To już ostatni dzień naszego urlopu w Czeskiej Szwajcarii, więc chcieliśmy wykorzystać go jak najlepiej. Zaplanowaliśmy sobie trasę prowadzącą na ruiny zamku Šaunštejn i Małą Pravčicką Bránę – szlak pełen skalnych niespodzianek, drabin, szczelin i fantastycznych panoram. Start i meta w Vysokiej Lipie.
Nie jest to spacer (😉) dla każdego – atrakcje w postaci, pionowych drabinek i wąskich przejść między skałami jednym potrafią skutecznie podnieść poziom adrenaliny, ale dla innych mogą być po prostu przeszkodami nie do pokonania.
Mapa z trasą wycieczki
Start Vysoká Lípa
Auto w Vysokiej Lipie zostawiliśmy dokładnie na tym samym
parkingu, z którego startowaliśmy na wycieczkę do Dolskiego Młyna. Początkowo trzymaliśmy się żółtego szlaku, który prowadził nas przez urokliwą, spokojną wieś. To jeszcze ten etap wędrówki, gdy człowiek idzie sobie beztrosko i nie spodziewa się, co go czeka dalej… 😉
Żółtym szlakiem wędrowaliśmy aż do rozwidlenia pod Šaunštejnem, a potem wybraliśmy czerwone znaczki prowadzące w stronę ruin. Od tego momentu zaczęło się robić coraz ciekawiej, ścieżka coraz ostrzej pięła się w górę między skałami i korzeniami drzew.
Ruiny zamku Šaunštejn
Choć mówi się o „ruinach zamku Šaunštejn”, w rzeczywistości po średniowiecznej warowni niewiele już zostało. Zamek wybudowano prawdopodobnie w XIII wieku jako strażnicę chroniącą szlak handlowy, a pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1413 roku. W XVI wieku twierdza została całkowicie zniszczona. Dziś można tu zobaczyć jedynie schody wykute w skale, otwory po belkach i zabezpieczoną kratą dawną studnię.



Jednak prawdziwa atrakcja tego miejsca tkwi nie w historii i tym, co po niej pozostało, a w samym wejściu na szczyt. Droga prowadzi przez wąskie szczeliny między skałami, strome schodki i metalowe drabinki, z których część ustawiona jest prawie pionowo. W kilku miejscach trzeba się dosłownie przeciskać – z większym plecakiem może być trudno, a osobom z lękiem wysokości wchodzić nie polecamy 😉. Niestety trasa jest dwukierunkowa, więc gdy trafi się większa grupa turystów, trzeba uzbroić się w cierpliwość i chwilę poczekać na swoją kolej. Ale kto się odważy i wejdzie na szczyt, ten zostanie nagrodzony – widok z góry jest niesamowity 😍.
Piotrek w dziesięciostopniowej skali atrakcyjności górskich wycieczek ocenił to podejście na 11/10. 😉
Legenda o zamku Šaunštejn
Z ruinami zamku Šaunštejn wiąże się pewna legenda, która dodaje temu miejscu trochę tajemniczości. Opowiada o rannym rycerzu, który w czasach wypraw krzyżowych trafił do Vysokiej Lípy, a jego los na zawsze związał się z tutejszymi skałami. To właśnie na jednej z najbardziej niedostępnych skał rycerz postanowił wznieść swój zamek i zamieszkać w nim samotnie, z dala od świata i ludzi. A gdy umarł, podobno jego duch nadal pozostał w murach dawnej warowni. W jasne, księżycowe noce w okolicy Šaunštejna można dostrzec migoczącą sylwetkę – to duch, który do dziś pilnuje swojego skalnego królestwa…
Kierunek Mała Pravčicka Brána
Jednak na Šaunštejnie nasza wycieczka się nie skończyła – właściwie to dopiero się rozkręcaliśmy 😉. Zeszliśmy z ruin czerwonym szlakiem prowadzącym w stronę Małej Pravčickiej Brány. Nie był to aż tak bardzo trudny szlak, ale zdecydowanie wymagał uwagi – ścieżka była wąska, pełna wystających korzeni, a tuż obok – przepaść w dół.
Były też widoczki, a obracając się w tył, mogliśmy dostrzec platformy widokowe na ruinach Šaunštejna.
Tuż przed skrzyżowaniem dróg pod Małą Pravčicką Braną czekało jeszcze krótkie, dość strome podejście, ale nasz wysiłek już za chwilę miał zostać wynagrodzony.
Mała Pravčicka Brana
Mała Pravčická Brána to
mniejsza siostra słynnej Pravčickiej Brány – ma około 2,3 m wysokości i 3,3 m szerokości. Choć nie zrobiła na nas aż tak spektakularnego wrażenia, jak ta większa wersja, to i tak był to ciekawy przystanek na trasie.
Przy Małej Pravčickiej Branie była
drabinka – wystarczyło, że pokonaliśmy ”kilka stopni” i już mogliśmy podziwiać widoki dookoła.


Czerwonym szlakiem do Mezní Louka
Po Małej Pravčickiej Bránie ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem w kierunku Mezní Louka.
Początkowo trasa prowadziła trochę nudno przez las, ale wkrótce zaczęło się robić coraz ciekawiej. Najpierw czekało nas krótkie podejście, a potem teren się wypłaszczył i weszliśmy na dziką, wąską ścieżkę, zarośniętą krzewami i drzewami. Ja takie zarośla uwielbiam – czułam się jak w miniaturowej dżungli – ale Wika i Piotrek byli raczej mniej zachwyceni, narzekając na gałęzie, pająki i motyle 😉.
Uff, udało się wyjść z tych chaszczy — nawet znaleźliśmy ławeczkę i to z widoczkiem 😊. Oczywiście zrobiliśmy sobie tu dłuższą przerwę.
A potem to dopiero zaczęła się zabawa 😉 – dosłownie zbiegaliśmy w dół w stronę Mezní Louka.
Powrót niebieskim do Vysoká Lípa
Od Mezni Louka ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem w stronę Vysoká Lípa. Ten odcinek był już spokojniejszy, chociaż kawałek tuż za miejscowością weszliśmy na jakieś podmokłe tereny. Dobrze, że w niektórych miejscach były kładki, bo brodzilibyśmy w wodzie po kostki 😉.
Po tych mokrych fragmentach szlak zmienił charakter — trochę prowadził przez las, trochę asfaltem, w każdym razie już bez utrudnień pod nogami.
Kiedy dotarliśmy do pastwiska, na którym spokojnie pasły się koniki, wiedzieliśmy już, że do Vysoká Lípa zostało tylko kilka minut marszu.
I tak właśnie nasza wycieczka zatoczyła koło dokładnie tam, gdzie ją zaczęliśmy 😉.
Wakacje niestety dobiegły końca, ale my już po cichu planujemy, kiedy by tu znów wrócić 😉.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz