Czeska Szwajcaria kryje wiele niezwykłych miejsc, a jednym z nich jest Divoká soutěska – dziki wąwóz rzeki Kamenice. To miejsce ma w sobie coś tajemniczego – pionowe skalne ściany i szemrząca rzeka tworzą fajny klimacik do wędrówki. Do 2022 roku wąwóz ten był naturalnym przedłużeniem słynnego Wąwozu Edmunda. Niestety, po wielkim pożarze w Czeskiej Szwajcarii sporo szlaków wciąż jest zamkniętych.
Jak wygląda ta trasa w obecnej formie i czy mimo ograniczeń warto się tam wybrać?
Mapa z trasą wycieczki
Zejście do wąwozu
Tuż za restauracją Resort Mèzna zielony szlak do Divoká soutěska skręcił ostro w dół.Wędrówka wzdłuż rzeki Kamenice
Po tym stromym zejściu dotarliśmy do mostu, którym przeszliśmy na drugą stronę rzeki. Tutaj powitała nas reklama spływu łódkami – dodatkowa atrakcja czekająca na końcu szlaku.
Dalej ścieżka prowadziła wzdłuż rzeki Kamenice. Z jednej strony mieliśmy strome skalne ściany, z drugiej szumiącą rzekę, a całość tworzyła naprawdę malowniczy krajobraz. Mimo pochmurnej pogody spacer był bardzo przyjemny i spokojny – wąwóz ma w sobie coś wyjątkowego, nawet gdy aura nie rozpieszcza.
Spływ łódkami przez Divoká soutěska
Na końcu szlaku czeka dodatkowa atrakcja – krótki spływ łódkami pomiędzy skalnymi ścianami. Łodzie kursują tam i z powrotem, zabierając turystów na około dwudziestominutowy rejs po rzece Kamenice. My jednak zrezygnowaliśmy – po deszczu perspektywa siedzenia w otwartej łódce nie była zbyt kusząca. Poza tym mieliśmy w głowie inne plany. Chodzi o to, że przed wielkim pożarem w 2022 roku świetnym pomysłem było połączenie wędrówki Dzikim Wąwozem z wycieczką do Wąwozu Edmunda, gdzie również organizowano rejsy łódkami. Niestety, obecnie Wąwóz Edmunda pozostaje w zasadzie zamknięty.
Jednak tak całkiem to ten szlak zamknięty nie był. Latem 2025 wyglądało to tak, żena Wąwóz Edmunda obowiązywały limity wejść, a zwiedzanie możliwe było tylko z przewodnikiem. Bilety sprzedawane w urzędzie miasta (w punkcie informacji turystycznej) w Hřensku znikały jak świeże bułeczki. O ósmej rano otwierano urząd, ale kolejka ustawia się dużo wcześniej. Zdarzało się też, że wąwóz był całkowicie zamknięty, np. ze względu na pogodę. Stwierdziliśmy więc, że nie ma sensu zrywać się o świcie i stresować, bo albo pogoda popsuje plany, albo dostaniemy godzinę, która nam kompletnie nie pasuje. Postanowiliśmy, że warto poczekać aż Czesi uporają się z remontami i wtedy wrócimy tu ponownie.
Powrót do Mèzna
Wiedzieliśmy, że czeka nas powrót tą samą drogą, a to oznaczało, że tuż za mostkiem szlak ostro poprowadził pod górę. No cóż – życie 😉. Blaru i Puszong postanowili jednak trochę urozmaicić sobie drogę i sprawdzić, co ciekawego kryje zielony szlak wzdłuż potoczku Hřebebovka, wpadającego do rzeki Kamenice. Szlak nie wyglądał zbyt zachęcająco i chłopakom nie udało się namówić ani mnie, ani Wiki na tę wspinaczkę – poczekałyśmy grzecznie na ławeczce. Ich wędrówka nie była jednak długa. Z mapy wynikało, że zielony szlak prowadzi aż do indiańskiej wioski Rosehill w miejscowości Růžová (około 2 km), a oni przeszli może z 500 metrów i wrócili do nas. Okazało się, że nawet na tym krótkim fragmencie zielonego szlaku było całkiem ładnie.
Dalej pomaszerowaliśmy już razem w stronę Mezna. Pod koniec wspinaczki złapał nas deszcz – całe szczęście, że mieliśmy parasole, bo inaczej nie zostałoby na nas suchej nitki 😉.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz