Gdzie można wybrać się na romantyczny weekend we dwoje, w góry?
Takich miejsc jest mnóstwo. My z Blarem wybraliśmy trochę nieoczywiste, czyli Bardo — „miasto cudów”, miejscowość niedocenianą i niezbyt obleganą przez turystów, ale niezwykle urokliwie położoną. Na nocleg zatrzymaliśmy się w Hotelu Bardo. To, że w końcu udało nam się „pozbyć dzieci”, nie oznaczało jednak, że na takim romantycznym wyjeździe nie wystawimy nogi poza obręb pokoju i hotelowej strefy spa 😉. Wędrowanie w ten weekend było i to całkiem sporo. Do Barda dotarliśmy już w piątek, a w sobotę zrobiliśmy sobie pętelkę po zupełnie zapomnianych szlakach gór Bardzkich. Podziwialiśmy piękne widoczki z Miejsca Hrabiowskiego, minęliśmy siedem gór (a może i więcej 😉), a nawet doszliśmy do wioski świętego Mikołaja. Brzmi trochę jak bajka? — no może 😉, ale do tej bajki jest nawet mapa 😊:
Mapa z trasą naszej wędrówki
Kierunek Miejsce Hrabiowskie
Na wycieczkę wyruszyliśmy tuż po przepysznym śniadaniu. W sumie najedliśmy się tak, że za bardzo nam się iść nie chciało, no ale jednak cały dzień w spa, to zdecydowanie nie było to, co zaplanowaliśmy sobie na ten nasz wspólny wypad. Wędrówkę zaczęliśmy niebieskim szlakiem i przywitaniem się z takim rowerowym kolegom.
Od hotelu do Miejsca Hrabiowskiego nie jest daleko, może z pół godzinki. Żeby tam trafić, trzeba nieco zboczyć z niebieskiego szlaku, ale nie mieliśmy problemu z odnalezieniem drogi — były strzałki, wszystko ładnie oznaczone.
Miejsce Hrabiowskie
To punkt widokowy leżący na wysuniętej półce skalnej nad wysokim brzegiem Nysy Kłodzkiej. Roztacza się stamtąd wspaniała panorama na Bardo, górę Kalwarię i przełom rzeki. Miejsce to szczególnie upodobała sobie żyjąca w XIX wieku hrabianka Anna Deym. Teoretycznie schodząc nieco niżej, można zobaczyć wyryte na kamieniach ponad stuletnie znaki i rysunki — próbowaliśmy, ale to chyba nie byłby zbyt dobry pomysł. Zeszliśmy trochę i żadnych malunków nie wypatrzyliśmy. Mimo że pionowa przepaść kusiła nas, żeby zejść jeszcze niżej, potknąć się na czymś, zlecieć w dół i roztrzaskać czaszki w trakcie tego lotu, to jednak wybraliśmy opcję pooglądania sobie zdjęć tych znaków na tablicy edukacyjnej 😉.
Zeszło nam trochę na podziwianiu tych widoczków. Blaru stwierdził, że jemu to nawet bardziej podoba się ta panorama niż z Obrywu Bardzkiego.
Wędrówka niebieskim szlakiem
Wróciliśmy na niebieski szlak i „zdobywczym krokiem” ruszyliśmy przed siebie. Ten krok rzeczywiście był zdobywczy, bo czekało na nas kilka szczytów do zdobycia. Po drodze mijaliśmy takie góry (nie na każdą wchodziliśmy): Młynarz (413m n.p.m.), Suszyna (525m n.p.m.) , Klimek (566 m n.p.m.), Kukuła (570 m n.p.m.), Wielka Cisowa Góra (585 m n.p.m.), Jedlnik (584 m n.p.m.), Wilczak (633 m n.p.m.). Wyszło siedem gór, czyli wędrówka jak w bajce 😉.Gdzieś na zboczach Młynarza spotkaliśmy takie dziwacznie powyginane drzewo:
Początkowo trasa nie wymagała od nas większego wysiłku, no momentami wiatr trochę utrudniał wędrówkę. Jednak później podejścia też się pojawiły i zasapaliśmy się trochę, bo nasza zimowa kondycja była żadna.
Cały niebieski szlak był pięknie oznakowany. Właściwie to znaczków było aż za dużo 😉, pomalowane były nawet cieniutkie gałązki, no nie sposób było się zgubić.
No i stało się prawdziwy bardzki cud — czyli odrobina śniegu w górach w środku zimy 😉:
Dalej wędrowaliśmy jednak już w jesiennych warunkach, aż do punktu widokowego w pobliżu Wielkiej Cisowej Góry.
Mikołajów
Kawałek za wiatą zeszliśmy na żółty rowerowy szlak, z którego po niedługim czasie skręciliśmy w leśną nieoznakowaną dróżkę. Ścieżka doprowadziła nas do zielonego szlaku, a ten z kolei do pewnej ciekawej wioski — do Mikołajowa. Doszliśmy tam w towarzystwie takich sielskich widoczków. Rozpogodziło się i słońce w końcu zaczęło się do nas uśmiechać. Czyżby wiosna?
I jeszcze taki widoczek ze skoczni:
Wioska Świętego Mikołaja
Skocznia narciarska to nie jedyna atrakcja w malutkim Mikołajowie, bo przede wszystkim miejscowość ta, to oficjalna Polska Wioska Świętego Mikołaja 😉.
Tą świętomikołajowość ktoś w Mikołajowie bardzo fajnie zorganizował: prosto, nietandetnie i jednocześnie sympatycznie.
W Mikołajowie jest też maleńki kościółek pod wezwaniem świętego Jana Nepomucena. Budynek, w którym znajduje się świątynia, wygląda jak zwykły dom (pomijając fakt, że ma krzyż). Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że szaro buro i ponuro, a w ogóle to nic ciekawego. Mnie jednak prostota i skromność tego miejsca jakoś urzekła.
Z Mikołajowa wyszliśmy zielonym szlakiem, a później skręciliśmy na rowerowy EuroVelo 9. Myśleliśmy, że nudno będzie się szło po asfalcie, ale nic bardziej mylnego, bo niespodzianka — spotkaliśmy wiosnę (tej jesiennej zimy) !
W drodze do wsi Brzeźnica (jest jeszcze góra o takiej samej nazwie i na nią nie szliśmy) natknęliśmy się jeszcze na szczątki jakiegoś wysuszonego osobnika. Blaru przywitał si z kolegom 😉.
Z daleka widać już wioskę:
A to już kościół pod wezwaniem św. Mikołaja w Brzeźnicy:
Wracamy do Barda
Kiedy krzesełka zaczęły nas uwierać w cztery litery, postanowiliśmy, że czas ruszać dalej. Energicznym krokiem, żółtym szlakiem pomaszerowaliśmy więc w kierunku Barda. Blaru wspominał, jak to kiedyś (całkiem nie dawno) przejeżdżał ten etap naszej wędrówki gravelem. A trasa na rower super: asfalt gładziutki, a dalej też całkiem przyjemnie.Gdzieś mniej więcej na tym etapie, przy wejściu do lasu, czyli około godziny 16:00, spotkaliśmy pierwszych wędrowców na naszej trasie. Tak, tak takie tłumy są w Górach Bardzkich 😉. Aż przyjemnie było z kimś się minąć, zamieniliśmy dwa zdania na temat picia kakao (😏) i każdy poszedł w swoją stronę.
Po powrocie do hotelu wzięliśmy szybki (jakże potrzeby) prysznic i zeszliśmy sobie na obiadokolację.
Co jak co, ale kucharze w hotelu Bardo znają się na swojej robocie, a tatar, na który się skusiliśmy to mistrzostwo 😍.Wieczorem wyskoczyliśmy sobie jeszcze na mały relaksik na basen i do sauny — oj zdecydowanie dobrze mi to zrobiło.
Na następny dzień pobytu w Bardzie zaplanowaliśmy sobie już tylko delikatny spacerek po mieście. Wiadomo, wyszło jak zawsze, czyli schodziliśmy różne dziwne zakamarki i nadreptaliśmy więcej kilometrów, niż planowaliśmy. To są właśnie uroki bezdzietnych wędrówek, nie trzeba myśleć o tym, że komuś po drodze nogi odpadną 😉.
A co warto zobaczyć w samym Bardzie? Jakie są atrakcje miejscowości? — o tym już kolejny wpis tutaj 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz