutowali.

Tajemnicze ruiny Opactwa w Whitby

Udało nam się w końcu wyciągnąć Puszonga z straszliwego "placu zabaw" i mogliśmy ruszyć w kierunku ostatniej już atrakcji dnia. Na deser zostawiliśmy sobie taką wisienkę na torcie, czyli zwiedzanie ruin Opactwa w Whitby. Niestety, robiło się coraz chłodniej i coraz mgliściej, a Wiciowe włosy zaczęły porastać szronem. Poza tym, mniej więcej, gdy doszliśmy na miejsce, opactwo zamknięto dla zwiedzających. Udało nam się zrobić trochę zdjęć, chociaż mgła kompletnie ograniczyła widoczność. Trzeba jednak przyznać, że ta mgła tworzy niesamowity klimat i nadaje wręcz magicznego charakteru, zwłaszcza gdy spaceruje się wśród zabytkowych, zniszczonych nagrobków.

ruiny Opactwa w Whitby

ruiny Opactwa w Whitby
ruiny Opactwa w Whitby


Czuliśmy niedosyt tej wycieczki 

Najprawdopodobniej nie będziemy mieli już okazji wrócić do Whitby, a ruiny opactwa naprawdę warto byłoby zobaczyć. Blaru co prawda próbował jeszcze nas wyciągnąć na zwiedzanie samego miasta, ale wtedy Wicia przypomniała mu, że jej włosy porosły szronem, a Piotruś zaczyna szczękać zębami. Zresztą tego dnia nadreptaliśmy się całkiem sporo, bo ponad 16 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Puszongowo , Blogger