Już po raz drugi w tym roku nasze nogi postanowiły podreptać trochę po Rudawach Janowickich.
Tym razem wspinaczkowym celem naszej wycieczki było wejście na Krzyżną Górę i Sokolik, czyli dwa najbardziej znane wierzchołki Gór Sokolich, położonych w północno-zachodniej części Rudaw Janowickich. Oprócz tego po drodze czekało nas jeszcze parę ciekawostek, ale wszystko po kolei.
Mapka z zaznaczoną trasą wycieczki
Zaczynamy wędrówkę - jest pięknie 😊
Po wyjściu z pociągu ruszyliśmy w drogę niebieskim szlakiem i po niedługim czasie przeszliśmy przez most na rzece Bóbr.Próba postoju na Husyckich Skałach
Nasza dalsza wędrówka przebiegała już zgodnie z planem: szliśmy przez przełęcz Przełączka i dalej w kierunku Husyckich Skał. Robiliśmy się już coraz bardziej głodni, ale postój na szczycie skał z szalejącym, ruchliwym Piotrusiem nie byłby zbyt dobrym pomysłem. Popodziwialiśmy więc widoczki i pomaszerowaliśmy w kierunku Schroniska Szwajcarka.Szwajcarka... długi relaks na kocyku i pasienie brzuszków
Tak na marginesie w schronisku, poprzedniego dnia odbywał się przy ognisku koncert jakiegoś klimatowego zespołu. To dopiero czad! W Żabio - Blarzych głowach od razu do długiej listy oczekujących, dodany został kolejny pomysł na „dorosłą wycieczkę".
Wspinamy się na Krzyżną Górę
Po długiej przerwie, znów spakowaliśmy nasze plecaki i wypoczęci poszliśmy „tuptać nogą" (cytując Piotrusia) w kierunku Krzyżnej Góry. Puszong początkowo rzeczywiście tuptał swoją nogą, ale po pewnym czasie stwierdził, że jednak na mamucich plecach jest wygodniej. Zresztą na sam szczyt prowadziły nas wykute w skale stopnie i jego małe nóżki nie dałyby już rady „robić w górę piąć".
Swoją nazwę Krzyżna Góra zawdzięcza siedmiometrowemu
żelaznemu krzyżowi, który ufundowała księżna Maria Anna Amalie von
Hessen-Homburg, dla upamiętnienia rocznicy urodzin jej męża Wilhelma von
Hohenzollerna. Swoją drogą dość dziwny pomysł na prezent urodzinowy,
ale może szanowna księżna chciała zasugerować małżonkowi, że już stary
nieco jest i czas by się zbierać z tego świata?...
Widoki z Sokolika
Po zejściu ze szczytu wróciliśmy przez Przełączkę i dalej czerwonym szlakiem wędrowaliśmy do kolejnej atrakcji naszej wycieczki, czyli w kierunku Sokolika. Na szczycie i zboczach tej góry widać było sporo skałek i pojedynczych bloków skalnych. Części z nich nadano nawet nazwy. Na najbardziej znane i zarazem najwyższe skałki „Sokoliki”, poprowadzone zostały żelazne, zakręcone schody. Ze szczytu rozciągał się niesamowity widok: na wschód widać było Rudawy Janowickie, na południu Karkonosze z charakterystyczną Śnieżką, na północy Góry Kaczawskie, a po stronie zachodniej Góry Izerskie.Warto dodać, że Sokolik jest uważany za Mekkę wspinaczy skałkowych. Bywali tu najwięksi polscy himalaiści — z Kukuczką i Wandą Rutkiewicz na czele. Oczywiście my również mieliśmy okazję podpatrzyć, jak wygląda taka wspinaczka po skałkach — dla mnie rzecz niewykonalna. Gdy już nacieszyliśmy oczy widokami, czas było wyruszyć dalej, a właściwie zejść w dół po schodach, co dla mnie już stanowiło pewne wyzwanie.Krótka przerwa i idziemy dalej ... szukać mrówek
Dalej wędrowaliśmy zielonym szlakiem. W międzyczasie zrobiliśmy sobie dłuższy postój na jedzenie, w miejscu, gdzie kiedyś była wiata. Napasiony Piotruś ochoczo tuptał nogą swą, zatrzymując się co chwila na podziwianie mrówek.
Z postojem czasem warto poczekać
Naszą przerwę zrobiliśmy jednak zdecydowanie za wcześnie, bo w niedługim czasie dodreptaliśmy
do przepięknie położonej Polanki Imieninowej, gdzie byłoby idealne miejsce na
rozłożenie kocyka. Jednak z głodnym brzuchem, zwłaszcza Piotrusiowym, nie dyskutujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz