W takie wyjątkowe góry wymyśliłam sobie wyjątkową wycieczkę, a wyjątkową, bo pierwszy raz wybrałam się na szlak sama. Dodatkowy klimacik tej wędrówce nadawały mgły – gdy startowałam z Královca zazdrościłam sama sobie 😉.
Mapa z trasą wycieczki
A jak to się stało, że wybrałam się w góry sama?
Poprosiłam więc moich chłopaków, żeby jadąc na Węgry, wysadzili mnie po drodze w przygranicznej wioseczce Královec i ruszyłam na swoją przechadzkę.
Start Královec
Pięknie zapowiadał się dzisiejszy dzień — opadające mgły tworzyły niesamowity, nieco mroczy klimat. Maszerowałam sobie i nie tylko uśmiechałam się sama do siebie, ale jak wariatka śmiałam się na głos.Po niedługim czasie dotarłam do kamieniołomu, przez który poprowadzony jest niebieski szlak. Można tamtędy normalnie przejść, ale teoretycznie powinno się zgłosić chęć takiej wizyty gdzieś w biurze kierownictwa. Tylko że w sobotę rano nikt tam nie pracował. Choćbym chciała, to nie miałam do kogo się zgłosić, przeszłam więc raz-dwa przez teren kamieniołomu i tyle mnie było widać 😉.
Droga na Královecký Špičák
Dalej niebieski szlak prowadził mnie przez las, na razie łagodnie pod górę.Problemem natomiast stały się gęste mgły. Początkowo tworzyły one piękny i tajemniczy klimacik do wędrówki, jednak im wyżej wchodziłam, tym mniej przed sobą widziałam. Wszystko dookoła było w gęstej i mało przyjaznej mgle, zrobiło się też wietrznie i dużo chłodniej.
Královecký Špičák 881 m n.p.m
Královecký Špičák to najwyższy szczyt Gór Kruczych. Pełzłam tam z nadzieją, że drugie śniadanie zjem w towarzystwie widoczku na Karkonosze, ale niestety oprócz mgły było widać jeszcze tylko przekaźnik telewizyjny. Przycupnęłam na kamieniu i wygłodniała rzuciłam się na moją super wege fit kanapkę 😉.
W kierunku wsi Bernatice
Ze szczytu zbiegałam niebieskim szlakiem i o dziwo schodząc, w końcu spotkałam piechurów na szlaku. To byli jedyni turyści, na których dziś wpadłam — równie zdziwieni moim widokiem, jak ja ich 😉. Uwielbiam takie odludne wycieczki, to totalny reset dla mózgu 😍.Widoczność zrobiła się dużo lepsza (ale nie idealna), a ja pełzłam w kierunku wsi Bernatice.
Tylko na taki widoczek udało mi się załapać 😐:
Żółtym szlakiem do Polski
Dłuższy czas szłam sobie niezbyt ciekawą leśną ścieżką: mgła, zimno, a widać było tyle co nic, aż tu nagle zajączek mi wyskoczył na ścieżkę, a potem drugi 😍. Póki stałam i się nie ruszałam, to i one zastygły w bezruchu, ale gdy tylko wyciągnęłam telefon, żeby zrobić zdjęcie — poleciały hen daleko.
Przerwę na kolejną kanapkę zrobiłam sobie już po polskiej stronie, przy takim widoczku:
Ten unoszący się dym, to w rzeczywistości nie dym a mgła. Deszcz ustał, zrobiło się dużo przyjemniej.
Na Krzyżówce BHP wybrałam niebieski szlak prowadzący na Lubawkę.
Kierunek Krucza Skała
Widoczność po polskiej stronie zrobiła się dużo lepsza i zaczęły mi się pokazywać długo wyczekiwane widoczki.Aby dojść do Kruczej Skały, musiałam wejść na teren Rezerwatu Kruczy Kamień. Rezerwat ten powstał w 1954 roku w celu ochrony przyrody nieożywionej. Znajdują się tam wysokie urwiska skalne dochodzące nawet do 30 m i rosną rzadkie / objęte ochroną roślinki: kruszyna pospolita, róża francuska, zanokcica ciemna, dziewięćsił bezłodygowy, konwalia majowa, naparstnica zwyczajna, lilia złotogłów, paprotka zwyczajna, rojownik pospolity, podkolan biały.
Krucza Skała (685 m n.p.m.)
Gdy dotarłam na szczyt, moim oczom ukazał się bajeczny widok. Niczego piękniejszego, jako zwieńczenie tej wędrówki nie mogłam sobie wymarzyć 😍.Punkt widokowy na Kruczej Skale podzielony jest na dwie części. Na górnej części postawiono ławeczkę, na której zaległam sobie na baaaardzo długo, napawając się panoramą na okolice Lubawki i Wzgórz Bramy Lubawskiej. Dalej widać było Rudawy Janowickie, a za chmurami ukryły się Karkonosze. Natomiast poniżej ławeczki znajduje się otoczony barierką taras, z którego widać Góry Krucze.
Pięknie tam i zupełnie pusto 😍.
Kierunek Lubawka
Na Kruczej Skale porządnie sobie odpoczęłam, aż tyłek mnie rozbolał od siedzenia na ławeczce 😉. Oznaczało to, że czas najwyższy ruszać w dalszą trasę — no to z górki na pazurki! Zejście było strome i dość zarośnięte.Na szczęście widoczki na Lubawkę i okolicę nie wyparowały 😉:
Schodząc do miasta, natrafiłam na taki ciekawy skalny grzbiet:
Lubawka
Udało się, zlazłam z górki bez połamania nóg po drodze 😉. Dalej szłam przez pole w kierunku miasta.
Po Lubawce już mi się nie chciało szlajać. Zaszłam tylko na obiad do Zielona Oliwka Pizza & Ristorante, gdzie zamówiłam sobie całkiem smaczny makaron i lemoniadę. Najedzona mogłam ruszyć w kierunku stacji na pociąg powrotny do domu. Tym pociągiem nie dojechałam jednak do domu (ani nawet do Wrocławia), bo czekała mnie jeszcze przesiadka w Sędzisławiu. Natomiast strasznie żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia tego pojazdu. To był super, ekstra retro pociążek 😍 i już sobie wyobrażam zachwyt w oczach Puszonga na widok tej maszyny podjeżdżającej na stację kolejową w Lubawce 😉.
Takie krajobrazy jak te przedstawione na relacji są jednymi z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuń