Kiedyś nasza Wika stwierdziła, że jesteśmy nienormalni, bo my wszędzie i zawsze wynajdziemy jakieś góry. No, bo komu normalnemu do głowy przyjdzie, żeby będąc nad Balatonem po górach chodzić? W ponad 30-stopniowym upale? 😉
Dzisiejsza wycieczka nie była jednak kilkunastokilometrową wędrówką, a krótką zaledwie 6,5-kilometrową przechadzką (przewyższenia to 160 metrów) i przy nadbalatońskiej letniej aurze była to dla nas optymalną trasą.
Mapka z trasą wycieczki:
Dobry start
Od naszego wakacyjnego mieszkanka mieliśmy dosłownie kawałeczek do szlaku prowadzącego na wieżę widokową. Ledwo wyszliśmy, a już natknęliśmy się na coś ciekawego, czyli na sklep z wyrobami ceramicznymi J&A Kerámia. Sklep mieści się w ulepionym z gliny ponad 160-cio letnim, ale odnowionym na styl ludowy, budynku. Piękne rzeczy tam mają i oczywiście kupiliśmy sobie pamiątki z wakacji.
Odpowiednio wyposażeni ruszamy dalej niebieskim szlakiem w kierunku wieży Fescetics Kilato.
Kamieniołom Gyenesdiás
Zanim jednak doszliśmy do wieży widokowej to skręciliśmy ścieżką w bok do dawnego kamieniołomu. Rozkopane białe skały wyglądały całkiem interesująco.Niebieski szlak na Varsás-hegy i wieża widokowa Festetics-kilátó
Do wieży szczycie Varsás-hegy (231 m np.m) nie mieliśmy daleko, a w cieniu lasu szło się całkiem przyjemnie, mimo temperatury powyżej 30 °C.Widać też lśniącą bielą, opuszczoną kopalnię:
A to, na zbliżeniu, to Nagy-mező, czyli spora łąka pod szczytem, na której można sobie odpocząć:
Łąka Nagy-mező
Dłuższą przerwę zrobiliśmy sobie oczywiście na Nagy-mező. Wciągnęliśmy po przepysznej cynamonowej bułeczce, a Puszong wyhuśtał się na huśtawce.
Znów widoczki na kopalnię
Dalej powędrowaliśmy żółtym szlakiem, ale tylko kawałek. Na mapie widzieliśmy, że zbaczając ze szlaku, powinniśmy załapać się na jakieś widoczki, no i załapaliśmy się 😊.
Najpierw jednak trzeba było wpełznąć pod górę.
Dalej szliśmy sobie przez las, aż doszliśmy do żółtego szlaku i ulicy Jókai, a tam taka ciekawa jaskinia była. W środku było przyjemnie i zimniutko 😉😍. Podobno pod koniec XIX wieku jaskinię wykorzystywano jako nielegalną gorzelnię.
Koniec wycieczki
I tak skończyła się nasza wędrówka. Zaszliśmy jeszcze na obiad do Piroska Csárda, a tam czekały na nas specjały węgierskiej kuchni. Dziś jedliśmy pyszny gulasz z kluseczkami i warzywną zupę— wszystko było pyszne i świeżutkie. Do tego lampka wyśmienitego węgierskiego wina lub soczek.
Po obiedzie skoczyliśmy na szybki prysznic do naszego wakacyjnego mieszkanka i nareszcie wybraliśmy się nad Balaton. Plażowanie dopiero od godziny 16 /17 miało ten plus, że o takiej porze rzeczywiście można było się ochłodzić. Siedzieliśmy więc sobie tak i relaksikowaliśmy się aż do samego wieczora. A jutro kolejna wycieczka 😊.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz