czerwca 15, 2017

czerwca 15, 2017

Góry Izerskie: Świeradów Zdrój i Chatka Górzystów

Udało się! Pojechaliśmy na długo wyczekiwany, pierwszy wyjazd w góry z Puszongiem. Wymyśliliśmy, że jego górzysty debiut nastąpi w Górach Izerskich i wybraliśmy się do Świeradowa, czyli dokładnie tam, gdzie po raz pierwszy w góry wybrała się z nami Wicia, dobrych już kilka lat temu. Z cała pewnością Góry Izerskie są idealne właśnie na takie pierwsze, małe wędrówki z dziećmi: proste trasy, piękne widoki - w sam raz żeby zaszczepić górskiego bakcyla w potomstwie. 


Góry Izerskie


W planach wycieczki mieliśmy między innymi wjazd kolejką gondolową na Stóg Izerski i  podziwianie pięknych widoków z góry. Zresztą zachwycanie się górskimi krajobrazami z wysokości czekało nas też (przynajmniej niektórych z nas)  po wejściu na wieżę widokową na Smrek. A na deser miał być długi postój w Chatce Górzystów - chociaż nie liczyliśmy, że załapiemy się na ich kultowe już naleśniki.
Ekipa nam bardzo dopisała, bo jej skład to: Puszong, Żabina, Blaru i aż dwie Wicie. Druga Wicia to właściwie drugi Wicio, a w sumie to Witek nasz skorpioni przyjaciel.

Trasa wycieczki wraz z rzeczywistymi czasami przejść i mapka

ŚWIERADÓW ZDRÓJ 0'45 bez szlaku Kolej gondolowa Ski&Sun na Stóg Izerski 1'00 zielony → Stóg Izerski 🔼 1108 m 1'15 zielony Przełęcz Łącznik 1'45 zielony niebieski  Smrek 🔼 1124 m wieża widokowa 2'15 niebieski zielony Przełęcz Łącznik 2'50 żółtySuchacz 🔼 917 m 3'10 żółty → Izerskie Bagno 4'30 żółtyschronisko Chatka Górzystów 5'20 niebieski → Stara Droga Izerska 6'10 niebieski ŚWIERADÓW ZDRÓJ 
 
Żeby móc, dojechać o w miarę przyzwoitej porze do Świeradowa i mieć dobry start na szlaku musieliśmy, wstać bardzo wcześnie. To jednak jakiejś większej przeszkody dla nas nie stanowiło, bo wszyscy (nawet śpioch Wicia), byliśmy bardzo podekscytowani naszą wycieczką. Około godziny 7.00 podjechaliśmy więc po Witka i razem ruszyliśmy w kierunku Świeradowa.

Parkujemy auto i ruszamy w górę

Na miejsce dojechaliśmy stosunkowo wcześnie, Wicia po drodze się wyspała, więc wszyscy byliśmy w doskonałych humorach. Auto zaparkowaliśmy na strzeżonym parkingu w miejscowości. Sami zaś zrobiliśmy szybkie „przemeblowanie” w plecakach i ruszyliśmy: najpierw ulicą Zakopiańską, a następnie skręciliśmy w Strażacką, w kierunku SKI & SAN Świeradów-Zdrój.

Świeradów Zdrój

Wjazd kolejką gondolową na Stóg Izerski

Kolej ma długość 2172 m, stacja dolna umiejscowiona jest na wysokości 617 m n.p.m., a górna 1060 m n.p.m. Czas przejazdu to 8 minut, a podróż ta odbywa się w bardzo komfortowych, ośmioosobowych wagonikach. Na pokład takiej gondoli można zabrać ze sobą: wózek dziecięcy, inwalidzki lub rower, a nawet psa i nie jest za to pobierana żadna dodatkowa opłata. Jeśli zaś chodzi o ceny to: wjazd & zjazd to koszt odpowiednio dla dzieci 30 zł, dla dorosłych 35 zł, sam wjazd 25 zł/30 zł i sam zjazd 20 zł/25 zł. Oczywiście, na Stóg Izerski jak najbardziej można się też wdrapać. Szlak biegnie mniej więcej pod wyciągiem, chociaż nie centralnie pod nim, bo między stacją górną a dolną jest nartostrada. Nam jednak opcja wspinaczki odpadła, bo zabrakłoby czasu na inne, ciekawe punkty naszej wycieczki.

Stóg Izerski
Na Stogu Izerskim zatrzymaliśmy się: a to pić, a to jeść, a to do kibelka i oczywiście popodziwiać widoczki.

Stóg Izerski


Widokowa trasa ze Stogu Izerskiego na Smrek

Gdy już wszyscy zaspokoili swoje potrzeby, ruszyliśmy w drogę zielonym szlakiem, a w zasięgu naszego wzroku cały czas pozostawały piękne górskie krajobrazy.

Stóg Izerski
Nie uszliśmy chyba nawet pół godziny, jak Puszong stwierdził, że jest głodny. Rozsiadł się więc na zielonej trawce i zaczął ciumkać jakąś owocową tubkę. 

Wieża widokowa na Smereku

Po przerwie, pełni zapału i energii kontynuowaliśmy naszą wędrówkę zielonym szlakiem, aż do wieży widokowej na Smereku (Rozhledna na Smrku). Trasa była momentami mocno kamienista, ale na ogół przyjemna i nietrudna. A widoczki z wieży oczywiście niesamowite. Ja nie weszłam na ostatnie piętro, bo strach mnie ogarnął, jak widziałam i słyszałam, jak cała konstrukcja się chybocze. Natomiast Blaru i oba /ie Wicie z ochotą wdrapali się na samą górę.










Trochę taplania się w błocie i upragniony postój 

Po zejściu z wieży wracaliśmy kawałek tą samą drogą, aż do rozwidlenia szlaków, gdzie skręciliśmy w szlak żółty. A tam! Błoto i jedno wielkie bagno. Nasza radość była ogromna, gdy w końcu udało się nam dotrzeć na niegrząski teren i jeszcze większa, gdy znaleźliśmy taki super wypasiony domek — wiatę na postój.

Niespiesznie wędrujemy dalej 

Posileni, kontynuowaliśmy naszą wycieczkę nadal, trzymając się żółtego szlaku. Tempo mieliśmy dość dobre, a Wicia odzyskała już całą swą wiciastyczną energię po zjedzeniu czekolady. Zatrzymaliśmy się dosłownie na chwilę pstryknąć kilka fotek i sprawdzić, jaka jest woda w zbiorniku na Kozim Potoku.


Dalej wędrowaliśmy trochę lasem, jednocześnie żółtym i czerwonym szlakiem. Mała Wicia i duży Wicio trochę uciekli mi i Blarzynie — zagadali się na tematy komputerowo telefoniczne i zapomnieli o nas. Na dodatek Witek potrafił odpowiedzieć chyba na każde Wiciowe pytanie odnośnie gatunku danej roślinki i rodzaju kamienia, więc był dla niej po prostu kompanem idealnym.
Zobaczyliśmy też takie ciekawe drzewo. Wicia nie mogła uwierzyć, że aż tak ogromne dziury w nim wydziobał dzięcioł lub dzieńciął — ptak, który w dzień ciął drzewo dziobem swym ???!!!

 Gdy wynurzyliśmy się z lasu, oczom naszym zaczęły ukazywać się śliczne izerskie widoczki:





Relaks przy Chatce Górzystów

Gdy dotarliśmy na kolejne miejsce naszego dłuższego postoju, czyli do Chatki Górzystów, zobaczyliśmy tłumy ludzi. Dosłownie na polance nie było gdzie szpilki wbić. W zasadzie niczego innego się nie spodziewaliśmy — długi weekend i ciepło, więc gdzieś wybyć trzeba. Nawet nie rozkładaliśmy się z kocykiem pod chatką, tylko schowaliśmy się gdzieś z boku pod kawałkiem drzewa i cienia. Chatka jest słynna z ponoć przepysznych naleśników z jagodami. Mimo że byliśmy tam wspólnie już drugi raz (a Blaru już któryś), to ich nie próbowaliśmy. Skutecznie odstraszyła nas gigantyczna kolejka. I żal mi tylko było tych bidnych osobników płci męskiej, którzy zamiast relaksować się na trawce i podziwiać krajobrazy, musieli stać za pożywieniem dla swych dam. No, ale co kto lubi.  My mieliśmy swoje jedzonko: pomidorki, śliweczki, jajka od szczęśliwych kurek i kanapki. Na naszym postoju, na kocyku, w jakże doborowym towarzystwie czas leciał szybko i nie wiedzieć kiedy minęła nam tak godzinka. Chcąc nie chcąc, trzeba było się zebrać w drogę powrotną do Świeradowa.



W Świeradowie zaszliśmy na niezbyt dobrą i niezbyt dużą (z nazwy familijną) pizzę do jakiejś knajpki. Na naszej wycieczce nadreptaliśmy się trochę — zrobiliśmy prawie 23 kilometry. A po drodze do domu złapaliśmy kapcia w aucie.

2 komentarze:

Copyright © Puszongowo , Blogger